czwartek, 29 marca 2018

Od Any C.D Riley

- Kawę - poprosiłam, stając przy blacie obok Riley. - Jeśli to nie problem - dodałam.
- Przecież sama ją proponowałam - odparła dziewczyna z uśmiechem. - Może być z ekspresu?
Skinęłam twierdząco głową.
Riley umieściła wyciągnięty z szafki kubek na podstawce pod ekspresem do kawy i nacisnęła odpowiednie przyciski. Gdy z maszyny zaczął płynąć napój, odwróciła się, żeby sięgnąć do lodówki.
- Do kawy mleko czy cukier? - spytała.
- Mleko - odpowiedziałam, śledząc jednocześnie drogę kawy z ekspresu do kubka.
Chwilę później, gdy obydwie miałyśmy już swoje napoje, Riley poprowadziła nas do stołu w niewielkiej jadalni. Gdy tylko usiadłyśmy, objęłam swój kubek dłońmi, żeby je trochę ogrzać. Ghost zaległ na moich stopach, nie tyle je grzejąc, co mocząc swoją wilgotną sierścią, natomiast Nilay, znalazłszy się na swoim, zniknął nam z pola widzenia w innym pomieszczeniu.
- Od jak dawna jesteś w Akademii? - spytałam, upiwszy łyk napoju. Jego ciepło przyjemnie rozeszło się po moim zmarzniętym i przemoczonym ciele.
- Pół roku. Niecałe - padło w odpowiedzi.
- I jak? Odpowiada twoim oczekiwaniom? - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Oczywiście. Są tu idealne warunki dla koni i jeźdźców. Kadra zawsze jest do naszej dyspozycji, podobnie place ćwiczebne i liczne udogodnienia. Słowem - jeśli chcesz rozwijać swoje umiejętności jeździeckie, AMH jest najlepszym do tego miejscem. Tylko niektórzy uczniowie są irytujący...
- Tak jest chyba wszędzie - mój wzrok mimochodem powędrował w kierunku okna. Nadal lało jak z cebra. - Nie da się wszystkich kochać, prawda?
- Nie da się ukryć.
Skończyłyśmy pić kawę, rozmawiając w zasadzie o wszystkim i o niczym. W którymś momencie zeszło na temat konia Riley - Melindy. Dziewczyna opowiadała o niej z taką pasją, że od razu dało się wyczuć wyjątkową relację pomiędzy nimi dwiema. Uwolniwszy stopę spod ciężaru Ghost'a, posmyrałam go nią po grzbiecie, na co pies momentalnie obrócìł się tak, żeby znalazła się na jego brzuchu.
- A ty masz swojego konia? - spytała nagle Riley.
Pokręciłam przecząco głową.
- Ale mam jednego na oku. Andaluzytan. Problemem jest mój poziom jazdy. Na chwilę obecną nie jestem w stanie nauczyć go niczego ponad to, co już potrafi, a nie chcę, żeby się marnował.
- A myślałaś może o dzierżawie jednego z tutejszych? Na chwilę obecną jeszcze żaden nie ma stałego opiekuna, więc mogłabyś wybrać, jakiego byś tylko chciała - koleżanka zabrała nasze, puste już, kubki i ruszyła z nimi do kuchni, żeby je umyć.
Zastanowiłam się nad tym pomysłem. W zasadzie, byłoby to doskonałe rozwiązanie.
- Czemu by nie? Popytam jutro instruktorów - odpowiedziałam w końcu. Spojrzałam znowu w kierunku okna. Deszcz przestał już padać. Nadal było pochmurnie, ale zza chmur zaczęły już wyglądać gdzieniegdzie promienie słońca. - To co, kontynuujemy nasze zwiedzanie? Wygląda na to, że się rozpogodziło.

Riley?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)