poniedziałek, 12 marca 2018

Od Riley C.D Nikitty

Nie ma to jak wstać sobie rano i na dzień dobry zderzyć się z drzwiami od łazienki, bo powszechnie wiadomo, iż owe metody są najlepszym sposobem na rozbudzenie. O, ironio losu! Czemuż, ach czemuż musi być dziś poniedziałek? Zdawało mi się, że jeszcze wczoraj był piątkowy wieczór, gdy siedziałam wygodnie w fotelu z laptopem, oglądając jakąś sympatyczną komedyjkę. Weekend jakby przepadł, pochłonięty przez mroczne odmęty czasoprzestrzeni, przy okazji odbierając resztki jakiejkolwiek radości życia, a tym samym siłę do walki, którą toczyć mi będzie dane przez najbliższe pięć dni wstawania szóstej. Ale zrobiłam to, podniosłam się o własnych siłach z twardej, dębowej posadzki. Walka toczy się dalej. Ściągnąwszy ręcznik z oparcia krzesła, powolutku powędrowałam do sąsiedniego pomieszczenia. Odkręciłam kurek i weszłam do kabiny. Przez kilka następnych sekund spływała tylko chłodna woda. Pomęczyłam kran, poruszając pokrętłem raz w jedną, raz w drugą stronę; ale kran wciąż złośliwie upierał się przy swoim. Po dłuższej chwili stwierdziłam że i tak nie wygram i koniec końców umyłam się w letniej wodzie.
***
Zaraz po zajęciach, które na szczęście nie trwały dziś długo, bo zwolniono nas z ostatniej godziny lekcyjnej; pomaszerowałam do stołówki. Zgarnąwszy z blatu talerz ze spaghetti, przemknęłam szybkim krokiem w stronę swojego ulubionego stolika, znajdującego się przy oknie w kącie pomieszczenia. O dziwno, było dziś trochę mniej ludzi niż zwykle, aczkolwiek większość stolików została już zajęta. Zajadając się makaronem, przez jakiś czas wędrowałam beznamiętnie wzrokiem po suficie. Dokończywszy posiłek, udałam się do stajni.
***
- Mlaskaczu, stój spokojnie! - poklepałam zniecierpliwioną klacz po szyi, zataczając szczoteczką koła na jej miękkiej, czarnej sierści.
Meli parsknęła, zerkając na mnie wymownie.
- Już dobrze, jeszcze chwilę wytrzymasz... - uśmiechnęłam się do karej, po czym zajęłam się rozczesaniem jej skołtunionej grzywki - No, teraz wyglądasz idealnie!
Nieoczekiwanie usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi. Odwróciwszy się w stronę wejścia, dostrzegłam dziewczynę zmierzającą w stronę sąsiedniego boksu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jej piękne, długie różowe włosy. Nigdy wcześniej jej tutaj nie spotkałam, toteż uznałam, iż wypadałoby się przywitać.
- Hej - wyciągnęłam do niej dłoń z uśmiechem na twarzy.
- Cześć... - płynnym ruchem odgarnęła z czoła kosmyki włosów, podając mi rękę.
- Jestem Riley, a Ty?
- Nikitta...
- Wybacz, że o to pytam, ale jesteś nowa w akademii?
Dziewczyna skinęła przytakująco głową - Tak, przyjechałam dzisiaj.
- Masz ochotę na krótką przejażdżkę po okolicy? - zapytałam z nadzieją w głosie, sięgając po leżące obok skórzane siodło, a następnie zakładając je na grzbiet Melindy - Możesz wybrać któregoś z koni stajennych.

Nikitta? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)