sobota, 3 marca 2018

Od Any...

- Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś? - padło po raz n-ty z ust taty.
Wydałam z siebie zmęczone westchnięcie.
- Tak, jestem pewna - powiedziałam, patrząc tęsknie w kierunku stanowiska odprawy.
- Gdybyś o czymś jednak zapomniała, tata przyleci pierwszym samolotem, żeby ci dowieźć - rzucił Lore z szerokim uśmiechem na twarzy.
Trzepnęłam go w głowę trzymaną w ręce książką.
- Nie naigrywaj się.
Naszą wymianę zdań przerwało pełne wyższości prychnięcie mamy. Wszyscy odwróciliśmy się, żeby na nią spojrzeć.
- Jeśli zaraz nie nadasz bagażu, samolot odleci bez nich - zwróciła się do mnie.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Nie doczekawszy się z jej strony żadnej reakcji, wzięłam swoje walizki i transporter z Ghost'em, i odeszłam ustawić się w kolejce. Usłyszałam jeszcze słowa matki:
- Aaron, ona nie ma pięciu lat.
Uśmiechnęłabym się, gdyby nie dalsza część jej wypowiedzi.
- Skoro chce sobie niszczyć życie, to jej sprawa. Zresztą, pozwoliłeś jej na to.
Momentalnie dopadły mnie wyrzuty sumienia. Nie dlatego, że wyjeżdżałam, ale ponieważ zostawiałam ojca na pastwę matki, która nie da mu spokoju po tym, jak bez jej wiedzy podpisał papiery pozwalające mi na naukę w cholenderskiej szkole jeździeckiej.
Gdy załatwiłam już wszystkie formalności, nadszedł czas na pożegnanie z rodziną.
Ojciec miał łzy w oczach, Lore jak to Lore... klepnął mnie w plecy ze zdecydowanie większą, niż była do tego potrzebna, siłą i szepnął do ucha "Trzymaj się, siostrzyczko".
Matka nawet się do mnie nie uśmiechnęła. Ucałowała mnie tylko "na odległość" w oba policzki. Po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia, wołając za sobą resztę rodziny.
- Nie przejmuj się nią - szepnął Lore. - Poradzimy sobie - dodał i zmiażdżył mnie w serdecznym uścisku. - Pokaż im w tej Chorwacji, no co cię stać.

~*~

Dotarłszy do mojej nowej szkoły pierwszym, co zrobiłam, gdy moje bagaże (kilka tych z ubraniami, reszta przyszła jakiś tydzień wcześniej i miały czekać na mnie w pokoju) dotknęły ziemi, było wypuszczenie Ghost'a z transportera. Pies wręcz z niego wyskoczył, przeciągnął się i zamerdał wesoło ogonem. Zaraz potem zaintrygowany zaczął obwąchiwać obce terytorium.
- Ghost, pilnuj - poleciłam, wskazując torby. Pies spojrzał na mnie i machnął ogonem na potwierdzenie, że rozumie, po czym usiadł przy największej z walizek i czujnie nadstawił uszy.
Uśmiechnęłam się pod nosem z jego sumienności. Raczej wątpiłam, żeby ktoś miał ukraść wielkie torby stojące pod drzwiami jednego z budynków, jednak samotnie mogłyby wyglądać dziwacznie. A że nie uśmiechało mi się taszczenie ich w tę i z powrotem, coś musiałam z nimi zrobić...
Ruszyłam w kierunku budynku Akademii, żeby dowiedzieć się co i jak. Jakieś pół godziny później byłam już ulokowana w swoim pokoju. Nie tracąc czasu na rozpakowywanie (w końcu można to zrobić w zasadzie w każdym momencie, a dzień jest krótki), postanowiłam pozwiedzać. Przede wszystkim zależało mi na zobaczeniu stajni, więc uznałam, że to do niej pójdę w pierwszej kolejności.
Wygrzebałam z jednej z toreb smycz i przypięłam ją do obroży Ghost'a. Ten na samą myśl o spacerze się ożywił i już stał pod drzwiami, patrząc na mnie wyczekująco. Pokręciłam głową ganiąco, jednak na mojej twarzy wykwitł uśmiech i nie zniknął przez całą drogę do stajni, a także, gdy już do nich weszłam. Przekroczywszy próg, przytrzymałam Ghost'a przy nodze, nie wiedząc, jak tutejsze konie zareagują na obcego psa, do tego biegającego prawie luzem. Na szczęście obyło się bez problemów, wierzchowce obdarzyły tylko przybyłych krótkim spojrzeniem, po czym wróciły do spokojnego przeżuwania siana, czy co akurat w danej chwili robiły.
Koń w jednym z boksów nadal na mnie patrzył, kiedy inne straciły już zainteresowanie moją osobą. Podeszłam do niego i podsunęłam mu dłoń pod chrapy. Kasztan po chwili trącił ją pyskiem, domagając się pieszczot. Pogładziłam go pysku, jednocześnie przenosząc wzrok na tabliczkę z imieniem na boksie.
- Hej, Pompeja - powiedziałam do konia. Jedyną reakcją klaczy na moje słowa było sięgnięcie łbem ku mojej kieszeni i skubnięcie jej zębami. - Nic tam nie mam, wybacz - odpowiedziałam na swego rodzaju pytanie nowopoznanej.
W tym momencie drzwi stajni się otworzyły i ktoś przez nie wszedł.
- Cześć - rzuciłam do nieznajomego, uśmiechając się promiennie.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)