poniedziałek, 19 marca 2018

Od Gai do...

~13.44~
-Jordan? Długo jeszcze? -spytałam jak totalny dzieciak.
Brunet nadal skupiając się nad jazdą, westchnął.
-Gaia? Masz przed sobą nawigację. Zobacz sobie. -odpowiedział.
Świetna odpowiedź. Mimo wszystko spojrzałam na telefon. O! Pięć minut! Przygryzłam dolną wargę i zaczęłam powoli wkładać wszystkie moje klamoty do torby. Wiadomo, o co chodzi, tak? Następnie spojrzałam za okno. Rzeczywiście, wjeżdżaliśmy już do Akademii.

-W AKADEMII-

- Dobrze Gaia, wiesz już co i jak? -spytała się mnie pogodna kobieta, podając mi kluczyki.
Około piętnastu minut temu, dojechałam do Akademii. Lekko zdenerwowana pożegnałam się z bratem, a zaraz później znalazłam p. Elizabeth Rose chodzącą po parkingu. Instruktorka skoków najwyraźniej szukała mojej osoby. Kobieta oznajmiła mi, w jakim pokoju będę mieszkać i jak dojść do tego budynku.
-Oczywiście -odpowiedziałam, przyjmując klucze.
Po pożegnaniu się z kobietą poszłam do swojego nowego miejsca zamieszkania. Szłam po błotnistym podłożu, wypatrując niebieskiego domu. Nigdy nie lubiłam marca. Błoto, chlapa i brzydka pogoda. Co jakiś czas nerwowo marszczyłam czoło, co chyba nie wyglądało za dobrze. Wyobraźcie sobie osobie idącą i robiącą dziwaczne miny. Świetne uczucie. Zanim weszłam do eleganckiego budynku, oczywiście musiałam ogarnąć dużą ilość błota na moich podeszwach. Po ogarnięciu moich butów weszłam przez jednoskrzydłowe drzwi i spojrzałam w głąb korytarza. Jeżeli dobrze zrozumiałam, mieszkam w pokoju prawie na końcu korytarza. Fajnie - pomyślałam. Koniec korytarza...Trochę prywatności. Przeszłam przez ten średniej długości odcinek i przekręciłam klucz. Chwyciłam za gałkę i weszłam do pokoju.
-Oooo... Ładnie tu.
Położyłam dwie zielone walizki na podłodze, a sama zaczęłam rozglądać się po pokoju. Kremowe ściany, biały sufit... Już mi się podoba. Zupełnie w moim stylu. Po krótkim spojrzeniu na pokój zaczęłam się rozpakowywać. Rzeczy mało nie było, tym bardziej że jestem osobą uwielbiającą różne niepotrzebne rzeczy. Wypakowując ubrania i inne części garderoby, zaczęłam znowu myśleć, jak ja to upchnę. O dziwo, w szafie zostało mi jeszcze trochę miejsca. Po chwili myślenia uznałam, że resztę pakowania zostawię na później. Teraz czas na najlepszą część! Stajnie. To akurat wiedziałam, gdzie jest. Wyszłam z kremowego pomieszczenia i już po chwili znalazłam się w eleganckiej stajni dla koni stajennych. Chodząc po różnych boksach, widziałam różne konie. Wszystkie wystawiały głowę, zaciekawione nową osobą. Trudno było się zdziwić. Byłam naprawdę ciekawa, na kogo wsiądę na pierwszej mojej jeździe. Po chwili w stajni mogłam wywnioskować, na których koniach jeżdżą początkujący jeźdźcy. Zapewne zaliczał się do tej grupy spokojny koń rasy haflinger - Ametyst. Stanęłam koło boksu konia i zacmokałam. Koń prawie od razu odwrócił się do mnie. Pogłaskałam go po ganaszu, a on przymknął jedno oko. Słodziak z niego. Chwilę glaskalam Ametysta, aż w końcu usłyszałam czyjeś kroki. Oke, znowu zaczynam się denerwować.

(Ktoś? ^-^ Mały brak weny xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)