środa, 14 marca 2018

Od Riley C.D Bellamy'ego

Tłumaczył się długo, baardzo długo. Ciekawe ile czasu mnie zajmie wyjaśnienie Bellamy'emu, że Anthony jest dla mnie tylko przyjacielem. To może być trudne...
- Ja i Lexy nigdy nie byliśmy razem i nie wiem dlaczego naplotła takich głupot... - mówił Bell z opanowaniem w głosie. Najwyraźniej starał się już więcej nie wybuchać, aczkolwiek widać było, że emocje wciąż w nim buzują.
- Dobra, powiedzmy że ci wierzę i faktycznie między wami nic nie było... Serio myślałeś, że mogłabym tak po prostu chodzić po parku w poszukiwaniu nowego chłopaka? Sorry, ale to trochę dziwne, nie uważasz? - przygryzłam wargę z zażenowaniem - No i nie wiem czy zauważyłeś, ale Anthony jest zapatrzony w Jamiego jak w obrazek i wątpię, by miał zamiar startować do kogoś innego, a nawet jeśli, to na pewno nie do mnie.
- Yhmm... - mruknął, uniósłszy jedną brew; dając w ten sposób do zrozumienia, iż przyjął owe fakty do wiadomości, aczkolwiek nie miałam pojęcia, czy na sto procent mi uwierzył - A co do tego na korytarzu... - zaczął niepewnym głosem.
- A czegoś się spodziewał? Aż tak głupia nie jestem żeby rzucać się na nią z pięściami... - przewróciłam oczyma, ze złośliwym uśmieszkiem - ... choć przyznam szczerze, że bardzo chętnie bym to zrobiła.
- Ty wiesz jak ona się wtedy czuła? - ciemnooki zmarszczył brwi z obrzydzeniem na twarzy.
Okey, ten komentarz to mnie nawet zdziwił, ale drążyć tematu nie zamierzam.
- Na pewno lepiej niż my teraz, a zresztą, należało jej się. - no teraz to chichotu już nie dałam rady powstrzymać (swoją drogą, nawet ciekawa mieszanina emocji. Śmiech, łzy, złość z niewielką domieszką strachu... Dawno czegoś takiego nie miałam).
Gdy w powietrzu znów zaczęła krążyć niepokojąca cisza, miny nieco nam zrzedły. Chyba i mnie i Bellamy'emu zabrakło już jakichkolwiek pytań. No i co dalej? Blake wyjaśnił mi wszystko, ja jemu chyba też... Oparłszy twarz na nadgarstkach, wbiłam posępne spojrzenie w chodnik, wzdychając ciężko - Nie lubię się kłócić i... Nie miej mi za złe, że jestem zazdrosna jak ch***ra, kiedy widzę kręcące się obok ciebie lafiryndy, bo to działa na mnie jak płachta na byka. Kocham cię i nie mam zamiaru patrzeć jak jakaś pusta lala się do ciebie podwala! - wysyczałam przez zęby, ukrywając twarz w dłoniach.
Chłopak bez słowa chwycił mnie za ręce, następnie odciągając je w dół, by zobaczyć moją twarz, którą wcześniej szczelnie ukrywałam między palcami. W końcu nie wytrzymałam i spojrzałam na niego, nadal trochę zmieszana. Przez chwilę po prostu patrzyliśmy na siebie, zastanawiając się, co właściwie chcemy zrobić dalej. Mimowolnie zatrzęsły mi się ręce, a do oczu znowu zaczęły napływać te paskudne łzy, ale na szczęście w porę je powstrzymałam. Riley, dziewczyno, ogarnij się i nie wariuj! Brunet przysunął mnie bliżej do siebie i momentalnie wtuliłam się w jego tors. Objęłam chłopaka w pasie, wtulając twarz w jego szyję, od której czułam niebywałe ciepło.
- Przepraszam... - wyszeptałam, zaciskając powieki.
Bellamy zaczął delikatnie gładzić mnie po włosach. Tak bardzo mi go brakowało przez ten cały czas.
- Riley, możesz powoli puszczać... - niski głos wyrwał mnie z błogiego stanu.
- Oj, tak. Sorry... - rozluźniłam uścisk, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak mocno musiałam go objąć.
Dopiero po chwili skapowaliśmy, że ktoś się na nas gapi. Anthony i Jamie stali sobie grzecznie kilka metrów dalej.
- Przepraszam, ale chcielibyśmy zostać sami... - spiorunowałam przyjaciół wzrokiem. Że też muszę im to w ogóle mówić.
- Okey, okey, już sobie idziemy... - rudy uniósł dłonie w geście kapitulacji, powoli się wycofując. Zaraz za nim podążył równie speszony Anthony. Może trochę za ostro ich potraktowałam? Aj, trudno. Jakoś to przeżyją. Ja im nie przeszkadzam, kiedy się kłócą.
Zerknęłam na siedzącego obok bruneta. Nie miałam pojęcia, co powinnam w tej chwili powiedzieć, znaczy się... Normalnie to miałabym jeszcze dużo do powiedzenia, ale w obecnej sytuacji, zabrakło mi już na to zarówno siły jak i ochoty, a biorąc pod uwagę fakt, iż moje oskarżenia okazały się niesłuszne, teraz nawet trochę głupio byłoby się odzywać.
- Wracamy do domu? - zapytał Blake.
Niepewnie skinęłam głową w odpowiedzi.

Bellamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)