niedziela, 11 marca 2018

Od Nikitty do...

Jadąc do Akademii, stresowałam się niemiłosiernie. Serce biło mi jak oszalałe, a tata patrzył tylko przez ramię, chcąc być pewnym, że mi nie odbija. Siedziałam jak trusia, trzymając telefon w dłoniach, z torebką na kolanach. Myślałam, o tym, jak tata sobie poradzi beze mnie, oraz co ja zrobię bez niego. Tata był dla mnie wszystkim, nigdy nie sądziłam, że przyjdzie czas, gdy się rozdzielimy.
– Będzie dobrze kochanie – usłyszałam jego głos oraz zobaczyłam uśmiech w lusterku. Mimowolnie sama się uśmiechnęłam, optymizm taty był zaraźliwy. Przeciągnęłam się na siedzeniu. Krótka drzemka dobrze mi zrobi, prawda? Oparłam się wygodnie o siedzenie, kładąc telefon obok siebie. Miałam nadzieję, że sen mnie nieco uspokoi.
Śnił mi się jeden z moich koszmarów. Dotyczył mojego przyjazdu do Akademii, jak zawsze, w tym śnie, każdy się ze mnie wyśmiewał, ze stylu ubierania, oraz koloru włosów. Szłam przez tłum ludzi, którzy wytykali mnie palcami, zaśmiewając się w głos, łzy cisnęły mi się do oczu, nie widziałam ich twarzy, każdy był ubrany tak samo, różniły ich tylko sylwetki. Szłam skulona, miałam wrażenie, że się kurcze. Po chwili byłam tak mała, że oni wszyscy ginęli w chmurach, a ich śmiechy były jeszcze głośniejsze. Obudziłam się z krzykiem, strasznie spocona. Zauważyłam, że nie jedziemy. Staliśmy teraz przed wjazdem do Akademii. Tata za to stał przed samochodem. Ogarnęłam się i wyszłam do niego.
– Tato… Ja… – zanim zaczęłam dobrze to zdanie, tata przytulił mnie mocno do siebie. Uśmiechnęłam się, starając się nie rozpłakać. Staliśmy tak dobrą chwilkę, nie chciałam go puszczać. Miałam wrażenie, że bez jego wsparcia rozpadnę się. Nagle, poczułam, jak łza spływa mi po policzku. Zrezygnowana westchnęłam. Tata odsunął się, a widząc, że płacze, otarł moje łzy.
– Będzie dobrze księżniczko. Nie ważne co postanowisz, zawsze będziesz miała moje wsparcie. Pamiętaj o tym. Jesteś moim życiem. Kocham cię Nikitta.
– Ja ciebie też tato. Obiecaj, że będziesz brał leki oraz że przystopujesz ze sportem. Wiesz, co mówił lekarz. Proszę, obiecaj mi to – Spojrzałam na niego, chciał już zaprzeczyć, ale wiedział, że mi nie można odmówić. Skinął głową, po czym poszedł wyjąć moją walizkę. Miałam już torebkę przewieszoną przez ramię oraz torbę sportową. Zanim odjechał, przytulił mnie ostatni raz, a potem odprowadził wzrokiem, kiedy wchodziłam na teren Akademii. Nie obejrzałam się, kiedy usłyszałam odgłos odpalanego silnika, bo bym się rozkleiła.
Kiedy dotarłam do pokoju, z numerem 23, zgodnie z rozpiską, którą dostałam, położyłam torbę na łóżku. Uśmiechnęłam się delikatnie. Więc to tu będę mieszkać przez najbliższy czas… Nie mogąc usiedzieć w czterech ścianach, przebrałam się w czarne legginsy oraz koszulę w kratę, związałam włosy w kucyka pozwalając, aby jedno pasmo powiewało swobodnie, wyszłam z pokoju, na podwórko. Było już cieplej niż kilka tygodni temu, zbliżała się wiosna. Moja ulubiona pora roku. Wzięłam głęboki wdech, po czym ruszyłam w stronę budynku, z którego dobiegało rżenie koni.
(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)