niedziela, 27 listopada 2016

Od Hayley C.D Ryana

Dzięki Bogu był ze mną Ryan, który wiedząc jak czujemy się z Katherine (takie było prawdziwe imię mojej siostry, Kate to tylko ksywka) sam załatwił wszystkie formalności związane z pogrzebem. Kiedy wróciliśmy do mieszkania razem z Kate padłyśmy na kanapę i płakałyśmy. Ryan od razu wyszedł załatwiać sprawy, pewnie dlatego że nie chciał patrzeć na nasze załamane twarze.
Ja otrząsnęłam się dość szybko w przeciwieństwie do Katherine. Ona była bardzo związana z ojcem, nie tak jak ja. Ona była jego oczkiem w głowie. To ze mną zawsze się kłócił i o wszystko mnie obwiniał. Czasami naprawdę go nie znosiłam, byłam wściekła, że to ja zawsze byłam problemem nie Kate. Jednak im więcej o tym wszystkim myślałam byłam coraz bardziej spokojniejsza. W końcu byli razem. On i mama. Na pewno byli szczęśliwi, poza tym patrzyli Na nas z góry.
Koło godziny 20 Ryan wrócił i oznajmił, że pogrzeb odbędzie się jutro o 17. Byłam bardzo szczęśliwa, że tak mi pomagał. Podeszłam przytuliłam go i pocałowałam namiętnie. Czułam się już znacznie lepiej. Wiedziałam, że mam dla kogo żyć. Widziałam, że był wykończony. Puściłam go do łazienki i zanim się zorientowałam mój ukochany spał jak zabity. Żeby o tym wszystkim nie myśleć również poszłam pod prysznic. I wtedy zamarłam „Co się stanie Katherine?! Nie miałyśmy nikogo oprócz rodziców. Ona ma przecież dopiero 16 lat, a ja nie jestem w stanie się nią zająć będąc w akademii.” Przeszedł mnie zimny dreszcz, wyszłam z pod prysznic i udałam się do łóżka do Ryana. Siostra nie odzywała się do mnie w ogóle, cały czas przeżywała śmierć taty.
Rano obudziłam się koło 9, wszyscy jeszcze spali, a ja postanowiłam zabrać psy na spacer. Ubrałam się w luźny dres, zabrałam telefon i fajki i wyszłam z mieszkania. Szłam ulicami Ottawy i rozmyślałam. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Co zrobić z Kate….. Po półgodzinnym spacerze wróciłam do mieszkania. Ogarnęłam wszystko tak aby nikogo nie obudzić. Spakowałam jakieś pamiątki rodzinne i moje pierdoły które zostały tutaj do torby i wyciągnęłam strój na pogrzeb. Były to: czarne kozaki za kolano, czarna spódnica, czarna koszula wiązana na dekoldzie i czarny płaszcz. Zrobiłam śniadanie i obudziłam siostrę. W końcu zjadłyśmy wspólne śniadanie. Rozmawiałyśmy i nawet trochę się śmiałyśmy.
O 15 zaczęłyśmy się zbierać, a ja obudziłam Ryana. Kiedy byliśmy już wszyscy gotowi wyszliśmy z domu. Jechaliśmy jakieś 15 minut i po chwili byliśmy na pogrzebie. Cała ceremonia była straszna, starałam się nie płakać, ale łzy mi same leciały. Kate przeżywała to najbardziej.
Po 19 byliśmy już w mieszkaniu. Usiedliśmy na kanapie i ja zaczęłam trudną rozmowę z siostrą. Byłam bardzo zestresowana, ale Ryan bardzo mnie wspierał ponieważ wiedział o wszystkim co chciałam zrobić. Szanował moją decyzję.
- Kate posłuchaj, wiem, że możesz mnie znienawidzić, ale nie zabiorę cię ze sobą do akademii… -urwałam
- Jak to? Dlaczego? Co się ze mną teraz stanie? Czy ty jesteś poj**ana?! Nie zostawiaj mnie! – krzyczała
- Uspokój się. Na razie z Ryanem zawieziemy cię do ciotki Diany, a potem zobaczymy co będzie dalej…
- NIE NIE NIE! Ja nie chcę do niej jechać chcę być z tobą!!!!!!!!!!! – krzyczała coraz bardziej
Dałam znak, a Ryan poszedł pakować nasze rzeczy do bagażnika. Ciotka Diana była daleką kuzynką mamy mieszkającą w Houston, znałam ją bardzo dobrze i dzisiejszego ranka dzwoniłam do niej, aby prosić ją po pomoc. Zgodziła się i była szczęśliwa. Prowadziła sama gospodarstwo hodowlane i potrzebowała pomocy. Hodowała głównie konie i to było moim zdaniem idealne miejsce dla Katherine.
- Musisz, obiecuję będę cię tam odwiedzać, a za 2 lata przyjedziesz do akademii jako pełnoprawna uczennica.
- KUR*A MAĆ NIE! Nie ma mowy! Jesteś skończoną szm*tą! Najgorszą siostrą na świecie! – zaczęła płakać, a w tym momencie mój chłopak wrócił.
- O nie tak się nie będziemy bawić. Jestem starsza i wiem co będzie dla ciebie lepsze. Więc się zamknij bo w końcu się nie pozbierasz. – powiedziałam wściekła, a Ryan mnie uspokoił. – Jedziesz do ciotki czy tego chcesz czy nie. Ja nie jestem gotowa aby być twoją matką. Pakuj się, za 2 godziny ruszamy.
Dziewczyna błagała i płakała, ale ja już jej nie słuchałam, wzięłam chłopaka za rękę, wzięliśmy psy i trzaskając drzwiami wyszliśmy z mieszkania.
- Kochanie pokazać ci okolicę? – powiedziałam lekko smutna, ale uśmiechnięta
- Oczywiście księżniczko. – powiedział mój luby i pocałował mnie namiętnie


<Ryan? W końcu się postarałam mam wrażenie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)