niedziela, 27 listopada 2016

Od Hayley - zadanie 15

Dzisiejszego dnia do akademii miał przyjechać kowal. Mimo że to nie jest jakieś szczególne wydarzenie byłam podekscytowana, ponieważ miał poprowadzić zajęcia na temat podkuwania koni. Cieszyłam się bo nigdy nie miałam styczności z podkowami dlatego że w stajni w której jeździłam w moim rodzinnym mieście Ottawie w Kanadzie koni się nie podkuwało bo nie było takiej potrzeby. Fajnie że mogłam dowiedzieć się czegoś nowego, poza tym miałam zabrać ze sobą Riwer’a i Ice Tea żeby to właśnie te konie podkuł.
Zajęcia odbywały się o 10.40, a ja o 10 miałam być w stajni z powodu podkucia moich dwóch pupili. Wstałam koło 8.30 i zaczęłam się ogarniać. Pierwsze co to oczywiście zapaliłam fajkę i wyszłam z Xarą na spacer. Pobiegałyśmy trochę i po 15 minutach wróciłyśmy do pokoju. Po powrocie od razu postanowiłam się ubrać w końcu nie wypada chodzić w piżamie cały dzień (w sumie mi to nie przeszkadza, ale Ryana to drażni). Tym razem postawiłam na typowy strój jeździecki: bryczesy, sztyblety i jakaś długa bluza. Spięłam włosy w luźnego kucyka i zrobiłam lekki makijaż (nienawidzę się malować do stajni). Zapaliłam jeszcze jednego papierosa, wypiłam kawę i udałam się do stajni.
Po drodze napisałam SMSa do mojego chłopaka:
H: KOOOOT! Będziesz dzisiaj na zajęciach z kowalem? Pamiętasz mówiłam ci wczoraj obiecałeś mi że przyjdziesz…
R: Kurde zapomniałem…. Wybacz księżniczko jesteśmy z Calebem na rajdzie konnym. Wrócimy jutro…
H: Aha, a nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej?!
R: Kochanie przepraszam, wrócę i wszystko ci wynagrodzę. Napiszę później papa <3
H: Ale….. eh no dobra miłego rajdu do zo.
Zirytowałam się wiedząc, że Ryan pojechał na rajd bezemnie, ale rozumiałam że chciał spędzić czas z kumplem. Wyłączyłam telefon i weszłam do stajni. W środku zobaczyłam wysokiego mężczyznę rozkładającego sprzęt do kucia. Przywitałam się i chwilę z nim rozmawiałam. Okazało się, że zajęcia przesunęły się na 12, ponieważ ma za dużo koni do kucia (wkurzyłam się, że nikt mi nie napisał). Zaproponowałam mu pomoc. Pan Jacob (bo tak się nazywał) posłał mi serdeczny uśmiech i ucieszył się, że mu pomogę. Poprosił abym mu przyprowadzała po kolei wszystkie konie akademickie, a on pokaże mi na czym polega kucie. Ucieszyłam się i po kolei zaczęłam przyprowadzać: Faldo, Sifill’a, Eldorado, Sun, Rosę, Riwer’a i resztę.
Pokazał mi bardzo ciekawe czynności, które wykonuje w czasie kucia. Przekazał mi też bardzo interesującą i ważną wiedzę. Opowiedział za i przeciw jeśli chodzi o podkuwanie koni. Wyjaśnił czemu konie w mojej poprzedniej stajni nie były podkute i tak dalej.
Mimo, że nie robiłam dużo zmęczyłam się przyprowadzając ponad 20 koni, a potem wypuszczając wszystkie na padok. Na koniec pomogłam mu wszystko posprzątać i wyczyścić. Za moją pomoc dał i jedną ze starych podków Riwer’a. Wyczyściłam ją porządnie i wyglądała przepięknie. Taki prawdziwy medalion szczęścia. Rozmawialiśmy jeszcze trochę na temat jego pracy. Udało mi się też namówić go na zapalenie ze mną papierosa (a było to ciężkie zadanie, bo starał się mi wmówić że nie pali od lat).
Koło 12 zaczęli się schodzić uczniowie, którzy brali udział w zajęciach pana Jacoba. Ja już wiedziałam wszystko co chciałam więc pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam ze stajni zadowolona, że w końcu dowiedziałam się czegoś pożytecznego (nie tak jak na historii czy chemii). Teraz zostało mi tylko poczekać na Ryana i po jego powrocie opieprzyć go za to, że mnie ze sobą nie zabrał!

Dostajesz 20 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)