Patrzyłam na chłopaka, po czym pokręciłam szybko głową.
Zaraz potem wyprostowałam się.
- Nie znam, ale na pewno Irma mi pokaże okolicę -spojrzałam
na niego z dumą, oddałam rzecz należącą do jego psa. -Do zobaczenia... kiedyś.
Odeszłam czując jak łomocze mi serce, zawsze gdy się do
kogoś odzywam, boję się ze wyjdę na idiotkę. Tym razem się chyba nie pomyliłam.
Wyszłam przed stajnię, i oparłam się o ścianę. Mimo
,że nie dogaduję się z rodziną, tęskniłam za rodzinnymi stronami. Nawet nie
zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. W pewnym momencie,
poczułam kłucie w sercu, paliły mnie płuca. Osunęłam się po ścianie, musiałam
wyglądać żałośnie. Ale w tamtej chwili, miałam to gdzieś. Zostawiłam tam
przyjaciół, tu, nie znam nikogo! Tak bardzo bym chciała się z kimś
zaprzyjaźnić, oczywiście, Irmy nie licząc. Jest naprawdę fajna, ale... trochę
za energiczna. Potrzebuję znajomego, nieco spokojniejszego. Podobnego do mnie,
cichego, poważnego. Zamknęłam oczy, pod powiekami miałam obraz moich
przyjaciół. Mojego domu, szkoły, czy parku po którym biegałam... przez to łzy
płynęły jeszcze mocniej. Kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok, natychmiast
poderwałam się na równe nogi, i szybkim krokiem, wołając Lady, weszłam do budynku, w którym miałam pokój.
<Caleb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)