wtorek, 27 grudnia 2016

Od Adrienne C.D Naomi

No cóż, pierwszy dzień, a ja już nie miałam ani chwili wytchnienia. Nie smuciło mnie to szczególnie, zważywszy na to, że praca pozwalała mi o zapomnieniu o pewnych sprawach, poza tym praca przy koniach była dla mnie czystą nagrodą. Pogłaskałam niskiego wałacha po sierści, po czym wzięłam się za czyszczenie. Z uwagi na to, iż stał w boksie był dość czysty, oprócz oczywistego kurzu i odrobiny zabrudzeń w kopytach. Po wyczyszczeniu wałacha, poszłam żwawym krokiem po klacz Minnie. Powietrze stało się nieco bardziej rześkie, wręcz mroźne. Szybko zgarnęłam więc posłuszną klacz z padoku, użalając się nad swoim losem patrząc na jej zabrudzoną sierść. Spojrzawszy na zegarek w telefonie, zdałam sobie sprawę, iż zostało mi niewiele czasu. Szybkimi ruchami usunęłam z sierści klaczy zaklejki, po czym odkurzyłam ją nieco miękką szczotką. Po wyczyszczeniu kopyt, stanęłam w pewnej odległości, aby ocenić swoje starania. Złocista sierść połyskiwała lekko, więc pogłaskałam Minnie i wyszłam z boksu. Kierując się do siodlarni po osprzęt obu koni, przypomniałam sobie jak bardzo marzyłam w dzieciństwie o haflingerze. Teraz jednak, gdybym miała kupować konia, zdecydowałabym się raczej na większe zwierzę. Szybkimi ruchami założyłam siodło oraz ogłowie najpierw Pandemonium, a następnie Minnie po czym wyszłam z końmi przed stajnię, gdzie czekały już dzieci, oraz instruktorka. Nie patrząc na zapewne urocze twarzyczki dziewczynek, przekazałam im wodze obu koni, a za chwilę cały zastęp zniknął. Rozciągnęłam bolące plecy i kątem oka spojrzałam na Naomi. Nie wydawała mi się bardzo okropną osobą, a nie chciałam robić sobie niepotrzebnych wrogów. Chciałam coś powiedzieć, jednak nigdy nie byłam zbyt dobra w rozmawianiu. Rozejrzałam się ostentacyjnie po terenach ośrodka, myśląc, że czas już chyba wrócić do swojego pokoju.
-To ja sobie pójdę- mruknęłam odwróciwszy się plecami do brunetki.
Nie odpowiedziała, więc ruszyłam przed siebie i już po chwili byłam pod drzwiami pokoju 60. Weszłam do wypełnionego turkusem pokoju i opadłam na łóżko. Było miękkie oraz wygodne. Pościel pachniała świeżością, jednak po tym jak usiadłam na niej w bryczesach przesiąkniętych zapachem konia, nie mogło trwać to za długo. Wyjęłam z walizki świeże ubrania. Na nogi nasunęłam ciemno granatowe jeansy, natomiast na górę założyłam wiśniowy sweterek, który po podniesieniu rąk odkrywał znaczną część brzucha. Nick uwielbiał jak w nim chodziłam, zawsze gdy miał zimne ręce łapał mnie wówczas za talię, powodując rozpaczliwy pisk. Na samo wspomnienie o nim, poczułam ból. Popatrzyłam na telefon, z zamiarem wzięcia go i zadzwonienia do niego, aby pochwalić się, że weszłam w interakcję z innym człowiekiem. Jednak cofnęłam rękę w połowie drogi. Musiałam nauczyć się żyć bez niego, chociaż było to zadanie bardzo trudne. Spojrzałam na godzinę. Jako, iż była sobota kolacja odbywała się od godziny 19:45, a potem było karmienie koni. Ja byłam jednak z niego zwolniona, ponieważ były to moje pierwsze godziny tu i ważne szkolne osobistości, zgodnie stwierdziły, iż zostawią mnie w spokoju. Cieszyło mnie to niezmiernie, ponieważ w przeciwnym wypadku musiałabym mierzyć się z innymi uczniami tejże Akademii, a nie uśmiechało mi się to ni w ząb. I tak musiałam jakoś zjeść kolację, więc tak czy siak do tego dojdzie. Miałam zamiar pójść na kolację jak najwcześniej, póki jeszcze nikt nie zdąży się zejść. Spojrzałam kontrolnie na zegarek i po poprawieniu włosów, wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Była co prawda, dopiero 19:20, aczkolwiek wolałam pojawić się tam przed czasem. Dość niepewnie weszłam na stołówkę i z ulgą stwierdziłam, iż nikt jeszcze nie zdążył tu przybyć. Po zapytaniu się kucharki, czy mogłabym już teraz coś zjeść i zezwoleniu z jej strony, nałożyłam na swój talerz dwa tosty z serem, obok których spoczął pikantny ketchup. Pospiesznie usiadłam przy stoliku przy oknie, na końcu stołówki i natychmiastowo zabrałam się za jedzenie. Ze zgrozą stwierdziłam, iż zapomniałam o kluczowej części kolacji, czyli herbacie, postanowiłam jednak, że ową zrobię sobie już w pokoju. W wyjątkowo ekspresowym tempie zjadłam całą moją kolację, pozostawiając jedynie pokaźną ilość ketchupu. Ze zwieszoną głową, ponieważ zeszło się już paru uczniów pokierowałam się w stronę miejsca, w którym można było odłożyć brudne naczynia. Gdybym postawiła jeden krok mniej, bądź szłabym z głową w górze nie wylądowałaby na mnie znaczna część talerza, nie kogo innego jak Naomi. Ona też zresztą została solidnie ubrudzona ketchupem, który pozostał na moim talerzu. W moich włosach, odnalazłam kawałki fasolki i sosu, natomiast wiśniowy sweterek, tak bardzo przeze mnie lubiany został brutalne ufajdany pozostałą częścią talerza Naomi, która wyglądała jednak nieco lepiej niż ja, ponieważ ketchup pokrywał jedynie niewielką część jej klatki piersiowej. Średnio wiedziałam co zrobić, wiedziałam jedynie, że musimy się stamtąd ulotnić. Niewiele myśląc, rzuciłam tacę na pobliski stolik i pociągnęłam delikatnie za rękaw brunetkę, która bez większego sprzeciwu skierowała się za mną.
-Przepraszam, odciągnęłam cię od twojej kolacji- mruknęłam z przekąsem.

[Naomi?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)