- Zobaczymy, kto tu ma konia wyścigowego! – krzyknęłam do
Jennefer. Dodałam jeszcze mocniejszej łydki Empikowi, który na początku „miotał
mi się jak szatan’, lecz później, przy lekkim zaostrzeniu pomocy i skierowaniu
w dobrą stronę wyrwał się do przodu. Automatycznie stanęłam do półsiad.
- Dalej, Empiś, uda ci się! – łydka, którą otrzymał była już
naprawdę mocna. Empiryk z wyraźnym zadowoleniem rzucił się jeszcze dalej, układając
nogi do wyścigowego cwału. Mknął coraz szybciej do wyznaczonej mety – toru
crossowego. Z wielką satysfakcją minęłam metę,
później ostrożnie zwolniłam, a ukochany konik z widocznym „grymasem’
zaczął swoje cyrki – raz po raz robił mi baranki albo stawał dęba, na co ja z
wdziękiem odchylałam się raz w jedną, raz w drugą stronę przygotowana do takich
przedstawień. Wydawał się mówić „To już koniec?! Chcę jeszcze, nie zatrzymuj
mnie!”.
- jesteś najwspanialszym konikiem na świecie! – szepnęłam do
jego ucha, wykorzystując okazję, że akurat miałam go blisko. Po chwili jednak,
widząc zdezorientowane spojrzenie Jen, która zresztą dotarła do celu sporo po
nas, powiedziałam stanowczo – No już, spokojnie, nie m tych żartów.
Pewniej usiadłam w siodle, na co Empik odpowiedział mi
zrównoważonym zachowaniem.
- Szczerze – tuż obok toru jest jezioro, kusi mnie o wiele
bardziej, niż cross – powiedziałam z uśmiechem do mojej towarzyszki.
- Jak tam chcesz – usłyszałam odpowiedź, po czym wykonałam
lekki zwrot na zadzie i przeszłam do szybkiego, majestatycznego kłusa. Musze
powiedzieć, że chociaż galop jest zdecydowanie najlepszym chodem Empiego, to
jednak często już w kłusie czuję się, jakbym latała, jest on fantastycznie
lekki. Wyciągnęłam go trochę, nie pozwalając jednak na zagalopowanie. W końcu
do jechałyśmy do brzegu, po krótkim zatrzymaniu ostrożnie, powolnym stępem
pchnęłam konia na wodę. Nie zamierzałam schodzić, w końcu uwielbiam takie
wejścia. Gdy woda siedząc w siodle dosiągała mi do łydek, przełożyłam nogę
przez szyję wierzchowca, wyjęłam drugą nogę ze strzemienia i już miałam zsunąć
się. Przeszkodziło mi w tym mocne pchnięcie w plecy, dzięki któremu zamiast
spokojnego zejścia z impetem plusnęłam do cieczy. Empiryk odskoczył jak
oparzony, ale na szczęście od razu zdążyłam złapać jego wodze.
- O ty… - popatrzyłam się chytrze na Jennefer, która
uśmiechała się niewinnie. Podbiegłam do niej i pociągnęłam ją za nogę, w
efekcie i ona znalazła się w wodzie. Po chwili obie wesoło chlapałyśmy się
wodą, a konie, które na początku były dość zdezorientowane i zastraszone, teraz
nawet przyłączyły się do zabawy.
<Jen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)