wtorek, 27 grudnia 2016

Od Phoebe C.D Luke'a

Wzięłam mój cały dobytek z dotychczasowego łóżka  (czyt. Jeden plecak i luźno zapięty kask) i zamykając ostatni raz drzwi, przebrnęliśmy o 40 pokoi w dół.Nowe lokum chwilowo było puste, choć nie uważałam tego za minus, w końcu obędzie się bez zbędnych rozmów, do których raczej nie byłam nastawiona prze-pozytywnie. Chwilowo wystarczyła mi obecność Luke`a i swoja własna.
Nikt z nas nie miał kreatywnego pomysłu na spędzenie tych może z dwóch godzin, więc zrobiliśmy to, co i tak nas czekało - rozpakowaliśmy się.*dum,dum,duum*.
W tym czasie nie przeszło między nami za wiele dialogów, poza oddzielnymi zdaniami typu "Ta półka jest wolna?" czy "Pomożesz mi włożyć plecak na szafę?" (to akurat kierowane z mojej strony). Raz czy dwa do pokoju weszli inni współlokatorzy, ale nie na długo, bo zaraz wychodzili na jakieś nieznane nam spotkania, o których zresztą nawet nie chciałam wiedzieć. Poza tymi nudnymi, suchymi czynnościami, w sumie tylko dowiedziałam się że Luke mieszkał w Stanach Zjednoczonych (jak zresztą 3/4 uczniów, ale... kto by się tam przejmował). Odkryłam również że ma naprawdę przyjemny głos - w pewnym momencie zaczął nucić jakąś piosenkę, przy której mogłabym się teraz położyć i zasnąć. Broniłam się jednak rękami i nogami by tego nie zrobić, w końcu nie wyglądało by to za inteligentnie.
Po dłuższej chwili trwającej ponad godzinę, zaczęliśmy poszukiwania stołówki. Niby to nie miało być takie trudne, w końcu była w tym samym budynku, jednak jak to ja, nie byłam zbyt dobra w orientacji. Na szczęście tym razem chłopak przejął kontrolę nad mapą. Zresztą bardzo trafnie gdyż trwało to trzy razy krócej od wycieczki do stajni, choć Luke postanowił to z grzeczności przemilczeć, mimo że czułam iż pod ciemną szybką okularów, śmieje się z mojej wcześniejszej zguby.
Na kolację była jajecznica - nic specjalnego, w końcu to tylko jajka z niewielkim dodatkiem szynki. Tak też stwierdził mój organizm, który nakazał mi jedynie grzebać widelcem w potrawie, nawet nie próbując się tym najeść.
Nie powiem że nie - Akademia była naprawdę luksusowym miejscem i gdybym miała takie możliwości, dałabym jej ponad miarę gwiazdek hotelowych. A może po prostu za mało widziałam? No nic, uznajmy że jak na moje gusta jest naprawdę wysokiego poziomu. Zresztą samo Miami robi naprawdę dobre i nowoczesne wrażenie, mimo że Nowy Jork to jedno z tych "sławnych i popularnych" miast, a ja z niego nie wychodziłam przez całe życie. A co tyczy się tutejszych czterokopytnych stworzeń - cóż, każdy z nich wygląda na naprawdę sportowe i mądre konie choć pozory mogą mylić. Wydaje mi się jednak że to mało prawdopodobne. A ludzie ... co prawda nie znam tu prawie nikogo, jednak zerkając na uczniów na korytarzu i na stołówce, - tak, to nie są byle jakie osoby. Skoro już wyrażam swoją ocenę do wszystkich szczegółów akademii, to muszę wam powiedzieć że wykwintniejszych budynków jeszcze nie widziałam. Same stajnie, ani trochę nie przypominały drewnianej zlepki desek u mojej babci - co to to nie! Każdy szczegół był dopracowany, nawet detale framug boksu czy okien. Nie byłam do końca pewna czy się tu odnajdę, ale do odważnych świat należy! (choć jakoś mi się nie widzi rola odważnej osoby).
- Hej... Phoebe! - usłyszałam czyiś męski głos, więc poderwałam do góry głowę. Luke szturchał mnie w ramię starając się wybudzić z rozmyślań nad jajecznicą. Rozejrzałam się dookoła i ze zdziwieniem stwierdziłam że połowy uczniów nie ma już w pomieszczeniu a druga połowa właśnie wychodzi. Sam chłopak zdążył już odnieść tackę i cierpliwie poczekać na moje przebudzenie. I chyba właśnie nadszedł kres jego dzisiejszej cierpliwości.
Przerażona faktem że zostałam tylko ja z pełnym talerzem, zaczęłam wpychać sobie ogromne ilości jajka do buzi, ignorując to że z każdą sekundą wyglądam coraz bardziej jak napchany chomik. Zresztą Luke`owi chyba to samo przyszło do głowy bo całą mocą próbował powstrzymać śmiech. Przełknęłam wszystko za jednym razem i truchtem podbiegłam do metalowego stojaka, by oddać talerz i dołączyć do chłopaka, który wciąż starał się mi towarzyszyć.
Była już dwudziesta więc gdy jako ostatnia zamknęłam za sobą drzwi czterdziestki, cała grupa już była w środku. Carl oznajmił wszystkim głośno, jaki to on jest zmęczony i padł na łóżko, by potem do rana już z niego nie wstać. Cassandra cicho zajęła dolne łóżko i teraz grzebała coś w smartfonie, więc nie było chyba żadnej osoby która mogłaby zacząć kreatywną rozmowę. A więc ustaliliśmy między naszą trójką kolejkę do łazienki, w której ja zajęłam drugie miejsce. Podczas tego dłużącego się czekania, udało mi się wydobyć książkę Erin Hunter "Wojownicy", która mimo że należała raczej do przedziału młodszych ode mnie osób, to nigdy mi się nie nudziła, w końcu o kotach mogłam słuchać godzinami, zresztą tak samo jak o innych zwierzętach.
Gdy już udało mi się zmyć pod prysznicem ciężar dzisiejszego dnia, przynajmniej częściowo, ponownie zatopić się w rozmazanym świecie BezSoczewek-iOkularów i przejść między krzesłami czy szafkami, zwinęłam się w kłębek pod kołdrą. Co prawda nadmiar emocji nie pozwalał mi szybko zasnąć, bo dopiero gdy zgasły wszystkie światła i wszyscy współlokatorzy, łącznie z Luke`em, ostatnim w kolejce, znaleźli się w swoich przytulnych łóżkach, zapadłam w słynnych objęciach Morfeusza.
*****
Była 5:02. Od kiedy wstaje o takiej godzinie? Cóż, od dzisiaj. Witamy w Jeździeckiej Akademii! No cóż, trzeba się będzie przyzwyczaić.
Zeszłam po omacku na dół i dopełzłam niczym ślepy kret do stolika na którym wczoraj odłożyłam okulary. Zaczęłam szukać oprawek, jednak nigdzie nie mogłam ich znaleźć - ani na ani pod szafką. Zaczęłam nieco panikować, w końcu rzadko kiedy gubię tak cenną w moim życiu rzecz.
- Luke...? - prawie pisnęłam. Chłopak wydał z siebie coś na wzór mruknięcia, informując mnie o swojej obecności. - Widziałeś gdzieś moje okulary...?
<Luke? Ależ ja kreatywna, wiem xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)