Dziewczyna po komunikacie pobiegła w stronę telefonu. Zaczęła
wydzwaniać, ale najwyraźniej nie dostawała odbioru. Po jej wyjaśnieniu
wszystko zrozumiałem. Jej matka mogła zostać poszkodowana. Chwilę
później dziewczyna stała na dworcu a ja jej machałem. Pociąg ruszył a
dziewczyna najpewniej rozsiadła się wygodnie.
Kilka dni później
Dziewczyna codziennie mnie informowała o stanie swojej mamy. Szczerze
mówiąc nie za bardzo mnie to interesowało, ale wiedziałem co czuje. Mi
umarła matka, niedawno. Za dwie godziny miałem stawić się na dworcu by
odebrać ją i jej mamę, gdyż chciała pobyć z córką. Lila nie wychodziła z
pokoju, a ja przynosiłem jej codziennie żarełko. Miałem nadzieje, że im
smakowało, choć jednoznacznie codziennie dostawałem pusty talerzyk.
- Lepiej z mamą?- zapytałem kładąc rękę na jej ramieniu.
Dziewczyna momentalnie mnie odepchnęła, ale się uśmiechnęła.
-Jest ok…-odpowiedziała jednak trochę smutno.
-Dziewczyno…! Twoja mama żyje! Ciesz się…- odrzekłem szybko.
Do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
-Nie rozumiesz!!!-wrzasnęła- Ty nic nie rozumiesz…
Powiedziała i pobiegła. Ja oparłem si o ścianę i głośno odetchnąłem.
Poszedłem za nią i dostrzegłem ją siedzącą na ławce i szlochającą.
-To prawda… nie wiem -powiedziałem.- Ja…-zawiesiłem głos.
- Dwa tygodnie temu straciłem matkę….-dodałem
<Lily? Sorry, ale komóka i ja to ZUE połączenie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)