piątek, 30 grudnia 2016

Od Aevy C.D Daniela/Abihraja

Widziałam Sahar, lecz po chwili usłyszałam tętent kopyt koni, więc uciekłam. Niech mi wszyscy dadzą spokój! Dlaczego oni nie rozumieją, że ja na razie nie chcę wracać! Wszyscy na chama chcą zmienić moje życie! Udało mi się ich jakoś zmylić. Danielowi może jeszcze pozwolę znaleźć, ale nie Abihrajowi. Po znalezieniu jaskini na schronienie rozmyślałam o .... życiu jak i rodzinie. Przez ponad 6 miesięcy nie widziałam Daniela, ani on mnie... Czy mnie nadal kocha? Czy szuka ze względu na to, że urodzę mu dzieci? Nie wiem... A czy chciałam się o tym przekonać? Nie wiem. Sama już niczego nie byłam pewna.... Z drugiej strony nie chciałam by dzieci dorastały bez ojca, a z drugiej nie chciałam widzieć Abihraja na oczy. Spokojnym krokiem przemierzałam las w samotności i nie chciałam na swej drodze spotkać nikogo... Wolałam własne towarzystwo... Wybacz Daniel, lecz ... na razie chcę być sama... I też sama będę musiała poradzić sobie z porodem. Może spotkam szamankę i ona mi pomoże? Coś jednak było nie tak... Czułam jak ktoś mnie obserwuje... Zza krzaków wyskoczyło dwóch Komanczów. Jeden z nich został ugodzony przez kogoś strzałą drugi tak samo... Przeraziłam się, a zza drzewa wyszedł jakiś Indianin.
- Nazywam się Otetiani i pochodzę z plemienia Czejenów..
- Aeva i plemię Apaczów - powiedziałam

- Co kobieta w ciąży robi z dala od swojego męża? - spytał
Milczałam. 
- Musiałam. Odejść na jakiś czas. - wyjaśniłam
Otetiani nie pytał o nic więcej, lecz zgodził mi się towarzyszyć. Otetiani był osobą bardzo odważną jak i lojalną, która szanowała poglądy innych, bez względu na to jakiej rasy byli. Był aż na podziw wyrozumiały i opiekuńczy. I takiego brata chciałabym mieć, ale nie mam, który by potrafił uszanować mój wybór i mnie wspierać. Po kilku dniach wspólnej wędrówki mu zaufałam i opowiedziałam mu swoją historię. Otetiani tylko się uśmiechnął i nie uznał mojego wyboru za haniebny jak to zrobił Abihraj. Ucieszył mnie ten fakt, że mam sprzymierzeńca... Zgodziłam się z nim iść do jego plemienia, gdzie mogłam urodzić na spokojnie dzieci, gdyż czułam, że niedługo już urodzę. Który to miesiąc? 7-8? Jeśli o miesiąc się wcześniej urodzą to nic złego się nie stanie. Mam nawet imiona dla nich: Winnetou, Nscho-tschi, Chandarika i Hiresh .... Piękne imiona dla dzieci... Szkoda, że nie ma Daniela przy mnie...
- Wiesz, że przy porodzie najlepiej, żeby był twój ee..narzeczony? - zagadnął
- Masz rację... Znajdziesz go? Ja tu poczekam Otetiani ... - ładnie poprosiłam go, na co się zgodził...

Jednak nadal nie byłam pewna swej decyzji... Czekając tak na nich zostałam zaatakowana przez Komanczów znowu... Dla wyjaśnienia Komancze są wrogami Apaczów... Więc miałam ogromny kłopot.... Związali mi ręce i zabrali mnie do swego obozu... Wiedziałam, co mnie czeka... Śmierć. Komancze żadnego Apacza nie oszczędzali i mnie również miałam nadzieję, że Otetiani i Daniel mnie uratują, ale miałam do tego mniejsze nadzieję... Wódz Komanczów spojrzał na mnie, lecz widać było, że nie odpowiada mu to, że jestem w ciąży... Długo się zastanawiał, co ze mną zrobić, co było dziwne... Jednak zdecydował się na moją śmierć.... W męczarniach ..... I było po mnie...
 

<Daniel??? Abihraj?? Dan tobie też zostawiam opisanie porodu, jeśli chcesz tygrysku ;) A i jak coś to Otetiani poszedł tylko po ciebie, więc ty pierwszy odpisujesz >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)