wtorek, 27 grudnia 2016

Od Jade - zadanie 5

- Jeden, drugi, trzeci... - Liczył na palcach Jaden, obserwując, jak samochody przecinają przydomową ulicę. Choć nie znał wszystkich, to starał się choć w małym stopniu przybliżyć nam ich marki, kolory, kształty felg.. Od małego widać było, że motoryzacja to jego konik. Ojciec z początku uśmiechał się na widok syna, który dzieli jego zainteresowania, jednakże ostatecznie skarcił go głośnym, stanowczym poleceniem. Od zawsze nie lubił, gdy przeszkadzano mu w pracy - wtedy akurat zajmował się papierkową robotą, którą szef zlecił mu do domu. Była niedziela, z pozoru ta z tych najzwyklejszych - mieliśmy z bratem po niecałe pięć lat, a już byliśmy świadomi tego, co się dzieje - rodzice oddalali się od siebie z każdą kłótnią, każdą obelgą, każdym krzywym spojrzeniem. I tego majowego ranka nie było matki w domu. Charlotte wolała zostawiać nas na całe dnie z ojcem, podczas gdy sama chodziła po centrach handlowych, uganiając się za swymi bogatymi koleżankami - każde z nich miały emerytowanych mężów, podczas gdy nasz ojciec ledwo przekroczył okres dorosłości - wtedy był przystojnym trzydziestolatkiem, o jakże niebanalnym wyglądzie. Jednakże, i on nie był święty. Za cel w życiu postawił sobie karierę, a dopiero po niej była kochająca, wzorowa rodzina. Nie ukrywam, cierpieliśmy z Jaden'em, każde na inny sposób. On nadrabiał swoją gadatliwością, podczas gdy ja - wręcz przeciwnie, siedziałam jak mysz pod zmiotką, przyglądając się rozwojowi sytuacji niby obojętnie, choć w wewnątrz czułam się pusta. Tak bardzo pusta, samotna, zostawiona jakby... Sama sobie. Odreagowywałam na świeżym powietrzu - mimo młodego wieku, niestraszne były mi strome dachy, rynny, czy też parapety. Chwytałam się czego tylko mogłam, aby niepostrzeżenie wyczołgać się z domu, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Właściwie, to udawało mi się to za każdym razem - Scott, mój ojciec, nie wiedział o ani jednym wyjściu z domu. O matce nie wspominając, gdyż ona właściwie nie wiedziała, czy ma dwóch synów, czy może dwie córki.. Odbiegała od matki idealnej, nie dało się tego ukryć.
Tak też, podczas gdy Jaden spoglądał przez kuchenne okno na ulicę, a tata zajmował się swym biznesem, ja, mała blondynka, siedziałam na krześle spożywając swoje ulubione, czekoladowe płatki, dyndając przy tym nogami, nie dosięgającymi jeszcze do ziemi. Przeżuwałam je po cichu, starając się zniwelować każdy ewentualny szelest, mogący wydobyć się z mojego otworu gębowego. Od małego czułam do ojca respekt, zwłaszcza, kiedy ten siedział po drugim końcu stołu. Odkąd tylko pamiętam, starałam się unikać posiłków - nie to, że nie byłam głodna - po prostu chciałam uniknąć wysłuchiwania kłótni, gdyż zazwyczaj miały one miejsce właśnie w tej naszej malutkiej, cieplutkiej jadalni. Każdy posiłek spożywałam wręcz niczym zaprogramowany robot - robiłam to tylko po to, aby nie odczuwać tego cholernego, jakże nieprzyjemnego burczenia w brzuchu. Można w sumie uznać, że od małego byłam w pewnym stopniu anorektyczką... Jednak nie o tym.
Po odniesieniu pustej miski zawędrowałam do pokoju, który jeszcze wtedy dzieliłam z bliźniakiem. Dało się jednak zaobserwować różnicę, w którym momencie rozpoczyna się królestwo małej Jade, a w którym ciut wyższego blondyna - na mojej połowie wujek Robert, zajmujący się z ojcem odnową naszego domu wymalował trochę nieudolne, jednakże dla mnie zawsze intrygujące, końskie łby, a na połówce Jaden'a było mnóstwo, naprawdę bardzo dużo plakatów wytarganych z gazet o motoryzacji, czy też o tych opowiadających o piłce nożnej, którą również był zainteresowany. U mnie znaleźć można było mnóstwo lalek, kucyków i innych dziewczęcych pierdół, podczas gdy mój brat miał same samochody i mnóstwo klocków.
Usiadłszy na swym łóżku wyglądałam poza otwarte okno, które na moją wyraźną dyrektywę znajdowało się tuż nad nim - tak, że mogłam spokojnie przez nie oglądać okoliczne pola, choć były one naprawdę daleko w stosunku do naszego domu. Wtedy też, zdałam sobie sprawę, że robi się popołudnie, a mamy nie ma tak, jak obiecała, w domu. Mimo wszystko, byłam zaniepokojona na tyle tym faktem, że powiedziałam o tym ojcu - o dziwo oderwał się od swojej pracy, uporczywie wydzwaniając do swej małżonki. Odebrała jednak jej najlepsza przyjaciółka, podając równocześnie adres szpitala, w którym leżała matka. Miała wypadek samochodowy, kiedy to wymusiła na drodze pierwszeństwo. Nie miała żadnych szans, kiedy okazało się, że wpadła pod rozpędzonego tira.
W drodze na odpowiednią ulicę nie zdawaliśmy sobie jeszcze z bratem sprawy, co tak naprawdę się stało - zareagowaliśmy na tą wieść, jak na taką mówiącą, że nasza koleżanka ma grypę, więc nie będzie jej w poniedziałek w przedszkolu. Było nam jej żal, współczuliśmy jej, jednak wpadliśmy w rozpacz dopiero wtedy, gdy okazało się, że nasza rodzicielka nie żyje. Umarła bez słowa pożegnania. Tak po prostu. Odeszła, zostawiając nas z ojcem, który nawet nie drgnął na tą wieść. Był silny, właśnie dla nas. Nie uronił ani jednej łzy. Zakrył jedynie ukochaną srebrną folią, życząc jej wiecznego spoczynku, tam, jak nam tłumaczył - w niebie. Wtedy czuliśmy do niego urazę - nie dość, że nie dawał po sobie poznać żałoby, to jeszcze ściągnął po nas sąsiadkę, u której pomieszkiwaliśmy równy tydzień. Dopiero później, wkraczając w wiek dojrzewania, zrozumieliśmy, o co w tym wszystkim chodziło - nie chciał, abyśmy go widzieli w takim stanie, więc przeżywał śmierć Charlotte w środku. Podczas gdy ja, budziłam się jeszcze przez kilka następnych lat z koszmarami, wyrzutami sumienia, pewnym smutkiem - w końcu, mama, najważniejsza osoba w życiu dziecka nie była przy tym, jak poznawałam swoją pierwszą miłość, nie widziała, jak odnoszę sukcesy, nie widziała, jak popadam w kompleksy. Marzyłam, że podaruję mi swą suknię na mój własny, wymarzony ślub, że pozna wybranka mego serca, będzie patrzeć z dumą, jak spełniam swoje marzenia... Dzień jej śmierci był najgorszym dniem w moim życiu. Pełnym żalu, smutku, pustki...

dostajesz 45 punktów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)