poniedziałek, 26 grudnia 2016

Od Naomi C.D Lily

Pędziłyśmy tak szybko, że aż inna rzeczywistość zamazała się. W końcu, a raczej dość szybko dotarłyśmy do akademii, od razu zsiadając z koni. Jazgot był tak wielki, że ledwo mogłam coś zobaczyć, no ale muszę w końcu szybko znaleźć Mię. Chwyciłam za wodze Empika, na którym jechałam i zaczęłam szukać kogoś godnego do popilnowania koni na tą chwilkę.
- Esma, chodźże tutaj! – krzyknęłam do brunetki, po czym wcisnęłam jej wodze do rąk – Popilnujesz Empiego i Valegro.
Dziewczyna była trochę zdziwiona i zdezorientowana zarazem, ale raczej nic sobie nie zrobi od chwilki stania. Pobiegłam do gabinetu pani Mii, ale zastałam ją już przed akademikiem.
- Chodźcie szybko za mną – powiedziała i poszła w znanym tylko sobie kierunku, a my za nią. Po chwili zobaczyłyśmy coś strasznego... Scena wyglądała jak pobojowisko. Abi, moja kochana sunia zaciekle broniła się przed jakimś bezpańskim psem, Za kundelkiem stało jeszcze kilka innych psów, też widocznie zaniedbanych i bez obroży. Wszystkie bez wyjątku miały liczne rany.
- Abi, zostaw! - wydusiłam, a później rzuciłam się na jedyną suczkę w tym towarzystwie, na szczęście miała obrożę. Abi jeszcze w moich rękach miotała się jak szatan, mimo uspokojeń.
- Zadzwoń po weterynarza! - krzyknęłam do Lily, albo do Mii, nie wiem dokładnie. Później przypomniałam sobie jedno - Abi rany wytrzyma, jest silna, ale ja jej nie wysterylizowałam...
***
Razem z Lilką siedziałyśmy w przedsionku gabinetu weterynarza i czekałyśmy na wyniki. Brunetka próbowała mnie pocieszać opowiadając głupie kawały, z których ja, jako blondynka głupio się śmiałam. W końcu, po długich oczekiwaniach z gabinetu wyszedł mężczyzna.
- Na szczęście sunia nie został zapłodniona, Ma liczne rany, ale się z nich wyliże.

<Lily? Tak mi się nie chcee... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)