- Hmm… - zawahałam się – Zapomniałam. Wybacz. Skleroza mnie w dość młodym wieku dopada… Nie jestem z tego specjalnie dumna.
Uśmiechnęła się.
- No dobra… To w czym Ci pomóc?
Dziewczyna pokazała mi co mam robić, przez co przez następne 20 minut
panowała w pokoju cisza. Układałam wyznaczone rzeczy na miejsce, co
jakiś czas tylko spoglądając na dziewczynę, która zajmowała się czymś
innym.
Dopiero po 20 minutach oderwałyśmy się od pracy.
- Chodźmy pojeździć… Potem pomogę Ci się jeszcze rozpakować. Sydney potrzebuje trochę towarzystwa i ruchu.
Kiwnęła głową.
Skierowałyśmy się w kierunku stajni, po drodze rozmawiając. Maja pytała
się mnie o różne rzeczy związane z akademią, a ja musiałam na nie
wszystkie odpowiadać.
Po niedługiej drodze dotarłyśmy wreszcie do stajni, gdzie dziewczyna
podziwiała prawie każdego konia po kolei. W końcu, po bardzo długich
namysłach wybrała konia do jazdy.
- Mogę wziąć Eldorado?
- Jasne. Ja pojadę na Sydney.
- To twój koń?
- Sydney? Tak…
Maja wzięła się za oporządzanie Eldorado, a ja w tym czasie poszłam do drugiej stajni, gdzie czekała na mnie klacz.
- Cześć – przywitałam klacz – Stęskniłam się za tobą od wczoraj, wiesz?
Klacz zarżała przyjaźnie w odpowiedzi . Czyli powitanie takie jak zawsze. Uśmiechnęłam się.
- Pojeździmy trochę?
Nie czekając na odpowiedź pobiegłam do siodlarni i wzięłam cały sprzęt.
Siodłanie zajęło mi naprawdę niedużo czasu. Klacz przez cały ten czas stała grzecznie w boksie i ani razu mi nie przeszkodziła.
Kiedy skończyłam poszłam pod główną stajnię, gdzie zastałam już Maję.
- Długo czekasz? – zapytałam.
<Maja? Wybacz, że tak długo i takie krótkie, ale wiesz święta idą, a wena wzięła urlop… >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)