sobota, 24 grudnia 2016

Od Alexandry C.D. Holiday + zadanie 3

-Holi, Edward ma jutro urodziny i chciałam mu zrobić przyjęcie. Pomogłabyś mi? - Przysiadłam na brzegu łóżka czekając na odpowiedź dziewczyny, która po chwili szeroko się uśmiechnęła.
-Oczywiście! W ogóle taka słodka z was para!-Ruda poderwała się z łóżka, na co ja jęknęłam.
-Proszę Cie, nie zaczynaj znowu...
-Dobra, dobra ja wiem swoje, ty wiesz swoje. Co miałabym zrobić?
-Ekhmm pojedź gdzieś z nim, byleby nie konno, najlepiej od dziewiątej do osiemnastej. Ja zajmę się resztą. - Dziewczyna skinęła głową, a ja wróciłam do pokoju. Położyłam się dość wcześnie, żeby od rana zająć się przygotowaniami.
Wstałam o siódmej i zanim jubilat się obudził opuściłam pokój. Za zgoda kucharek rozpoczęłam swoje rządy przy piekarniku. Zrobiłam masę do babeczek, którą wlałam do form i włożyłam do pieca. Zabrałam się za robienie tortu. Na spodzie znalazł się biszkopt, który następnie naprzemiennie wraz z kremem śmietankowo-jagodowym był przekładany, aż wreszcie tort miał pięć poziomów. Włożyłam go do lodówki, żeby z tężał . Wyjęłam babeczki, które ozdobiłam .







Odstawiłam je na parapet, żeby ostygły. Zrobiłam sałatki i zabrałam się za ozdabianie tortu. Równo o dziewiątej dostałam sms'a od Holiday.
H: My już w drodze po "nowego konia" ;-)
Po kilku minutach dostałam kolejną wiadomość.
E(dward): Zobaczymy się dopiero wieczorem :-(. Holi na siłę wpakowała mnie do samochodu.
A(lex): Będę czekać :-*
E: Już tęsknie
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam kończyć pracę. Siedziałam i z idealną precyzją starałam się ułożyć owoce. Wreszcie po godzinie włożyłam wszystko do lodówek.



Ruszyłam do salonu, gdzie z pomocą chłopaków pozsuwałam wszystkie meble pod ściany. Przynieśliśmy drabinę i pod sufitem zaczęliśmy wieszać łańcuchu oraz wielki napis "STO LAT!" Caleb i Castiel zajęli się dmuchaniem balonów co nie szło im zbyt dobrze, dlatego kiedy skończyliśmy rozwieszać dekoracje pomogliśmy im. Nakryłam stołu obrusami i dałam chłopakom wyraźne wytyczne co maja zrobić natomiast ja ruszyłam do samochodu. Pożyczyłam czerwonego pick-up'a i ruszyłam w drogę do Miami. Po ponad godzinie kręciłam się po centrum handlowym. Najpierw skierowałam się do po plastikowe kubki, talerzyki i sztućce. Następnym punktem na liście były napoje oraz przekąski, w postaci chipsów, popcornu itp. Zostawiłam dotychczasowe zakupy w samochodzie i ruszyłam na poszukiwania prezentu. Skierowałam się do sklepu jeździeckiego, w którym spędziłam godzinę. Kręciłam się między półkami szukając odpowiedniego kompletu. Wreszcie zdecydowałam się kupić coś dla Hollywood'a. Zdecydowałam się na błękitny czaprak ujeżdżeniowy w zestawie z owijkami oraz kantarem. Dorzuciłam do tego smakołyki dla całej trójki, i zapłaciłam za wszystko. Ostatnim punktem był prezent bardziej osobisty. Zaszłam do jubilera, gdzie wybrałam srebrny zegarek. Wpakowałam wszystko do samochodu i ruszyłam w drogę powrotną. Czas leciał nie ubłaganie szybko, a ja miałam tyle jeszcze do zrobienia. O piętnastej wreszcie dotarłam na podjazd akademii. Wyleciałam z pick-up'a jak pocisk wraz z prezentami. Zapakowałam je w pokoju i zaniosłam do salonu. Odłożyłam je na odpowiednie miejsce, a potem zabrałam się za rozkładanie talerzy wraz z kubkami i sztućcami, Nerwowo spoglądałam na zegar, którego mała wskazówka biegła coraz szybciej. Wreszcie parę minut po szesnastej ruszyłam do stajni sprawdzić czy Caleb i reszta zrobili to o co ich prosiłam. Doznałam miłej niespodzianki, kiedy odkryłam, że wszystkie konie były czyste, a na korytarzu nie było ani źdźbła słomy. Zerknęłam do Angela, który miał zaplecione warkoczy tak samo jak Jutrzenka. Ruszyłam do kuchni, z której zabrałam wszystko oprócz tortu. Zaczęłam rozkładać sałatki, chipsy, babeczki oraz napoje. Tak się w to wciągnęłam, że nawet nie zauważyłam kiedy na zegarze, zawitała godzina siedemnasta. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Potem na suche już ciało założyłam bordową, przylegającą do ciała sukienkę bez ramiączek, która sięgała mi lekko przed kolano. Włosy lekko podkręciłam lokówką, i ku mojemu zdziwieniu całkiem nieźle wyszedł mi makijaż. Raczej nie należę do dziewczyn, które lubią się malować, ale dzisiaj przeszłam sama siebie. Założyłam czarne szpilki i wyszłam z łazienki. Nagle dostałam wiadomość.
H: Przepraszam...
-Cholera!-Warknęłam słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Złapałam szybko szlafrok, który narzuciłam na siebie.
-Boże! Mam jej już dość. Musieliśmy jechać ponad sto kilometrów, żeby później Holiday stwierdziła, że nie podoba jej się żaden koń. Mam ochotę położyć się i obejrzeć jakiś film z tobą. - mruknął brunet przytulając się do moich pleców.
-To idź pod prysznic.- Edward jęknął i ruszył do łazienki. Kiedy tylko zamknął drzwi, zrzuciłam z siebie szlafrok i wyjęłam z szafy chłopaka wszystkie ubrania oprócz koszuli i czarnych spodni. Ciuchy zaniosła, do Castiel'a i zwołałam wszystkich do stajni, sama jednak poszłam do kuch po tort.
E: Gdzie jesteś i co się stało z moimi ubraniami? :-(
A: Coś się dzieję z Angelem, potrzebuje twojej pomocy.
Nie doczekałam się odpowiedzi dlatego, wiedziałam , że brunet biegnie już do stajni.
A: Holi, Edward już idzie. Zakryjcie mu oczy i zaprowadźcie do salonu.
H: Oki, już się robi.
Po kwadransie słyszałam tupot nóg, a goście ustawili się pod ścianami, a na środku stał dziewiętnastolatek z zasłoniętymi oczami. Zapaliłam świeczki i dałam znak Rudej, żeby zdjęła mu opaskę.
-NIESPODZIANKA!- Krzyknęli wszyscy, a ja ruszyłam w stronę chłopaka z tortem. Nie wiem czy był bardziej był wpatrzony we mnie czy w tort. Uśmiechnęłam się i wyszeptałam cicho.
-Pomyśl życzenie.... - Chłopak zdmuchnął je, a znajomi zaczęli doskakiwać do niego z prezentami. Odłożyłam tort i pokroiłam go. Zabrałam prezenty i ustawiłam się jako ostatnia w kolejce. Wreszcie po paru minutach stanęłam przed Edwardem, który od razu objął mnie w tali.
-Ty zła kobieto, od dawna to planowałaś..-Mruknął mi do ucha. Nie odpowiedziałam tylko wręczyłam mu najpierw czaprak wraz z dodatkami. - Dziękuje, będzie idealnie pasował.
- To jeszcze nie wszystko. - Chłopak wpierw odłożył prezent, a potem ponownie stanął przed mną. Wyciągnęłam pudełeczko z zegarkiem .
-Skąd wiedziałaś?- Zapytał zakładając prezent.
-Ostatnio przyglądałeś się mu, kiedy byliśmy na zakupach. - Brunet objął mnie mocno w tali, i złączył nasze usta. Zarzuciłam mu dłonie na szyje, a tłum zaczął pogwizdywać i klaskać.
-Przepraszam Was gołąbeczki, ale pora na tort i zabawę. - Holiday rozdzieliła nas prowadząc jubilata w stronę tortu. Edward rozdawał każdemu po kawałku i jako ostatni podszedł do mnie.
-Wyglądasz szałowo. - Mruknął gardłowo mi do ucha, a po plecach przeszedł mnie dreszcz.
-Nie można was zostawić na sekundę, bo znów się do siebie kleicie.
Ruda porwała mnie do stołu z przekąskami.
-Opowiadaj! - Pisnęła, a ja jęknęłam.
-Umówmy się tak, że porozmawiamy o tym jutro, jak będziemy same.- Odparłam, a dziewczyna kiwnęła głową. Jedzenie znikało ze stołu w zastraszającym tempie, a ludzie bawili się wspaniale. Postanowiliśmy wraz z Edwardem zanieść prezenty do pokoju, żeby było więcej miejsca do tańczenia oraz żeby żaden nie uszkodził się przez przypadek. Wreszcie po kwadransie wszystko leżało w naszym pokoju .
-Jesteś kochana. - Brunet objął mnie w tali i wróciliśmy na salę. Dochodziła pierwsza, przez co ludzie zaczęli się zbierać. O drugiej w salonie zostałam jedynie ja. Postanowiłam posprzątać, żeby nie mieć problemów u p.Rose później. Zaniosłam brudne naczynia do kuchni, gdzie je pozmywałam. Następnie zaczęłam zamiatać i wyrzucać plastikowe nakrycia. Koło czwartej wreszcie zmęczona położyłam się do łóżka.

Holi?

 Brawo, dostajesz 50 pkt. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)