Byłam wykończona. Przed oczami latały mi czarne kropki, może z powodu zmęczenia, stresu albo skutek hiperwentylacji. Jednak byłam szczęśliwa. Trzy piękne dziewczynki. Na razie pielęgniarki zajmowały się dziećmi, a w tym czasie miałam chwilę, żeby porozmawiać z Castielem.
- Dziękuje - wyszeptałam
- Nie musisz - pochylił się i mnie pocałował
- Wiesz jak Cię kocham, prawda?
Ujrzałam w jego oczach błysk.
- Ja Ciebie też - znów delikatnie musnął moje wargi - A teraz ważniejsze tematy, jak nazwiemy dzieci?
- Każdy rzuca trzy propozycje? Wybierzemy najlepsze - zaśmiałam się
- Nietypowy sposób wyboru, ale się zgadzam
- Myślałam nad tym już kiedyś. Moje propozycje to Isabel, Jasmine, Tanya, Alyssa.
- To cztery imiona - zauważył
- Ależ ty jesteś bystry - posłałam mu słaby uśmiech
- Oczywiście, że tak. Przespałabyś się z głupim facetem?
- Masz rację. To jakie ty proponujesz?
- Skoro ty możesz cztery, to ja też chcę - oznajmił Cas - Mikaela, Olimpia, Celtia, Nina
Ziewnęłam.
- To ty to przemyśl, a ja się zdrzemnę
- Śpij - zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie. Nie wiem ile czasu potrzebowałam, ale na pewno szybko zasnęłam.
~~*~~
Kiedy się obudziłam Cas rozmawiał z pielęgniarką. Miał na rękach jedną z naszych malutkich córeczek. Podparłam się i usiadłam na łóżku.
Castiel rozpromieniony odwrócił się w moją stronę.
Widok bardzo mnie wzruszył i wiedziałam, że do końca życia zapamiętam ten obraz. Zauważyłam, że któraś z pielęgniarek złapała aparat i zrobiła zdjęcie. Najwyraźniej Castiel ją o to poprosił.
- Jest cudowna - szepnęłam. Próbowałam wstać, ale nie mogłam poruszyć nogami. No tak zapomniałam, znieczulenie - Są zdrowe? Nie muszę do inkubatora?
Castiel pokręcił głową.
- W czasie kiedy spałaś były w inkubatorach. Teraz wszystko w porządku, jedynie stanem Celtii się martwią. Waży zdecydowanie za mało, ale będzie dobrze.
- Widzę, że już ustaliłeś która to która - uśmiechnęłam się ciepło
- Owszem - wskazał gestem dziecko na rękach - To Tanya
Pielęgniarka podeszła i podała mi trzecią córkę.
- A to Nina.
Przytuliłam dziewczynkę. Była przepiękna. Poczułam wielkie uczucie do tych małych stworzonek. Dopiero teraz w pełni zrozumiałam co to matczyna miłość.
Pocałowałam ją w czubek głowy:
- Jesteś piękna - wyszeptałam
~~*~~
Przez pięć dni zostaliśmy w szpitalu. Lekarze obawiali się jedynie stanu Celtii, ale ostatecznie zgodzili się i na jej opuszczenie szpitala, ale prosili by ze spacerami poczekać jeszcze jakiś czas.
Gdy tylko nasz samochód zaparkował pod akademią, otoczyła nas grupa ludzi. Wszyscy składali nam gratulacje. Holiday i Lily najbardziej ekscytowały się dziećmi. O ile resztę tłumu udało nam się zbyć to te dwie poszły z nami do pokoju i ostatecznie gadały z nami jeszcze dwie godziny.
Gdy w końcu poszły położyliśmy dzieci spać.
- Czyli teraz mamy na głowie ślub i chrzest trojaczków?
Pokiwałam głową
- Na to wygląda
Przytuliłam się do niego i go pocałowałam.
- Przy dzieciach? - spytał cicho
Uśmiechnęłam się szeroko i znów go pocałowałam.
<Castiel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)