Złamany nos wcale w niczym nie pomaga, zapewniam was, naprawdę. Cios zadany przez Esmę obezwładnił mnie na dobre, kilka minut, powodując, że sam zsunąłem się po ścianie chatki w dół, nie kontaktując po mimo jej krzyków, dobiegających mnie z każdej, możliwej strony. Jak się wkrótce okazało, domek wcale nie był opuszczony, tak, jak to się dziewczynie zdawało – wręcz przeciwnie. W środku przywitali nas mężczyźni, przedstawiający rodzaj wieku podeszłego – mimo to, siły mieli znacznie więcej, niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka, o czym przekonała się sama brunetka, niezbyt delikatnie przygwożdżona do ściany. Widząc jednakże moją osobę, która jakże zgrabnie zjeżdża po parapecie, wybiegli przez tylne drzwi, na całe szczęście zostawiając nasze konie w świętym, ubłaganym przeze mnie w myślach spokoju. Wszystko wydawałoby się takie nieprawdopodobne, że aż nierealne – rozumiem, w filmach, jakie miałem okazję oglądnąć z Vivką zdarzało się, że jakieś typki zamieszkiwały chatkę na brzegu lasu, ale kto by pomyślał, że spotka nas to nieopodal Miami? Podczas gdy ja dwoiłem się i troiłem, jakby próbując rozbudzić się ze snu, Esma rozglądała się dookoła, usilnie próbując znaleźć skrawek jakiegokolwiek, chłonącego krew materiału, którym mógłbym zakryć swój nieszczęsny, poturbowany nos. Jak można było się spodziewać, nie znalazła nic, poza drewnem oraz oknem, dzięki któremu się tam znalazłem – tymczasem krew kapała na moją koszulkę, a ja już w głowie obmyślałem, jak chociażby mentalnie ukatrupić winowajczynię. Nie zajęło mi to jednakże zbyt dużo czasu, gdyż już po chwili posłyszeliśmy rżenie naszych ogierów, niekoniecznie się wzajemnie lubiących. Na zewnątrz dostrzegliśmy wciąż osiodłane holsztyny, wzajemnie szczerzące do siebie swoje białe, przerażająco duże zęby. Nie zwlekając już tym razem, odwiązaliśmy ich od drewnianych słupków, odchodząc na bezpieczne odległości.
- Nie wiem, co Ci do chole*y jasnej odbiło, doprawdy! Już nigdy z Tobą nigdzie nie jadę, obiecuję – Trzymając wciąż jedną dłonią się za nos, drugą zebrałem do ręki wodze, odbijając się jedną nogą od ziemi – wylądowałem szczęśliwie na grzbiecie Catcher’a, z góry podciągając wcześniej poluzowany popręg i obserwując, jak dziewczyna doprowadza do pionu karosza, niewątpliwie noszącego odpowiednie imię, jeśli miałbym je porównać do charakteru. Zresztą, mój „Łapacz Snów” wcale w tej kwestii nie był gorszy, kręcąc się w kółko, podczas gdy ja walczyłem z krwotokiem wciąż lejącej się krwi.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym poświęciła Ci choć chwilę czasu! – odfuknęła brunetka, wsiadając na swego kopytnego, tym razem stojącego w miarę spokojnie, przy próbie wskoczenia na jego grzbiet. Chwilę później, może dwie, wyjechaliśmy na drogę powrotną do Akademii – żadne z nas się temu nie sprzeciwiło, wiedząc, że nie mamy nic lepszego do roboty. O ironio, po raz kolejny wracam do właścicieli z pustymi rękami, bez jakichkolwiek informacji… No ale, cóż zrobić? Obcas dziewczyny wcale nie należał do najmilszych przy bliższym zderzeniu, o czym pozwoliłem sobie się dowiedzieć.. A pomyśleć, że byłem gotów rzucić wszystko, żeby rzucić się z pięściami na tych typków.. . No nie powiem, ciekawie mi się odwdzięczyła, trzeba było jej to przyznać.
Po dojechaniu do Akademii, mimo protestów Esmy, najpierw zająłem się ogierem, a dopiero potem sobą – w tamtym momencie, jak i innych, uważałem siebie za sprawę drugorzędną, co zresztą przedstawiłem wszystkim dookoła, paradując z siodłem w stronę siodlarni, naturalnie wciąż w tej zakrwawionej, szarej koszulce. Właściwie, to specjalnie przedłużałem proces czyszczenia gniadosza – nie ukrywam, niezbyt uśmiechało mi się pójście do pielęgniarki, a tym bardziej wytłumaczenie się, kto tak ładnie mnie „urządził”. Tak więc, najspokojniej w świecie maziałem wręcz szczotką po jego grzbiecie, nie ukrywając nawet swojego lenistwa, czy też niekoniecznego upodobania sobie tej oto, przykrej czynności.
<Esma? Miałam nie odpisywać, bo mam na nim nieobecność, ale ciesz się z tego gówna xd >
- Nie wiem, co Ci do chole*y jasnej odbiło, doprawdy! Już nigdy z Tobą nigdzie nie jadę, obiecuję – Trzymając wciąż jedną dłonią się za nos, drugą zebrałem do ręki wodze, odbijając się jedną nogą od ziemi – wylądowałem szczęśliwie na grzbiecie Catcher’a, z góry podciągając wcześniej poluzowany popręg i obserwując, jak dziewczyna doprowadza do pionu karosza, niewątpliwie noszącego odpowiednie imię, jeśli miałbym je porównać do charakteru. Zresztą, mój „Łapacz Snów” wcale w tej kwestii nie był gorszy, kręcąc się w kółko, podczas gdy ja walczyłem z krwotokiem wciąż lejącej się krwi.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym poświęciła Ci choć chwilę czasu! – odfuknęła brunetka, wsiadając na swego kopytnego, tym razem stojącego w miarę spokojnie, przy próbie wskoczenia na jego grzbiet. Chwilę później, może dwie, wyjechaliśmy na drogę powrotną do Akademii – żadne z nas się temu nie sprzeciwiło, wiedząc, że nie mamy nic lepszego do roboty. O ironio, po raz kolejny wracam do właścicieli z pustymi rękami, bez jakichkolwiek informacji… No ale, cóż zrobić? Obcas dziewczyny wcale nie należał do najmilszych przy bliższym zderzeniu, o czym pozwoliłem sobie się dowiedzieć.. A pomyśleć, że byłem gotów rzucić wszystko, żeby rzucić się z pięściami na tych typków.. . No nie powiem, ciekawie mi się odwdzięczyła, trzeba było jej to przyznać.
Po dojechaniu do Akademii, mimo protestów Esmy, najpierw zająłem się ogierem, a dopiero potem sobą – w tamtym momencie, jak i innych, uważałem siebie za sprawę drugorzędną, co zresztą przedstawiłem wszystkim dookoła, paradując z siodłem w stronę siodlarni, naturalnie wciąż w tej zakrwawionej, szarej koszulce. Właściwie, to specjalnie przedłużałem proces czyszczenia gniadosza – nie ukrywam, niezbyt uśmiechało mi się pójście do pielęgniarki, a tym bardziej wytłumaczenie się, kto tak ładnie mnie „urządził”. Tak więc, najspokojniej w świecie maziałem wręcz szczotką po jego grzbiecie, nie ukrywając nawet swojego lenistwa, czy też niekoniecznego upodobania sobie tej oto, przykrej czynności.
<Esma? Miałam nie odpisywać, bo mam na nim nieobecność, ale ciesz się z tego gówna xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)