Dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie ambitnie. Po skończonym
śniadaniu postanowiłam wyprowadzić mojego małego towarzysza. Od razu po
przejściu głównych drzwi szczeniak pobiegł do ogrodu. Nie mogłam go
zostawić samego więc za nim poszłam. Na miejscu od razu uderzyła we mnie
fala wspomnień związanych z tym miejscem. Nałożyłam na głowę kaptur i
skuliłam się w sobie. Loki biegał jak oszalały wokół mnie poprawiając mi
humor. Nie będę ukrywać ale zastanawiało mnie to gdzie jest Caleb. Czy
jeszcze tutaj jest czy może tak jak ja opuścił to miejsce.
Pies w pewnej chwili zatrzymał się i zaczął wpatrywać w dal.
- Hej siostra. - Ten głos.
- Nie jestem Twoją siostrą. - Zaśmiałam się. Nie miałam wątpliwości kim
jest właściciel wypowiedzianych słów. Odwróciłam się do chłopaka
przodem.
Wywiązała się między nami krótka rozmowa.
- Dobra, dobra i tak wiem, że nie tęskniłeś. - Zaczęłam się z nim drażnić. - Za mną nikt nie tęskni.
- Chciałabyś aby tak było. - Mruknął. - Gdzie Ty w ogóle się podziewałaś? I czemu ja nic o tym nie wiedziałem?!
- Musiałam wyjechać i ułożyć sobie życie. - Westchnęłam. - Pamiętasz moją sytuację rodzinną? - Mruknęłam niechętnie.
- Taaa...
- To mogę Ci powiedzieć, że już wszystko jest dobrze.
- Sama to załatwiłaś?
- Niestety nie. Moja mama po prostu się zabiła. - W tym momencie usłyszałam powarkiwanie Loki'ego.
Oboje spojrzeliśmy w stronę skąd dochodziły odgłosy. Moim oczom ukazał
się Anand z jakimś kijkiem w pysku i skaczący wokół niego szczeniak
próbujący mu odebrać zdobycz.
- Nie można tak Loki. To nie Twoje. - Westchnęłam ze śmiechem.
- A co z poprzednikiem? - Zapytał z ciekawości.
- Niestety jakiś debil go otruł. - Od razu się we mnie na tą myśl zagotowało.
- Ludzie to podłe sku******y.
- Masz rację. Słuchaj mam do Ciebie prośbę. - Zaczęłam.
- Oj nie wiem czy się zgodzę teraz. - Caleb zaczął się ze mną droczyć.
- Niby czemu?
- A jak znowu znikniesz?
- Nie zniknę, obiecuję. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Brakowało mi go i to cholernie.
- Dobra co tam ode mnie chcesz?
- Skoro dzisiaj jest piątek to proponuję skoczyć na jakąś imprezę jak za dawnych czasów.
- Jestem jak najbardziej za.
- W takim razie do wieczora. - Uśmiechnęłam się, zawołałam swojego psa i wróciłam do siebie.
<Caleb? Nie zabijaj, proszę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)