piątek, 18 listopada 2016

Od Caleba do...

Nie wiem jak ja mam to wszystko odebrać. Czy na moją rodzinę spadła jakaś klątwa. Najpierw straciłem kontakt z Meg a potem co Hope poszła w jej ślady.
Czy to moja wina,ze dziewczyny odeszły. A morze to tylko moje urojenia. Anand leżał na podłodze i patrzył na mnie.
-Wiem ja też tęsknie .. za dziewczynami-szepnąłem
Przed oczami miałem Meg ta silna dziewczyna,która zaskakiwała mnie swoją pasją do motoryzacji. Czasem rozmawiając z nią czułem się jakbym miał przy sobie najlepszego kumpla z którym można pogadać o wszystkim. Czasem gdy się wystroiła wyglądała nieziemsko jak nie ta Meg z którą rywalizowałem na motocrossie.
Za to Hope piękna dziewczyna z dobrą dusza i sercem,miło spędzało się z nią każda chwilę. Mimo,ze nie było ich wiele ale bardzo lubiła Ananda.
Z reszta pomimo,że zatruwałem się papierosami i tak lubiła poświecić mi czas. Nie zwracając uwagi,ze pewnie po dziesiątym to jestem jak wielki pet chodzący.
Mimo,ze tęskniłem nie moglem się poddać moja młodsza siostra właśnie przezywa kolejne złamanie serca. Mozę dlatego staram się nie przywiązywać tak jak ona boję się cierpienia. Jednak nie ukrywajmy każdy pragnie mieć kogoś bliskiego. Jednak te panie najwidoczniej nie były mi pisane. Kontakt się urwał na zawsze chyba. Cóż trzeba żyć dalej.
Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę stajni. Anand towarzyszył mi przez chwilę ale potem pobiegł bawić się z innymi psami w ogrodzie.
Zatrzymałem się przy boksie Avatari kiedy usłyszałem czyjś głos.

-Przepraszam mógłbyś mi pomóc ... ?

<Ktoś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)