wtorek, 15 listopada 2016

Od Alexandry - zawody

Od dwóch tygodni dzień w dzień spędzałam na torze trenując do zawodów wraz z Edwardem, lub Holiday. Angel odzyskał bardzo szybko swoją kondycje, którą utracił przez kilka tygodni stania jedynie w boksie lub spędzania czasu na padoku i lonżowniku z odważną osobą, która podjęła się poprowadzenia lonży z tym wariatem. Dwa dni przed zawodami, zamiast pojechać na tor postanowiłam wybrać się wieczorem w teren do miasta. Powolnym kłusikiem przemierzałam las, aż w końcu do moich uszu dobiegł dźwięk podków odbijających się od kamiennej ścieżki. Po paru minutach znalazłam się w centrum miasteczka. Zsiadłam z Angel'a przywiązując go do specjalnego koniowiązu. Zaszłam do sklepu jeździeckiego i pasmanteri. Zapakowałam zakupy do sakiew umieszczonych przy siodle, po czym sama zajęłam miejsce na grzbiecie konia i ruszyłam do akademii. Po godzinie leniwego stępa przejechałam przez bramę. Zsiadłam z wałacha, rozsiodłałam go i zaprowadziłam do boksu. Ogarnęłam cały rząd i z zakupami poszłam do akademii. Już dawno było po kolacji, a mój brzuch rozpaczliwie domagał się jedzenia. Poszłam do pokoju, gdzie roznosił się zapach czekolady.
-Na biurku masz kubek z budyniem. - Edward wychylił się z łazienki i delikatnie uśmiechnął.
-Dziękuje, jesteś kochany. - Odwzajemniłam gest i rzuciłam się na deser, który był jeszcze ciepły. Po chłonęłam go w ciągu dwóch minut.
-Gdybym wiedział, że jesteś taka głodna, to zrobiłbym dwa. - Zaśmiał się chłopak wychodząc z łazienki.
Reszta wieczoru minęła nam na oglądaniu filmów i głupawce.
***
Kolejny dzień zapowiadał się bardzo pracowicie. Od rana instruktorzy przydzielali nam przeróżna zadania od oznakowania toru przez sprzątanie stajni po robienie dekoracji. Mi przypadł zaszczyt robienia ozdób z dyń. Holiday wydrążała środki, a ja wycinałam wzory. Na początku rysowałam wzory, żeby następnie je wycinać. I tak przez cztery godziny powstało dwadzieścia pięć ozdób z różnymi wzorami.

-Chyba trochę zaszalałaś. - Stwierdziła Holi przyglądając się dynią. -Jak ty to zrobiłaś?
-Ja byłam mała to bawiłam się w takie pierdoły. Mamy jeszcze coś do zrobienia? - Dziewczyna zerknęła na listę i pokręciła przecząco głową.
-To dobrze.- Popędziłam do pokoju skąd zabrałam zakupy z dnia wczorajszego i ruszyłam do stajni. Znalazłam się w boksie Angel'a i od razu zaczęłam mierzyć wałach, który stał nie wiedząc co się dzieje. Z toreb wyjęłam niebieski materiał i zaczęłam zszywać odpowiednie kawałki ze sobą i zakładać trakenowi. Po jakimś czasie zerknęłam na zegarek, który wskazywał siedemnastą. Miałam jeszcze trzy godziny, żeby dokończyć strój i wylonżować Dark Angel'a.
Po skończeniu zszywania niebieskiego materiału przyszyłam do niego ozdoby i odłożyłam na bok. Następna poszła czerwona derka, która już po chwili była pocięta.
-No cóż, coś za coś. - Mruknęłam tnąc materiał. Kiedy wszystko było gotowe ponownie założyłam całość wałachowi.
-Wyglądasz zajebiście kochany. - Stwierdziłam cmokając go w chrapy. Zdjęłam strój i odniosłam go do szafki. Wypastowałam ogłowie i siodło, po czym zabrałam lonże i kantar. Skierowałam się do boksu i po chwili kierowałam się z wałachem na lonżownik. O, dziwo traken od początku szedł jak zaczarowany. Reagował na każdy najmniejszy sygnał i nie wariował.

Po godzinie odprowadziłam go do boksu i w nagrodę wrzuciłam mu do żłobu kilka marchewek. Następnie popędziłam na stołówkę. Usiadłam między Edwardem, a Holiday z tacą pełną jedzenia.
-Jeśli po zjedzeniu tego, jutro wsiądziesz na konia i on się załamie, to będzie cud. - Zaśmiał się Edward podkradając mi jednego naleśnika.
-Oj cicho, od wczoraj nic nie jadłam. - Mruknęłam po czym zaczęłam pochłaniać naleśnika za naleśnikiem.
-Dobrze, już dobrze. - Powiedział gładząc mnie po plecach. Po pół godzinie poszłam do pokoju, gdzie wzięłam prysznic i od razu usnęłam.
***
Budzik rozdzwonił się o ósmej. Edward wyłączył to narzędzie diabła, a ja zwlokłam się z łóżka kierując się do łazienki. Prysznic orzeźwił mnie z lekka, przez co wyleciałam z niej (po ubraniu się oczywiście :) ) kierując się na stołówkę. Zjadłam dwie kanapki i ruszyłam do stajni zahaczając o mój pokój skąd zabrałam strój na zawody, który zostawiłam w szafce w siodlarni. Ruszyłam do boksu Angel'a, który zarżał na mój widok.
-Ciekawe czy rżysz ze względu na mnie czy na owies? - Zaśmiałam się wsypując miarkę do żłobu. Traken zaczął pochłaniać go w zastraszającym tempie, a ja poszłam w tym czasie po skrzynkę ze szczotkami i kantar z uwiązem. Zawody zaczynały się dopiero o siedemnastej, jednak od piętnastej przechodziliśmy badania w związku ze zdrowiem koni i poznawaliśmy tor. Na czternastą powinniśmy być gotowi. Wyprowadziłam Angel'a z boksu i przywiązałam go do stanowiska. Na spokojnie zaczęłam od wyczyszczenia sierści wałacha. Po godzinie lśnił jak nigdy dotąd. Kolejnym elementem było wyczesanie ogona i zaplecenie go, a następnie zajęłam się grzywą, którą dokładnie kosmyk, po kosmyku zaplatałam w koreczki. Dochodziła dwunasta, kiedy zabrałam się za malowanie kopyt wałach na czerwono przednie i na niebiesko tylne.
-Za co się przebieracie? - Zza rogu wyszła Helen, a ja się uśmiechnęłam.
-Zobaczysz na miejscu. - Odparłam i ruszyłam z trakenem na poszukiwania Sama. Wreszcie po kwadransie znalazłam go przy lonżowniku.
- Sami, mam do ciebie prośbę...- Stajenny jęknął cicho, ale kiwnął głową, żebym kontynuowała.-Mógłbyś z nim pochodzić przez pół godziny. Może jeść trawę, ale bez tarzania się.
Blondyn kiwnął głową zabierając mi uwiąz. Pobiegłam z powrotem do stajni. Z szafki wyjęłam strój i zaczęłam się przebierać. Założyłam białe bryczesy i specjalnie przygotowane na dzisiejsze zawody czerwone sztylpy i sztyblety. W górnej części ubrania znalazła się niebieska bluzka z logo "Superwoman" i czerwona peleryna. Założyłam jeszcze spódnice tego samego koloru i zaplotłam włosy w warkocza. Zabrałam kask i białe rękawiczki.
-Fiu, fiu....ale my mamy w akademii Superwoman. - Edward wszedł do siodlarni i zagwizdał z podziwu. Posłałam mu buziaka w powietrzu i poszłam po Angel'a, który pasł się leniwie w cieniu drzew.
-Dziękuje. - Powiedziałam odbierając uwiąz trakena od stajennego. Zaprowadziłam go do stajni i dałam mu się napić, a następnie przywiązałam go do stanowiska na zewnątrz. Założyłam wałachowi wczoraj przygotowany kostium, a następnie rząd.
-Brakuje ci jednej rzeczy. - Ed zaszedł mnie od tyłu i na kask założył mi koronę, taką jaką miała Superwoman. Podziękowałam skinieniem głowy, po czym wsiadłam na wałacha. Angel wspiął się delikatnie, na co ja się uśmiechnęłam.

-No, no pokazuje kto tu rządzi.- Zaśmiał się chłopak.
-On chce rywali przestraszyć. - Stwierdziłam kierując się na tor. Po pół godzinie spokojnego stępa znalazłam się na badaniach kontrolnych. Miła pani doktor sprawdziła parametry, które były wręcz książkowe.
-Gdzie kupiłaś ten strój? - Zapytała Holi, kiedy kłusowałyśmy na rozprężali.
-Sama go uszyłam. - Odparłam dumna z siebie.
-Masz talent, dziewczyno.
Kiedy plac trochę się zwolnił, bo część grupy poszła na badania zagalopowałam i przeskoczyłam kilka metrowych przeszkód.
-Macie potencjał. - Edward zagalopował na Jutrzence pokonując po mnie tor.
-Dzięki, wy też. - Przegalopowaliśmy jeszcze parę kółek dla rozluźnienia. Powoli dochodziła siedemnasta.
-Powodzenia. - Pomachałam Holiday, która zmierzała do strefy zmiany. Dziewczyna uśmiechnęła się i odwzajemniła gest.
-Zostaliśmy sami, kochanie. - Pogłaskałam wałacha po szyi i skierowałam trakena na linie startu. Skróciłam jeszcze strzemiona o dziurkę, może dwie, żeby podczas szaleńczego galopu utrzymać lepszą równowagę. Po kilku minutach podszedł do nas pan. Rose podając każdemu pałeczkę w różnych kolorach.
-GreenTeam nieźle brzmi. - Zaśmiałam się odbierając pałeczkę od mężczyzny.
-Trochę szkoda pobrudzić tego stroju. - Odparł instruktor idąc dalej.
-Takie życie.
Zebrałam wodzę, na znak sędziego.
-Damy radę.-Szepnęłam, a mężczyzna oddał strzał. Przycisnęłam łydki do boków konia, który od razu ruszył galopem do przodu. Zwartą grupą wjechaliśmy do lasu. Jednym dźwiękiem był tent końskich kopyt i ciężkie oddechy jeźdźców oraz ich wierzchowców. Pierwszą przeszkodą na naszej drodze okazał się strumyk. Typowa przeszkoda na skok-wyskok. Usiadłam mocniej w siodło przetrzymując wałacha do ostatniej chwili, dając mu wyraźny sygnał przy wyskoku. Przelecieliśmy nad rzeką i pognaliśmy do kłosy, która był jakieś piętnaście fouly dalej. Po przeskoczeniu dwóch pierwszych przeszkód grupa trochę się rozciągnęłam. Jechałam w czołówce łeb w łeb z Edwardem i Helen. Zakręt w lewo skok przez murek.

Nie wiedziałam na której jestem pozycji, jednak dawaliśmy z siebie wszystko. Wałach wydłużał krok do granic możliwości, żeby przed skokiem go zebrać.
Zakręt w lewo, na którym było trochę ślisko. Zwolniłam trakena, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Wyjechaliśmy na dłuższą prostą, gdzie pozwoliłam Angel'owi iść swoim tempem. Skok przez kłodę i snop siana wyszedł prawie idealnie. Ostry zakręt w lewo i po dwóch krokach galopu kłoda do pokonania. W tym momęcie musiałam mocno zebrać wałacha, który napędził się na przeszkodę jak jakis napaleniec. Drzewa mocno ograniczały możliwość zobaczenia następnej przeszkody. Tor dosłownie był jedną wielką niespodzianką. Odwracałam się co jakiś czas do tyłu sprawdzając czy moi przeciwnicy są daleko ode mnie. Trzymałam kurczowo pałeczkę, aż zbielały mi kosteczki. Angel szedł jak zaczarowany idealnie wymierzajac odległości do przeszkód, przez co metrowy, drewniany stos i wyższy płot nie sprawił nam problemu.
-Dawaj kochanie, już nie daleko. - Czerwona peleryna powiewała tworząc fantastyczny obraz. Wyjechaliśmy na polanę, na której stali kibicę. Przeszkoda składajaca się z dwóch kłód przyspożyła nam lekki kłopot. Po przeszkoczeniu pierwszej z nich poczułam jak z dłoni wyślizga mi się pałeczko.
-Chole'ra, chole'ra...- Starałam sie ją mocno trzymać, ale to nie pomagało. Zdecydowałam sie na ryzykowne posunięcie. Ostrożnie wypuściłam wodzę z ręki, w której dzierżyłam najważniejszy przedmiot w tym momencie. Chwyciłam to pewniej, jednak nie zdążyłam ponownie zebrać wodzy.
-Dzięki ci Boże. - W duchu przeżegnałam sie chwytając ponownie wodzę po skoku. Ponownie wjechaliśmy w las, a wrzawa kibiców ustała. Jechaliśmy, kiedy nagle przed nami pojawił się uskok. Angel chciał się zatrzymać, jednak ja zapobiegliwie przycisnęłam łydkę do jego boków, co zmobilizowało go do kontynuowania wyscigu.
-Dawaj maleńki, już niedaleko. Mamy bliżej do Holi, niż do startu. Jeszcze dwie przeszkody, wierze, że dasz radę. - Sama już nie wiem czy te słowa rozbrzmiewały mi tylko w głowie, czy powtarzałam je na głos. Zbliżaliśmy się do rowu, wiedziałam, że Angel nie lubi, wręcz nie cierpi tego rodzaju przeszkód. O dziwo, traken przeszkoczył ją, bez grama zawachania.

-Ktoś cię chyba dzisiaj zaczarował. To chyba przez ten strój. - Zaśmiałam się zerkając na kostium, który obecnie był ubrudzony w błocie. Zakręt w prawo i znaleźliśmy się na kolejnej polanie. Pierwszy skok, drugi skok....
i darcie do punktu przekazania pałeczki. Zrobiłam półsiad, cmokała, przykładałam łydki, a wałach jak torpeda poszedł do przodu. Za pomarańczową linią dostrzegłam Holiday, która czekała z wyciągniętą ręką. Wychiliłam się masymalnie do przodu starając się przkazać dziewczynię pałęczke w ruchu.... Jeszcze chwila, milimetry... JEST UDAŁO SIĘ!
Dziewczyna popędziła konia i po chwili jej nie było. Zjechałam na teren oddzielony specjalnie do rozstępowania konia. Angel ciężko oddychał i był spocony. Przytuliłam się do niego i poklepałam go spoconej szyi.
-Spisałeś sie na medal, teraz wszystko w rękach Holiday i kopytach Sydney. Mam nadzieję, że życzyłeś jej powodzenia po końsku. - Zaśmiałam zwalniajac do kłusa. Po kwadransie skierowałam się stępem wraz z resztą zawodników z pierwszej zmiany w stronę mety. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy do celu. Zsiadłam z wałacha i wzrokiem zaczęłam szukać moje zmienniczki. Nagle w tłumie dostrzegłam burze rudych włosów przytulajacą się do klaczy o maści podobnej do włosów właścicielki. Podeszłam do nich wraz z trakenem, po czym przytuliłam dziewczynę.
-Chodźmy na ogłoszenie wyników. - Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę w stronę podium, gdzie stali państwo Rose. Kolejny raz tego dnia wsiadłam na wałacha i mocno trzymałam kciuki, za werdykt. Mężczyzna otworzył kopertę... przeczytał wyniki pod nosem i przejechał wzrokiem po zebranych wokół niego ludziach.
-Gratuluje parze....
KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)