-Dzień dobry?- zapytałam otwierając drzwi.
-Hej, chciałam tylko powiedzieć, że usłyszałam jak dziewczyna imieniem Jennefer wspominała, że ma dziś urodziny. A myślę, że możecie zorganizować przyjęcie. –powiedziała dziewczyna i uciekła.
A, że z Jennefer znałyśmy się dość dobrze był to bardzo fajny pomysł. Mieliśmy mało czasu! To jeszcze tylko 12 godzin. Sam tort zajmie pewnie z 2 godziny! Pierwsza na myśl osoba to Alexandra. Ale muszę załatwić by Jen nie dowiedziała się o tym. Wiem! Musze załatwić to z instruktorkami!Pobiegłam szybko do pokojów instruktorów.Zapukałam i otworzyła mi p. Rose.
-Witaj Esma.- powiedziala pani.
Wyjaśniłam jej wszystko i dała mi pozwolenie.
Poleciałam do pokoju Alexandry. Tak naprawdę mieszkała z Edwardem, więc mogę spytać się i jego. Zapukałam. Była 5.00, więc mogli jeszcze spać.
-Kto tam? Lepszej pory nie było?!- odezwał się oburzony głos Alex.- A to ty! Wchodź.
-Mam nadzieję, że nie obudziłam was.- powiedziałam patrząc na Edward, który pewnie co dopiero wstał.
-AAAAHAAAAAAAAAAA!- przeciągnął się Edward i znowu wskoczył do łóżka.
-O co chodzi Esma?- zapytała się Alex.
-Bo Jennefer ma dziś urodziny, i musimy zroganizować przyjęcie! No wiesz. Balanga. Upieczemy tort. Pomalujemy konie! Mam już pozwolenie od instruktorów.- powiedziałam i dostrzegłam w oczach Alex iskrę, która widocznie przeniknęła do Edwarda.
-Ja mogę iść na zakupy! I puszczać serpentyny! Będzie zabawa! I krzyczeć sto lat!- krzyknął Edward po czym poderwał się z łóżka.
-No to załatwione. Alex. Co chcesz robić?- zapytałam.
-Yhm… Mogę pomóc malować konie…Co ty na to?- zapytała.
-Ok. Pomożesz mi. O 11.00 przy boksie Falda.– powiedziałam i wstałam z lóżka Alex.-Idę do Helen i Naomi. Naomi piecze pyszności.A z Helen się zobaczy.
Wyszłam i poszłam do pokoju Naomi. Moje oczy nadal kleiły się strasznie, ale jednak trzeba zawiadomić parę osób. Zobaczyłam pokój Naomi i zapukałam. Zastałam ją w pokoju. Całe szczęście.
-Naomi. Jennefer ma dziś urodziny. Upieczesz tort?- zapytałam.
-Jasne. Chodź, to wyjaśnisz mi wszystko.- odpowiedziała mi Naomi.
Weszłam do pokoju Naomi i wyjaśniłam jej wszystko. Że będziemy malować konie. Co będą robić osoby, które się zadeklarowaly itd.
-OK. Tylko muszę kupić składniki i wziąć przepis. – powiedziała.
-Edward kupi wszystko. Oczywiście nie za swoje pieniądze. Zlożymy się wszyscy.-wyjaśniłam uśmiechając się lekko.
-Dobra, skoro lecisz jeszcze po Helen.To leć, leć jak ptak .- powiedziała i mrugnęła do mnie.
-To o 11.00 w stajni przy boksie Falda.- powiedziałam.
-OK. Przyjdę z przepisem.- powiedziała dziewczyna.
Teraz tylko do Helen. Uff. Nie lubię chodzić po akademiku. Rano, w szczególności.Zapukałam do drzwi pokoju Helen i otworzyła mi z burzą włosów.
-No hej. Mogę wejść?- zapytałam bo sprzatająca właśnie weszła na korytarz.
Dziewczyna pokiwała głową i weszłam szybko.
-Sorry, że tak wcześnie. Mam sprawę. Jennefer ma dziś urodziny. Więc, musimy zorganizować przyjęcie. Piszesz się na to? Będziemy malować konie razem z Alex. Edward pójdzie do sklepu i będzie rozrzucać serpentyny i wołać STO LAT. Niespodzianka zawołamy jak wejdzie solenizantka. Naomi piecze tort itd.
-No, a co z balonami i ozdobami?- zapytała.- Bo chętnie nadmucham balony i udekoruje.
-OK, zajmiesz się dekoracjami. Jezu. A może któraś z dziewczyn pomoże mi wybrać jakiś prezent dla Jennefer? –chwyciłam się za głowę.- Bo raczej Edwarda na to nie pisze.
-Ja mogę z Naomi. Bo raczej ty i Alex będziecie mieć pełne ręce roboty, a raczej farby .- uśmiechnęła się dziewczyna.
-To jesteśmy umówione. O 11.00 przy boksie Faldo. –powiedziałam i wyszłam.
Podeszłam jeszcze do mojego pokoju i napisałam co musimy kupić. Lista jest taka:
~serpentyny, balony (dużo balonów), składniki na ciasto, farby do malowania koni, brokat, pisaki do malowania koni, farby do ciała, bibuła (czerwona, pomarańczowa i biała), gumeczki do grzywy i smakołyki dla koni.
~prezent dla Jen.
Jest 10.30. Jeszcze pół godziny. Ale pójdę już do stajni i pomyślę jakie konie pomalujemy. Dobrze, że instruktorzy zajmą się Jennefer. Zeszłam ze schodów bo urządzenie zwane „windą” zepsuło się jak na złość! Więc możecie zapamiętać, że urządzenie zwane „schodami” jest narzędziem torur. Wreszcie zeszłam z urządzenia grozy po czym następne wnerwiające urządzonko. DRZWI. Nigdy nie otworzą się gdy będę chciała. Nie wystarczy „SEZAMIE OTWÓRZ SIĘ” , trzeba łaskawie pchnąć drogie państwo by łaskawie otworzyły mi drogę na świat. Ale dość mojego lamentu. Ruszyłam do stajni.Myślałam, że nic mnie już nie zatrzyma. Ale oczywiście. Opona. No już lepiej być nie mogło. Opona na drodze, ominęłam ją i weszlam do stajni gdzie czekało już na mnie całe zgromadznie.
-To co? Idziemy do sklepu?- zapytał Edward.- Znaczy ja z Alex?
-Tak, ty z Alex.- powiedziałam.
-To idziemy na rozbój!- krzyknęła Alex i pociągnęła Edwarda.
-No to. Helen. Naomi? Idziemy z nimi?- zapytałam.- Mam furę w garażu.
-No to jedziemy.- powiedziały dziewczyny.
Wyjechałam autem i dziewczyny wsiadły. Wyjechałyśmy z akademii i dogoniłyśmy Alex z Edwardem. Jechałyśmy za nimi. Dojechaliśmy do centrum i my zaparkowałyśmy na parkingu a Alex z Edwardem uwinęli się z zakupami. Wynieśli torby i wsadzili do bagażnika auta. pojechałyśmy do akademii. Oni wyprzedzili nas a my jeszcze zatrzymałyśmy się na poboczu bo miałam niedomknięty bagażnik. Dojechalyśmy do akademi zaraz po nich. Edward wypakował zakupy i stanął obok boksów koni.
-To co teraz?- zapytała się Helen.
-To tak, Helen-nadmuchasz balony i najlepiej byś wykonała jakieś dekoracje. Alex- pomożesz mi malować konie. Edward-nie zostawimy cię bezczynnego, więc będziesz malować Somersby i Red Velvet. Chyba, że chcesz Jutrzenkę.
Naomi-Zajmiesz się tortem. A ja wspólnie z Alex i Edwardem będziemy malować konie. – wypowiedziałam się i wzięłam niebieską farbę i 3 pisaki (czerwony, brokatowy i biały).
-To do pracy!- krzyknęła Naomi i wzięła składniki na ciasto.
Wszyscy zatarli ręce. Edward wziął farbę żółtą,fioletową i 2 pisaki (przeźroczysty i srebrny). Alex wzięła zieloną i pomarańczową. Zabraliśmy się do pracy. Alex poszła do boksu Laydy. Ja do Eldorada.
-No cześć. To co? Malujemy cie?- zapytałam dając marchew koniowi.
Zaczęłam ręką nakładać niebieską farbę. Już po chwili nakładania poczuliśmy słodki zapach lukru. Pobiegliśmy do kuchni. Naomi w tym momencie mieszała lukier. Patrzyliśmy na nią bu uroniła nam choć troszunieńkę tego pysznego kremowego lukierku. Ale po chwili bezlitosnego patrzenia na kubeczek odpuściliśmy. Zrozumieliśmy, że siła woli jednak nie działa i wróciliśmy do pracy. Cały grzbiet konia i brzuch był już niebieski. Wzięłam brokatowy pisak i napisałam tak: „Jennefer, wszystkiego najlepszego”. I tak z obu stron. Zerknęłam na pracę Alexandry. Piękny malunek krajobrazowy i na górze napis: „Wszystkiego!”. Cudo. Wyszłam z boksu Eldorada i podeszłam zobaczyć co Edward robi. Red Velvet nie była najbardziej zadowolona z tego pomysłu, więc co chwila odrzucała rękę Edwarda, który raz po raz odbijal swoje łapy na swojej bluzce.
-Dobra, Eldorado skończony. To wezmę się za Falda. Tylko. Edward?
-Tak?
-Mogę pożyczyć żółtą farbe?- zapytałam.- Bo na tym czarnuszku niebieskiej nie uświadczysz.
-Bierz, ja i tak Red Velvet maluję fioletową.- powiedział.
Wzięłam farbę i zaczęłam malować. Dalam jeszcze marchew Faldo i już jest grzeczny. Pierwsza cienka warstwa farby była już wystarczająca. Udało nam się po 1 godzinie umalować takie konie:
Eldorado, Faldo, Wings,Red Velvet, Laydy,Rosabell, Somersby i jeszcze Lemon. W tym czasie stajnia zamieniła się w prawdziwe dzieło sztuki.
-Helen! Ty to masz magiczne ręce.- powiedziałam gdy Helen siadła na krześle wycinając ostatnie literki.
Dochodziła 14.00. Jeszcze 2 godziny. A ciasto jeszcze nie gotowe. A co do prezentu to złożyliśmy się na piękne ochraniacze i kantar dla Jennefer. Znaczy dla jej klaczy- Avene. Ale to jeszcze nie koniec zadania. Musimy ustwić tor przeszkód. I ustalić co będziemy robić.
-No to ludzie. Z mojego zapisu wynika, że. Teraz Edward zajmie się wyprowadzaniem: Somersby i Rosabell.
Nie chciało wysłać całego więc tu dokończenie.
A ty Helen razem ze mną wybierzemy jakiś strój dla Jen. I Alex. Ty masz najlepszy gust. Więc jedź kupić jakieś ciuszki i biżuterię. Nie wiem co lubi, ale dostosuj coś do naszych funduszy. – powiedziałam podając jej pieniądze.
-No to idę je wyprowadzać. –powiedział Edward wchodząc nogą do jednej z farb.- Osz kurde!- krzyknął po czym wybuchł śmiechem.
Nam udzieliło się i zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
-No to jadę coś kupić.- powiedziała Alex i zaczęła się śmiać.
Edward zaczął wyprowadzać klacze. Choć znał Rosabell od dawna to nadal przy wyprowadzaniu odsuwał od niej ręce jakby go parzyła. Choć to było normalne. Rosabell podobno szczypała. Więc mówi samo za siebie. Ja poszłam do pokoju Jennefer. Otworzyłyśmy drzwi. Mam nadzieję, że nie będzie zła. Helen wybrała jej czerone bryczesy. A ja poszperałam i znalazłam bialą bluzkę w kolibry. Buty ma więc, ok. Teraz my się ubierzemy i już. Teraz jest… 15.23. Jezu. Oby Alex wróciła na czas. Zeszłyśmy do pokoji i wzięłyśmy już przygotowane ubrania. Dobrze, że Edward i Alex wcześniej przygotowali sobie ubrania. Wzięłyśmy je i zaniosłyśmy je do stajni. O 15.47 Naomi wyszła z kuchni i pokazała nam piękne dzieło. Tort. Z opłatkiem. Nie wiem co ta dziewczyna robiła tam z tym ciastem. Wyglądał lepiej niż 50 ciast z najlepszych cukierni na świecie!
-Naomi. Cudowne ciasto!- powiedziała Helen.- Może wstaw je do lodówki?
-Ok. Możesz wsadzić je Esma?- zapytała Naomi.
-Jasne. A ty wyprowadź … Wings i Lemon. Jakby co Lemon jest w pomarańczowej farbie.- powiedziałam.- Helen, a ty wyprowadź Eldorado i Laydy.
-OK., już idę.- powiedziała Helen zmierzając do boksu Laydy.
Wzięłam tort a Naomi poszła wyprowadzać konie. Zaniosłam go do lodówki i zobaczyłam co Naomi robiła przez ten cały czas, ciasteczka i babeczki! Wzięła jedną i wgryzłam się do jej miękkiego środka. Edward podszedł mnie z tyłu.
-O ty obżartuchu. Powiem to Naomi.- powiedział idąc w moją stronę.
Wsadzilam babeczkę do paszczy i przełknęłam ją.
-Ani mi się waż!- krzyknęłam i pobiegłam do niego.
On zaczął uciekać a ja go gonić. Gdy wpadliśmy na padok skoczyłam na niego a on przewrócił się. Siadłam mu na plecach i odpowiedziałam:
-I kto jest górą?
-No ty. Ale już nie!- podniósł się i spadłam na plecy.
-I kto jest na dole?- zapytał nachylając sie na mnie.
Chwyciłam trawę w palce i rzuciłam mu w oczy.
-Ja już nie!- krzyknęłam i szybko się podniosłam.On otarł oczy i pogonił za mną.
-Zatłukę cie!- zawołał.
Zobaczyłam Helen i Naomi. I podbiegłam do nich.
-Ratujcie mnie przed wampirem!- wydarłam się.
-Esma, jest 16.00! – krzyknęła Naomi.
-Przebieramy się!- krzyknął Edward.-Jedzie Alex!
Alex podjechała i szybko podała mi torby. Prezenty już zapakowane. Wszyscy przebrali się w kilka minut. Emocje sięgały z enitu. Gdy nagle krzyknęłam:
-Nadchodzi!
Wszyscy na ten znak pochowali się. Tylko Helen zapytała jeszcze.
- A przebrała się?- zapytała.
-Tak, jest przebrana.- odpowiedziałam.
Wszystkie boksy były puste. Więc pochowaliśmy się w nich. Gdy usłyszeliśmy kroki Jen wyskoczyliśmy z ukrycia.
-STO LAT!- krzyknął Edward i puścił serpentyny.
-Jesteście kochani!- powiedziała Jennefer.
Wręczyliśmy jej prezenty i jaki było jej zdziwienie na widok pomalowanych koni!
Brawo, dostajesz 50 pkt. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)