piątek, 11 listopada 2016

Od Lily C.D Noah'a

-Jak to rozplanujemy? Jest...-spojrzałam na zegarek- północ. Jutro, a właściwie dzisiaj o 7. Zobaczymy się na hali by ustawić parkour, a potem zrobimy trening?- zaproponowałam. Na kruczym niebie dawno iskrzyły gwiazdki, na hali świeciły się lampy, a po kątach latały ćmy szukając ciepłego schronienia.
-Ech... Trochę wcześnie...- sięgnął dłonią w stronę zapięcia od toczka rozpinając go.
-Chłopie... Błyskotliwość niczym karetka na sygnale... Włącz resztki tego co masz w głowie i pomyśl... Skoro o 6. mamy śniadanie, to potem ma 3. grupa zajęcia. To świetny czas na trening. Może i trochę mało bo to tylko godzina, ale otwarty będzie wolny.
-Jeszcze w błocie... I kto tu ma włączać swój mózg?!- podniósł głos. Westchnęłam tylko. Może jeszcze najlepiej przyjdzie z kocem, by mieć pewność że nie zamarznie na kość... Z herbatką i ciastkami przy okazji...
-Jak nie, to nie! Sam wybierz godzinę.
-Nie wiem... Możesz o 18?- podrapał się w głowę.
-Tak. Dobra. Spadajmy, bo jak zobaczą, że jeszcze nie śpimy to dostaniemy wykop na księżyc.- przycisnęłam wdefault smiley (y)łącznik w drugą stronę gasząc światła i zamykając za chłopakiem wrota. Stawialiśmy kroki w stronę stajni ciągle milcząc i jedynie się wpatrując w gwiazdy. Co jakiś czas na granatowym tle wędrowała jasna smuga światła. Weszłam z Red do jej nowego boksu zaczynając rozpinać popręg i kolejne paski od ogłowia. Czarna skóra połyskiwała czekając na chwilę spokoju w siodlarni.
-To dobranoc.
-Dobranoc...- pożegnałam się z towarzyszem i ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach. Wnętrze akademika ogarniał mrok. Zapewne o tej porze wszyscy spali. Teraz już tylko marzyłam o zdjęciu obcisłych bryczesów i gorącym prysznicu. Kołderkę i łóżeczko też można w to wciągnąć. Ubrana w piżamę przystanęłam chwilę przy biblioteczce wybierając zbiór liter na następne pare tygodni. Nie było to nic szczególnego, gdyż większość przeczytałam. Trudno. Jutro się o tym pomyśli. Tym czasem zamknęłam oczy i odpłynęłam do tego dziwnego świata...

***

Powoli nadchodziła godzina naszego treningu. Czekałam oparta o boks Red Velvet. W końcu do stajni wszedł Noah z dumnym uśmiechem.
-To co zaczynamy?- spytałam.
-...
Noaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)