poniedziałek, 14 listopada 2016

Od Luny do Jonathana

Kolejny dzień w akademii właśnie się rozpoczął. Jak zawsze rano wyszykowałam się na poranną jazdę i poszłam do jadalni by zjeść śniadanie. W jadalni przyszykowałam sobie bułkę z czekoladą i zabrałam się za szukanie wolnego stolika. W końcu znalazłam jeden, przy którym były dwa wolne krzesła, tylko jedno było zajęte przez Cassie.
- Mogę się dosiąść? - spytałam.
Dziewczyna pokiwała głową na znak, że mogę i już po chwili rozmawiałyśmy. Gdy zjadłam śniadanie pożegnałam się z nią i poszłam do stajni. Od razu poszłam do stajni gdzie pani Layla przydzieliła mi na dzisiejszą jazdę jednego z nowych koni - Caravanę. W siodlarni odnalazłam jej sprzęt czyli siodło skokowe, ogłowie granatowy czaprak i w tym samym kolorze nauszniki i owijki. Oprócz tego wzięłam derkę do jazdy, która należała do Cortesa. Gdy odnalazłam boks w którym stała klacz powiesiłam wszystko na nim i wyprowadziłam Caravanę z boksu. Na początku próbowała mnie ugryźć, ale szybko się opanowała. Wzięłam złotego Magic Brush'a i zaczęłam czyścić klacz. W czyszczeniu przerwał mi męski głos:
- Wiesz może która klacz to Somersby i gdzie ją znajdę?
- Chodź pokażę ci - uśmiechnęłam się prowadząc chłopaka w stronę boksu klaczy. - Tak w ogóle to jestem Luna.
- Jonathan - odparł.
- Jesteś tu nowy? Przydzielili cię do grupy pierwszej? - spytałam.
- Przyjechałem wczoraj wieczorem - zaczął. - Nie wiem w której będę grupie. Teraz chcę sprawdzić na jakim poziomie jeżdżę - wyjaśnił.

Jonathan?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)