Kiedy ruszyłam galopem zaczęłam przyglądać się przeszkodom jakie będzie musiał pokonać Edward. Nie należały one do najprostszych. Najbardziej przerażająca przeszkoda- rów z kłodą, przyprawiła mnie o zdrętwienie nóg. Zatrzymałam się na strefie przekazania pałeczki. Zaczęłam się rozglądać po ciemnej okolicy. Pogoda była idealna do tych zawodów. Niebo zrobiło się jakby fioletowe, a drzewa wyglądały niezwykle ponuro. Mroczny nastrój także udzielił się Severus'owi, który patrzył niezwykle podejrzliwie na każdy leżący na ziemi liść, czy gałąź. Czekałam na Ed'a trzymając kciuki i modląc się w duchu, żeby nic im się nie stało. Jutrzenka to był bardzo dobry koń chociaż jak to anglik- lubiła pędzić. Gdyby rozpędziła się zbytnio skok mógłby się nie udać z bardzo złym skutkiem dla ich obojga. Stałam więc tak kilka minut z duszą na ramieniu. Nagle usłyszałam hałas. Najprawdopodobniej był to Ed i Jutrzenka. Kiedy z każdym przybliżeniem było coraz bardziej słychać tętent galopującego konia odetchnęłam z ulgą. Zza zakrętu wyłoniła się niewyraźna sylwetka chłopaka i jego klaczy. Wałach nastawił uszy i zarżał na powitanie. Nagle coś go przestraszyło, uskoczył w bok po czym stanął dęba. Z perspektywy chłopaka musiało to fajnie wyglądać. Jednak z mojej nie koniecznie. Pochyliłam się, panując nad odruchem ściągnięcia wodzy. Kiedy Severus już stał na ziemi nadbiegła moja para.
-Żyję!- krzyknął z uśmiechem.
Szybkim ruchem podał mi pałeczkę i poradził:
-Na zakrętach nie zwalniaj to zyskamy na czasie
Kiwnęłam głową i ruszyłam galopem. Za sobą usłyszałam jeszcze jak chłopak życzy mi powodzenia. Podniosłam się do pół-siadu.
-No Severus! Pokażmy im- powiedziałam i zmotywowałam wałacha do przyśpieszenia łydką.
Tuż za zakrętem stała 70 cm-rowa kłoda. Nie spodziewałam się tak wcześnie przeszkody jednak nie zraziło mnie to. Kiedy Severus zobaczył w mroku przeszkodę skierował w jej kierunku uszy i przyśpieszył nim zdążyłam dać łydkę. Przed przeszkodą odchyliłam się nieco. Wałach wybił się z ogromną mocą szybując bez problemu nad przeszkodą. Był niesamowity. Zaraz potem był krótki szereg jednak już z wyższymi przeszkodami. Nie zwalniając na tempie przygotowałam się do następnego skoku. Pochyliłam się nad prawie metrowym murem, a zaraz potem był kolejny tylko dużo wyższy. Mocno trzymając się kolanami pochyliłam się i zamknęłam oczy słysząc uderzenie kopyt o kamienny mur- ,,Jak dobrze, że przed startem uzbroiłam go w ochraniacze i kaloszki''- pomyślałam. Dopiero przy lądowaniu zorientowałam się, że cały czas wstrzymywałam powietrze. Parę metrów po przeszkodzie ostro skręciłam w prawo stosując się do wskazówek kolegi. Przede mną rozciągały się 90 cm- rowe snopki siana. Czując nagłe przyśpieszenie kasztanka przytrzymałam go nieco. Przeszkodę pokonaliśmy ledwo zahaczając o źdźbła siana. Galopem minęliśmy kolejny zakręt za którym od razu stała metrowa kłoda. Popędziłam nieco konia i ruszyliśmy na przeszkodę, którą udało się pokonać bez problemowo. Po krótkiej prostej i zakręcie pokonanym takim samym tempie czekała na nas tym razem kłoda wyższa o 10 cm od poprzedniej. Z nią jednak nie było tak kolorowo. Tutaj było ciemniej niż na całym torze i Severus nie widział zbyt dobrze, dlatego wybył się za wcześnie i ledwo wyratował się ponownym odbiciem od samej przeszkody. Było to dziwne, ale skuteczne. Po przeszkodzie nieco zwolniłam dając ochłonąć wałachowi. Po chwili odpoczynku, ale nadal w galopie zauważyłam nieduży rów. Skróciłam wodze i znacznie przyśpieszyłam. Kasztanek pokonał rzekę bez problemu, ale zaraz czekał na nas bardzo ostry zakręt. Nie zwolniłam jednak co wyszło jednak na dobre, bo wałach nawet się nie przechylił bliżej ziemi. Po zakręcie szykowała się dość duża kłoda. Kasztanek wyskoczył, by pokonać przeszkodę. Usłyszałam dwa stuknięcia kopyt o drewno jednak wylądowaliśmy spokojnie gotowi podjąć kolejne wyzwanie. Wyzwaniem tym były dwie przeszkody ustawione pod rząd nie przekraczające metra. Pokonaliśmy murek i snopki bez większego problemu. Zauważyłam, że przez dłuższy odcinek trasy nie ma żadnej przeszkody i pozwoliłam sobie przyśpieszyć. Następnie była rzeka i kłoda. Severus przeskoczył je również bez problemu- tak samo było z kolejną. Wałach zaczął dyszeć od wysiłku, dlatego też zwolniłam dając mu odetchnąć. Jednak kiedy na horyzoncie pojawiła się następna kłoda użyłam pomocy, aby popędzić kasztanka. Tego co zobaczyłam nie spodziewałam się zupełnie. Kłoda była baaardzo duża. Miała 120 cm, a ja zawodowym skoczkiem jeszcze nie byłam. Jednak nie zamierzałam rezygnować i poprawiłam nieco postawę. Koń widząc, co się szykuje bardziej się ożywił. Severus wybił się niesamowicie wysoko, aż ze stękiem. Mieliśmy pod sobą co najmniej dwadzieścia centymetrów zapasu. Pokonaliśmy przeszkodę tym samym pobijając mój dotychczasowy rekord skoku. Przekraczając metę zwolniłam do kłusa. Czekała tam pani Cecylia z zadowoloną miną.
-Bardzo ładny czas- pochwaliła - Zmykaj do stajni
Do stajni wróciłam stępem, a widząc na dziedzińcu wszystkich szukałam wzrokiem Edwarda. Kiedy znalazłam go uśmiechnęłam się i uniosłam kciuk do góry w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie. Zeskoczyłam z wałacha i dopiero pod odpowiednim oświetleniem zobaczyłam jak bardzo był spocony. Od uszu włącznie po sam zad. Poluzowałam popręg i skierowałam się do stajni, w której zdjęłam mu ochraniacze i zaprowadziłam do myjki. Porządnie schłodziłam nogi zwierzęciu dając mu się również napić
-I jak ci poszło?- z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka
-Całkiem dobrze, chociaż muszę się przyznać, że przez jedną przeszkodę prawie dostałam zawału- zaśmiałam się.
Wyprowadziłam wierzchowca na trawę jednak cały czas osiodłanego- w końcu wyniki trzeba było wysłuchiwać wierzchem. Po kilkunastu minutach zawołała wszystkich pani Elizabeth. Podciągnęłam popręg i wprawnym ruchem dosiadłam Severusa. Wszyscy ustawili się w szeregu w napięciu czekając na wyniki
-Konkurs Halloween'owy uważam za udany- zaczęła- Podsumowując; nikomu się nic nie stało, co jest najważniejsze, a także naszym uczestnikom udało się pokonać tor w dobrym czasie.
Nastąpiła cisza. Wszyscy zaczęli nerwowo spoglądać na swoje pary. Zacisnęłam nerwowo ręce na wodzach i przygryzłam dolną wargę, co zauważył Ed
- Nie stresuj się tak- zaśmiał się - to przecież tylko zabawa
Przyznałam mu rację i przeniosłam wzrok na właścicielkę akademii
- Czas ogłosić wyniki ..- ogłosiła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)