czwartek, 22 grudnia 2016

Od Helen - zawody

Gdy obudziłam się w dniu zawodów nie od razu przypomniałam sobie, że to ten dzień. Ostatnimi czasy coraz częściej brałam w takowych udział. Te miały być nieco inne. Shadow nie był Mefistem. Po pierwsze był niższy. Niewiele, ale mimo wszystko różnica. Skakał równie dobrze, ale nie z taką gracją jak mój ogierek. Mimo wszystko nieźle mi się z nim pracowało. W końcu przeciągnęłam się i zwlokłam z łóżka. Castiel jeszcze spał. Pocałowałam go w czoło, ubrałam się i wyszłam. Torbę przygotowałam już poprzedniego dnia - leżała już bezpiecznie w bagażniku samochodu, którym mieliśmy jechać na zawody. Nie pamiętałam dokładnie ile osób miało jechać, ale na pewno byli wśród nich Holiday, Noah i Edward. I dla odmiany Lily zostawała w Akademii. Dotarłam do stajni. Od razu skierowałam się do boksu Shadow.
- Cześć - przywitałam się z koniem
Zarżał na powitanie. Ostatnimi czasy zaczął to robić. Kiedy jakiś miesiąc temu zaczęłam na nim jeździć szło mi opornie, jednak teraz dogadywaliśmy się już lepiej. Shadow z początku się nie starał. Był wredny i za bardzo się mnie nie słuchał. Teraz już mieliśmy wątłą więź. Lubiłam na nim jeździć.
Obok mojego boksu przeszła Holiday.
- Hej - przywitałam ją
- Cześć - przystanęła - Jak morale przed zawodami?
- Nieźle - stwierdziłam - Jesteśmy w dobrej formie - poklepałam wałacha po łopatce
- Wygramy z wami?
- Chyba śnisz...
Wystawiła mi język w odpowiedzi i pomachała.
- Idę przygotować konia do drogi
Odeszła.
Zajęłam się Shadowem. Owinęłam mu nogi i ogon. Zajęło mi to jakieś piętnaście minut. W końcu Shadow był gotowy.
- Wyprowadzamy konie! - usłyszałam głos Pani Rose - Helen, ty pierwsza!
Otworzyłam drzwi boksu i wyprowadziłam Shadowa. Wyszłam ze stajni, ale usłyszałam jeszcze pytanie:
- Naomi, Sun gotowy?
Nie dosłyszałam odpowiedzi. Luna stała przy przyczepie. Gdy mnie ujrzała, uśmiechnęła się promiennie.
- Życzę powodzenia! Wprowadź go na koniec - wskazała ręką miejsce
Kiwnęłam głową. Przyczepa była spora, pomieści aż 4 konie. Miały jechać 3 duże przyczepy. Ostatecznie w mojej wylądowali jeszcze Versace, Szafir i Starsheep.
Przy samochodzie wywiązała się krótka 'sprzeczka' o to, kto ma prowadzić. W naszym samochodzie jechała Luna jako nawigator i czterech uczestników. Cavan odrzucił moją propozycję, żebym poprowadziła i zwinął mi kluczyki sprzed nosa. Ostatecznie wylądowałam na tylnym siedzeniu między Alex, a Lotte.
Droga do stadniny, w której odbywały się zawody nie była długa. Czas minął jak z bicza strzelił.
- Życzę wam wszystkim powodzenia - powiedziała Luna - idę się zająć papierami
Zgodnie kiwnęliśmy głową, po czym każdy zajął się swoimi sprawami.

~~*~~

- Dasz radę - wymamrotałam do siebie.
Nie wiem kto jechał przede mną, ale lada chwila miała być moja kolej. W końcu usłyszałam głos:
- Numer 27, panna Helen North na koniu Shadow, prosimy na parkour.
Odetchnęłam głęboko po czym wjechałam na plac.
Przygotowałam siebie i konia do startu. Stałam tak w napięciu przez chwilę. Już chwilę później usłyszałam sygnał startowy. Ruszyłam Shadow do galopu, jednym pewnym ruchem łydek.
Znałam plan przejazdu na pamięć więc od razu skierowałam się na pierwszą przeszkodę - stacjonatę. Tuż przed przeszkodą stanęłam w pół siadzie i wypchnęłam konia do przodu... Niestety koń wykonał nagły 'ukłon', a ja niemal przeleciałam przez jego szyje. Usłyszałam głos z głośników:
- Pierwsze zawahanie Shadow
Poczułam rumieniec, który wpełzł mi na twarz.
- Dawaj - szepnęłam - uda Ci się!
Odmierzyłam odpowiedni najazd i znów ruszyłam galopem. Przygotowałam się do skoku i... poczułam jak żołądek mi skręciło. Przeleciałam nad przeszkodą. Bez konia. Jakimś cudem udało mi się wylądować na nogach. Serce mi galopowało.
- Drugie zawahanie. Czy uda im się pokonać przeszkodę?
Chciałam wrzasnąć: Nie, nie uda się! Na tym koniu to niemożliwe! Jednak coś mnie powstrzymało. Przypomniałam sobie jedną z kartek, które kiedyś wcisnęła mi Carmen:
Podobny obrazNie poddam się. Nie mogę. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w kierunku Shadow, który stał jak zamurowany. Może i nie wygram tych zawodów. Ale nie poddam się bez walki. Wsiadłam zgrabnym ruchem na konia i wyjechałam na woltę. Znów zagalopowałam. Tym razem delikatnie, wolniejszym tempem. Gdy poczułam, że wałach jest gotowy pojechałam na przeszkodę... Udało się! Carmen miała rację. Teraz byłam przekonana, że ta przeszkoda jest do pokonania. Nawet na Shadow, z którym najwyraźniej zbyt mało pracowałam. Dalej skierowałam się na okser. Utrzymałam spokojne tempo, i tym razem Shadow pokonał przeszkodę za pierwszym razem. Uśmiechnęłam się w duchu i nieco przyśpieszyłam. Przed nami majaczyła koperta. Tą też udało się pokonać bez problemów. najwyraźniej Shadow miał tylko chwilowe hamulce. Myliłam się. Gdy tylko miał się wybić przed drugim okserem, wykonał gwałtowny skręt w bok. Ja ledwo utrzymałam się na jego grzbiecie. Miałam ochotę krzyczeć z frustracji. Z natury mam nieco więcej cierpliwości, ale ile można? Z trudem opanowałam chęć krzyku, wiedząc że to nic nie pomoże.
- Pierwsze zawahanie
Za drugim razem pokonałam przeszkodę, jednak Shadow zahaczył kopytem o poprzeczkę, co spowodowało upadek jej na ziemię.
Dalej - pomyślałam - nie ważne ile mamy błędów, ale nie mogę się poddać. Na piątej przeszkodzie znów spadła poprzeczka. Popędziłam go na szereg. Shadow pokonał przeszkodę 6a bez problemu, jednak nie wyrobił się na drugą część szeregu i gwałtownie zahamował. Znów wyleciałam z siodła. Tym razem nie miałam tyle szczęścia. Gruchnęłam dupą o ziemię. Jęknęłam, ale od razu zerwałam się na nogi. Szybko wsiadłam. W tym momencie wyłączyłam się na dźwięki z zewnątrz. Byłam bliska poddania się, ale przypomniałam sobie jeszcze jedną rzecz, którą powiadała moja siostra:
Znaleziony obrazPrzejadę to do końca. Dobrym powodem na wycofanie się z konkursu jest tylko kontuzja. Nie ból dupy lub słaby humor. Uniosłam wysoko głowę i pojechałam dalej. Dalszy przejazd wyglądał zdecydowanie lepiej - spadłam już tylko raz prosto do wody. Nie bolało ani trochę. Cały przejazd skończyłam z łącznie 5 błędami i 5 zawahaniami. Plus 3 upadkami. Gdy wyjeżdżałam z parkuru nagrodziły mnie głośne brawa. Może i nie jestem osobą, która wygra te zawody, jednak zdecydowanie pokazałam wielką wytrwałość.  Gdy tylko opuściłam parkur, zsiadłam z konia i go poklepałam.
- Może nie wygraliśmy - szepnęłam mu do ucha - Jednak nie to się liczy. Nie zawsze chodzi o wygrywanie. Wytrwaliśmy do końca. To jest ważne. To pewnie moja wina, nasza więź jest zbyt słaba, nieco zbyt wiele oczekiwałam na tak wątłym zaufaniu. Może gdybym jechała na Mefiście, poszłoby nam lepiej. Jednak nie żałuje, że jechałam właśnie na Tobie. To był zaszczyt z Tobą pracować.
- Cóż za wyznanie - zaśmiał się ktoś za mną
Odwróciłam się i ujrzałam Holiday.
- Ale tak jest. To nie jest koń, do którego jestem przyzwyczajona, jednak przejechaliśmy wszystko do końca - wzruszyłam ramionami - Jak Ci poszło
- Jeszcze nie jechałam, dopiero przedostatnia wsiadam.
- Powodzenia - uścisnęłam ją
- Dziękuję. A Tobie przyszłam pogratulować.
- Dziękuje - sięgnęłam do karteczkę do kieszeni i podałam ją Holiday - Trzymaj
W milczeniu przyjęła karteczkę:
Znalezione obrazy dla zapytania quit only if
- Będę pamiętać - zapewniła mnie - Chociaż założę się, że nie zlecę tyle razy co ty
Wystawiłam jej język i pomachałam.
- Idę się zająć koniem. Jest cały brudny
Odeszłam w kierunku przyczepy.
~~*~~
Półtorej godziny później siedziałam na ławce pomiędzy Holiday a Noahem. Luna zmierzała wesoło w naszą stronę.
- Niedługo wręczanie nagród, zaraz wam powiem kto ma przygotować konie.
Ścisnęłam kciuki. Wiedziałam, że Holiday poszło całkiem nieźle. Edward, Noah, Jonathan i Alex poszło też dobrze.
- Więc pierwsze miejsce zajął/zajęła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)