czwartek, 22 grudnia 2016

Od Hache - zawody

Nie chciało mi się wywlec z ciepłego posłania ale Cywil jest chyba najlepszym lekarstwem na takie poranki. Pies wskoczył mi na łózko i zaczął szczekać. Usiłowałem go kilkakrotnie zrzucić z siebie.
Ale nie miało to zbyt wielkiego sensu.
-Dobra nie widzisz,ze wstaje
Pies złapał za moją kołdrę i zsunął na ziemię. Teraz to już musiałem wstać więc podniosłem się
-Zadowolony
Pies patrzył na mnie i machał ogonem dumny z siebie. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem stajenne ciuchy po czym podszedłem do drzwi.
-No chodź !-otworzyłem je a Cywil od razu wybiegł pierwszy zamknałem drzwi przed sobą i poszedłem do stajni. Przygotowałem jedzenie dla Klejnota po czym jak zawsze w międzyczasie rozmawiałem z Calebem i paliłem papierosa.Ruszyliśmy na stołówkę aby zjeść śniadanie kilka kanapek i ciepła czekolada wydawały się idealne na początek dnia. Opuszczając stołówkę zderzyłem się z Ryanem i Hayley
-O Siemka
-Hej ..
Minęliśmy się bez większego rozwodzenia nad spotkaniem.W stajni każdy szykował konie gdyż tego dnia zamiast jazd były po prostu tereny. Zrobiło się głośno gdy Pani Elizabeth rzuciła hasło zawody świąteczne. Kilka osób było bardziej zainteresowanych a kilka mniej. Ja byłem raczej po stronie nie zainteresowanych. Więc nawet się nie wsłuchiwałem dokładnie w to co mówiła instruktorka.
Przygotowywałem Klejnota do terenu,Ogier był niezbyt spokojny ale przywykłem do jego zachowania. Gdy wyjechaliśmy trzymałem się na początku zastępu. Gdy podjechała do mnie Luna
-Hej ..
-No cześć co tam ?
-Bierzesz udział w zawodach ?
-Nie-odpowiedziałem
-Czemu ?
-Ja nie skaczę tak ja siadam i mocuje się z takimi torpedami jak on-wskazałem na Klejnota który sobie akurat bryknął a bo tak mu się zachciało.
-Szkoda było by fajnie Cie oglądać można się przebrać no i konia
-Mogę zrobić z siebie idiotę ?
-To ma być dla zabawy ..
-To w sumie ..
-Proszę ..
-No okey ..
Po terenie rozsiodłaliśmy konie i poszliśmy na zebranie do pokoju Luna zapisała chętnych na listę w tym mnie .. nie było moim celem wygrać ale pobawić się. Losowanie koni miało odbyć się w Mikołajki.

******** MIKOŁAJKI ****

Dzień jak co dzień  poranne karmienie koni,papieros z przyjaciółmi śniadanko i spacer z Cywilem.
Potem poranna jazda na Alasce bo akurat tak mi przypadło. Klacz była bardzo miła i nakręcona.
Ale nie na prędkość tylko na skoki a moja technika w tej dziedzinie jest po prostu fatalna.
Miałem lekcje z Panem Jamesem. Dziwie się,że wytrzymał ze mną do końca lekcji.
Po południu była powtórka znowu skoki,miałem wtedy Wings. No szło mi całkiem całkiem ale nie była to rewelacja. Bo skacze tylko w terenie tak na spontana aby nie spać. Lekcja zleciała mi dość szybko. A ja czułem się zmęczony nie wiem po czym bo t koń biega i skacze a ja miałem inne wrażenie. Jak to ja bym biegał ikakał pincet razy ale mniejsza z tym.
Po kolacji były ogłoszone kto kogo dodaje na zawody. Lekko się ucieszyłem gdy zobaczyłem iż na mojej karteczce jest napis Alaska.

********DZIEŃ ZAWODÓW******

Na przygotowanie do tych zawodów poświęciłem szczerze to jakieś 24 treningi. Zacząłem jakoś tak 12 dni przed zawodami trenować. Nie na każdą jazdę brałem Alaskę ale na znaczną większość. Nie skakałem jak kalapeta już tylko moje skakanie przypominało skoki. Przynajmniej koń m
i nie wyłamywał i nie szarpałem za pysio a dupskiem nie waliłem w siodło.Miałem wszystko przygotowane swój strój świętego mikołaja oraz strój renifera dla Alaski. Materiały kupiłem a resztę pomagały mi dziewczyny Olivia,Luna,Hayley tak przyszyć tam poprawić tu skrócić itd.
Wyszedłem z Cywilem na spacer a potem udałem się na śniadanie. Gdy poszedłem przebrany w stajni było sporo ludzi każdy dokładnie czyścił i przygotowywał konia. W ziałem sprzęt Alaski  i udekorowałem wodze.Wszedłem do boksu klaczy i czyściłem ją ponad godzinę potem założyłem jej karton na szyję . Potem walczyłem z przymocowaniem rogow do naczółka  Kiedy zostało już niewiele czasu sam zaś przebrałem się za bałwana a potem osiodłałem Alaskę i podoczepiałem resztę stroju. Czekałem na swoją kolej rozgrzewając klacz. Nagle padło
-A teraz do startu przygotowuje się Hache Arenas na koniu Alaska
-No dobra maleńka to ruszamy-dałem klaczy łydkę i wjechałem na parkour

Tak mój strój był komiczny i oboje z Alaska wyglądaliśmy jak upośledzeni. Ruszyłem nie było spiny bo to klacz bardziej była nakręcona niż ja. Oczywiście każdy kto jeździł i skakał miał pewne prawo śmiać się ze mnie i mojego beztalencia. Ale kiedy pokonałem pierwsza stacjonatę i nie spadłem to poczułem ulgę a przede mną jeszcze kilkanaście przeszkód. O tyle dobrze,że Alaska ma talent a ja nie wiec jakoś to się wypośrodkowało. Okser był nieco mniejszy i gdy go skakaliśmy to byłem dumny z siebie,przez chwile się zamotałem ale trafiłem na trzecią przeszkodę. Jak zobaczyłem kopertkę to odetchnąłem z ulga ale jak mi po chwili wyleciał wielki Okser to się aż nawracałem i modliłem jeszcze tak katolicki w życiu nie byłem. Ale jak go przeskoczylismy i to bez zrzutki to normalnie zacząłem się drzeć
-Mamy to ! żyje !!
Jak skakałem szereg to zamknąłem oczy  i prawie spadłem przy 6b ale cudem zostałem na grzbiecie
a gdy zmierzyłem się z Rowem wodnym to mi się pacierz przypomniał. Jak miałem go za sobą i zobaczyłem szereg to tylko myślałem "nie spadaj " ale były to niskie przeszkody i nie odczułem tego.
Skoncentrowałem się ale przeszkoda 9 wprawiła mnie w osłupienie
-No dobra to ty skacz a ja spadam -zaśmiałem się do klaczy
Jednak ona wdziała lepiej niż ja co robić cudem wysiedziałem skok. Ostatnie trzy przeszkody poszły jak splątka i potem dzida do mety.Alaska po minięciu mety potknęła się a ja spadłem myślałem,że padnę. Wstałem otrzepałem się i poszedłem rozprostowywać klacz .. Ucieszyłem się bo przejazd był na czysto a liczyłem na kilkanaście zrzutek ale jak to mówią "głupi ma zawsze szczęście"
Potem czekałem tylko na wyniki.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)