poniedziałek, 12 grudnia 2016

Od Naomi C.D Jennefer

Przegrałam, ale wcześniej nie miałam zielonego pojęcia o takiej grze, więc nie ma się co dziwić. Zaproponowałam kolejną walkę, a później kolejną i kolejną, ale widać było, że Jen jest w tym mistrzem.
- Może teraz ja ci coś zaproponuję? – zapytałam z niezadowoleniem, nie znoszę przegrywać.
- Cooo? – zapytała zaciekawiona Jennefer, widocznie dla niej ciągłe wygrywanie też nie było wielką rozrywką.
- Umiesz jeździć na motorze?
- Coś tam jeździłam, ale jeśli chcesz mnie zabrać na motocross, to chętnie skorzystam.
- Ja w przeszłości jeździłam, uwielbiam to, ale kiedy mogę tak często jeździć konno, oczywiście wolę konie – wytłumaczyłam zamykając laptop. Zwierzęta są lepsze od jakiejś maszyny, to pewne! Wyszłyśmy przed akademię.
- Wiesz, gdzie jest tor? – Jen, jak każdy na początku się nie orientowała.
- Szczerze? Nie mam pojęcia, co nie znaczy, że tam nie dotrzemy! – skierowałam się do portierni. Miałam nadzieję, że nie siedzi tam staruszka, której od wydarzenia z zaginioną Abi nie chciałam widzieć. Niestety, kobieta nie dość że dziwnym trafem siedziała na krześle w pomieszczeniu, rażąc mój wzrok, to jeszcze swoją pozycją zasłaniała mi widok na mapę. Także najchętniej powiedziałabym prosto z mostu „Czy możesz się łaskawie przesunąć, zasłaniasz widoczność!”, ale kultura niestety na to nie pozwalała. Kobieta, nie czekając na dalszą część moich przemyśleń i prób usytuowania sobie tego wszystkiego w głosie grzecznie spróbowała nasycić swoją dociekliwość:
- Jak tam z pieskiem? Znalazł się?
- Tak – odburknęłam, z trudem powstrzymując się od uwag typu „z suczką, znalazłA, najchętniej napuściłabym na ciebie Abi razem z jej znajomymi z okolic, a podkreślam, czasami potrafi się zaprzyjaźnić z wilkopodobnymi!”, no ale ta kultura… Nie zwlekając wypełniłam zamiar dowiedzenia się tego, z czym tu przyszłam:
- Czy mogłaby pani powiedzieć, jak dotrzeć do motocrossu?
Wtedy staruszka w celu wypowiedzenia się przesunęła się troszkę, a dzięki temu wystarczyła tylko odrobina sprytności, wstanie na palce i zerknięcie na mapę za jej lewym ramieniem, żebym mogła odwrócić się na pięcie i wybiec z pokoiku.
- Czekaj, przecież ci nawet nie odpowiedziałam! – ale ja odpowiedź już mam! Bez tracenia zbędnego czasu na wyjaśnienia pobiegłam z powrotem na świeże, a może pełne spalin z niedalekiego Miami powietrze?
- I co? – Jen już nie mogła się doczekać.
- Tam! – wskazałam kierunek północny, dziwne, ale umiejętność czytania odwróconej mapy nie zawiodła. Pomaszerowałyśmy w tym kierunku, ciągle zagadując do siebie i śmiejąc się. W końcu naszym oczom ukazał się tor.
- No, to jesteśmy na miejscu! – zawołałam, a widząc przechodzącą koło mnie Esmę zapytałam – Jakieś wolne motorki? Nie mamy z Jen własnych, gdzie, co i jak?
- Tam jest wypożyczalnia. Za parę groszy masz na godzinkę czy dwie całkiem zdatny do użytku sprzęt - dziewczyna dała krótką, lecz dla mnie zupełnie wystarczającą odpowiedź i gdzieś się ulotniła. Weszłam do wypożyczalni z Jennefer u boku. Podeszłam do kasy i nie czekając na jakikolwiek wstęp zainformowałam:
- Chcę wypożyczyć dwa kaski i dwa motory.
Ustaliłam z kobietą, która stała przy ladzie na ile i za ile, a później podałam banknot. Cena, jak zresztą mówiła Esmeralda nie była wysoka.
- Tam są kaski, wybierzcie swój rozmiar. Po drugiej stronie stoją motory, także możecie sobie wybrać najbardziej dostosowany do waszych upodobań.
Wybrałam czarny, wygodny i uniwersalny kask, a tak naprawdę pierwszy lepszy. Jen zrobiła to samo, a później podeszła do motorów zastanawiając się, jaki wybrać.
- ja biorę ten pierwszy od lewej, czarny! – krzyknęłam, dopasowując ochronę do głowy. Zawsze byłam dobra w podejmowaniu decyzji… Dziewczyna po prawej też wybrała pojazd, po czym poszłyśmy na tor.


<Jen? Sorry, że tak długo, wena poszła w las :/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)