poniedziałek, 12 grudnia 2016

Od Lily C.D Daniela

Coś się stało?- zapytała kobieta trzymając w rękach blaszaną tackę. Jakie szczęście że miałam zapięta bluzę.
-Nie my tylko... Ścigaliśmy się do stajni.- odparłam wymyślając coś na poczekaniu nie patrząc na gniewny wzrok Daniela. Nie uduszę go raczej na widoku i przy świadkach.
-Odwiedzając mój gabinet przy okazji?- zmierzyła nas niedowierzającym wzrokiem.
-Tak... Widzi pani to był taki wyścig by odwiedzić jak najwięcej obiektów.- ciągnęła bajeczkę. -A teraz muszę pokazać Danielowi które boksy ma wysprzątać, bo pan Rose prosił o to. Dowidzenia!- krzyknęłam pchając chłopaka za drzwi.
-Nie dasz sobie nic powiedzieć, co?- zapytał z pretensją.
-Nie. Ruszaj się. Idziemy sprzątać gnój.- zaśmiałam się klepiąc go po ramieniu. Mina chłopaka wyraźnie wyrażała niechęć. -No pośpiesz się bo jeszcze cię nim obrzucę.
-Nie dam ci odejść. Chodź tu.- złapał mnie jak małego kociaka otaczając ręką i wchodząc ze mną wiercącą się na wszystkie strony z powrotem do gabinetu.
-Puść mnie imbecylu!- krzyczałam.
-Przestań... To się nudne robi.- westchnął wpychając za drzwi.
-Dzieciaki!- krzyk zdenerwowanej pielęgniarki zaprzestał moim działaniom anty-Danielowych. On także poluźnił swój uścisk.
-Teraz...- obrócił mnie w stronę kobiety. -Powiesz co sobie zrobiłaś, byś się tutaj nie spaliła ze wstydu że boisz się lekarzy.- uśmiechnął się durnie.
-Puknij się tu.- wskazałam na jego czoło.
-Czyli jednak... LUDZIE!!! LILIAN WHITE BOI SIĘ LEKA...- i w tym momencie pielęgniarka przypatrująca się całej akcji zakneblowała go ręką.
-Cicho! Lily, mów co jest bo dam mu się dalej wydzierać.- warknęła ostro wkurzona. Westchnęłam tylko. Teraz nie ma odwrotu.
-Spadłam z konia.
-Bo?
-Nie zauważyłam gałęzi która walnęła mnie w brzuch. No i jedynie tam trochę krew leci, to nic takiego.- machnęłam ręką.
-Pokaż. Daniel idź stąd.- wyprosiła go.
-Wolę sobie pooglądać.- posłał łobuzerski uśmiech. Zagotowało się we mnie. Byłam niczym bomba która zaraz ma wybuchnąć.
-Wypad....- wskazałam na drzwi.
-Co ty, mnie się wstydzisz?- zrobił minę zbitego szczeniaka.
-Wyjdź i nie dyskutuj.- warknęła w końcu pielęgniarka. Widząc że sobie kącika nie wywalczy uniósł ręce w górę i opuścił pomieszczenie.
-Nareszcie... Zdejmij koszulkę.- wydała polecenie kobieta. Kiwnęłam głową i zręcznym ruchem pozbyłam się górnej części odzieży. I czy on to zrobił specjalnie czy przypadkowo... Nie ważne... I tak go uduszę.
-DANIEL!- wydarłyśmy się na niego obie. W jednej chwili spaliłam buraka. Ten jedynie gwizdnął zadowolony i znowu nas opuścił.
-Cóż za niewychowany chłopak!- oburzona pielęgniarka przystąpiła do badania rany. Przegryzłam jedynie wewnętrzną stronę polika by skupić się na drugim bólu.
-Cóż... Nie wygląda to za dobrze. Na razie ci to tylko zdezynfekuję i opatrzę później zobaczymy co dalej.- westchnęła. Kiwnęłam głową i dalej obserwowałam każdy jej ruch.


Daniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)