sobota, 12 listopada 2016

Od Edwarda C.D Renee

Pierwsze co zobaczyłem to niebo. Czyste, błękitne, bez żadnej skazy. Zaraz potem jednak ujrzałem palmy - schylające się nade mną wraz z przyjemnym cieniem. Czułem również piasek przesypujący się między palcami u rąk - i gdyby nie to że ten widok nie był dla mnie obcy, czułbym się niczym rozbitek na bezludnej wyspie. Ale to była tylko Floryda.
Uniosłem głowę, jednak to nie był najlepszy pomysł. Od razu wróciła do mnie fala bólu która była przez chwilę niewidoczna. Jęknąłem głucho i dotknąłem tyłu głowy. Na szczęście nie poczułem niczego lepkiego więc w myślach westchnąłem z ulgą. Najwidoczniej była po prostu obita.
Odwróciłem się do tyłu i aż wzdrygnąłem się widząc twardy kamień na którym spoczywała moja głowa. Zdecydowanie to on był źródłem nieprzyjemnego pulsowania, co wcale nie było pocieszające. W dodatku wszystkie wspomnienia pojawiły się z równie zdwojoną siłą i wyrazistością. Przypomniałem sobie Red Velvet uciekającą głęboko w las, a potem Jutrzenkę dębującą i płoszącą się.
- Chol*era ... - szepnąłem pod nosem. - Nieźle się wkopałem.
Cóż, tutaj zdecydowanie mówiłem poważnie. Wrócenie do Akademii nie wchodziło w grę - dwa, przerażone konie biegające z całym osprzętem i luźnymi wodzami, oraz pewnie jedna uczennica gdzieś daleko od ośrodka. Nie zapowiadało się kolorowo.
Postanowiłem więc że podejmę tę rozpaczliwą próbę znalezienia moich zaginionych towarzyszy, choć moja kondycja zdecydowanie nie pomagała. Wstałem więc powoli i na drżących nogach ruszyłęm przed siebie. Nie będę zgrywać - bałem się. Byłem przerażony tym że była już siedemnasta co oznaczało ciemność. Dużo ciemności. Ale nie miałem innego wyboru - nie mogłem tak po prostu podnieść się i jak gdyby nigdy nic raźnym krokiem wrócić do akademii.
Przedzierałem się przez gęste krzaki ignorując ostre gałęzie drażniące na pozór delikatną skórę. Nie zwracałem również uwagi na to że coś ciepłego, co prawdopodobnie było czerwone, spływało po mojej skroni.
*******
Nie wiem ile minęło czasu odkąd zacząłem swoje poszukiwania. Wiem jednak że wiele razy przez ten czas byłem na skraju załamania. Mógłbym również przysiąc że przeszedłem połowę lasu a przecież on jest ogromny. Dlaczego więc nie znalazłem żadnej znanej, żywej duszy?
Błąkałem się wokół drzew próbując usilnie znaleźć jakąś drogę. Miałem tysiące ugryzień od mrówek, jako że nie obyło się bez kilkukrotnego wejścia do ich królestwa. Dlatego wolałem trochę przystopować z ich jadem i wyczołgać się z tych leśnych gęstwin.
Nagle poczułem jak przez chwilę staje mi serce. Przez długie gałęzie, zobaczyłem w oddali jakąś sylwetkę. Nie był to człowiek - o nie, zdecydowanie, ludzie nie są tak .. dłudzy i kolorowi. I nie rżą.
Od razu wszystkie ugryzienia i bóle znikły w ułamku sekundy a przyszła nowa, czysta energia i nadzieja. Powstrzymałem się od wrzaśnięcia ze szczęścia i jak opętany wystrzeliłem do przodu, taranując krzaki. Gdy wybiegłem na wydeptaną ścieżkę, po drugiej stronie jeszcze wyraźniej zobaczyłem .... no, nic przyjemnego.
Klacz próbowała rozpaczliwie wyciągnąć się z potrzasku. Od razu podbiegłem do niej i dopiero wtedy ujrzałem charakterystyczną odmianę na pysku. Jęknąłem cicho, próbując rozerwać drapiące rośliny.
- Jutrzenka, chyba tylko ty potrafisz się tak załatwić. - zaśmiałem się ponuro, następując butem na jedną z kolczastych gałęzi. Trwało to naprawdę niekrótko - Rozplątanie darów natury z żywego zwierzęcia bez żadnej szkody nie jest łatwą sztuką. Jednak udało mi się oswobodzić folblutkę wokół nóg i na grzbiecie. Zostało najgorsze - pysk. Delikatnie ująłem jej łeb w ręce i przyjrzałem się gałęziom. Błysnęło przede mną jej białko oczu a kiedy ostrożnie odsunąłem krzew spod jej gardła, szarpnęła głową i próbowała się wyrwać. Przetrzymałem ją jednak, starając się uspokajać głosem. Po kilku kolejnych minutach siłowania się z roślinami, udało mi się wyprowadzić Jutrzenkę na drogę.
Wyglądała źle - nie, to za mało powiedziane. Tragicznie. Na całym ciele widniały ranki po kolcach a i sam sprzęt nie wyglądał dobrze. Popręg był postrzępiony i obłocony, ogłowie pozbyło się jakimś dziwnym sposobem podgardla i cóż ... tylko wyrzucić i podpalić.
Zrobiłem więc co mogłem - zdjąłem jej ostrożnie całe siodło i czaprak, starając się nie zwracać uwagi na stan sierści pod nimi i wyrzuciłem pod drzewo, starając się zapamiętać to miejsce by potem wrócić po wszystko. Zrobiłem to samo z ogłowiem, lecz po chwili odpiąłem wodze. Przewiesiłem je przez szyję Jutrzenki, uważając na pokaleczone miejsca. Musiałem w końcu jakoś ją trzymać, a sama z własnej woli za mną nie pójdzie. Ruszyliśmy więc powoli przez las. Nie miałem pojęcia gdzie - z jednej strony wiedziałem że muszę wrócić do Akademii bo oboje nie byliśmy w dobrym stanie, ale nie potrafiłem tak po prostu zostawić Velvet i Renee. Nie było szans.
****************
Było ciemno. Tym stwierdzeniem mógłbym się wytłumaczyć - ale komu? Jutrzence która już teoretycznie zasypiała?
Włóczyłem się przez dobrą godzinę od czasu znalezienia swojej klaczy. Nie znalazłem niczego oprócz ... no, oprócz niczego.
Drzewa rzucały na nas tańczące cienie, przez które dostawałem oczopląsu. Nie pomagały - zresztą nic tu nie pomagało.
Nagle jednak usłyszałem czyiś głos. Zdecydowanie posiadacz go nie był zadowolony - klął jak szewc, a raczej klęła gdyż usłyszałem w tym damską nutę. Podniesiony na duchu, zacząłem rozglądać się wokół, aż mój wzrok przykuło drzewo przy którym ktoś siedział.
- Renee? - spytałem cicho, a kiedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę oblała mnie fala ulgi. Podbiegłem do niej, nie zważając na mój stan. - Dziękuje, dziękuje!
Renee uniosła pytająco brew i przeniosła wzrok ze mnie na Jutrzenkę. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak wyglądamy - cali poobijani i poobcierani szaleńcy. Czemu tu się dziwić? Nagle zobaczyłem że dziewczyna jest sama. Zmarszczyłem nos i objąłem wzrokiem teren.
- Gdzie Red?
Dziewczyna rozłożyła rękę, jakby mówiła "Gdzieś tam". Westchnąłem ponownie tym razem z rezygnacją i oparłem czoło o szyję klaczy.
- Zaje*iście. - mruknąłem.


<Renee? Pisałam na bieżąco/na spontanie (tak jak zawsze) więc nie wiem co z tego wyszło xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)