Pierwsze co zobaczyłem to niebo. Czyste, błękitne, bez
żadnej skazy. Zaraz potem jednak ujrzałem palmy - schylające się nade mną wraz
z przyjemnym cieniem. Czułem również piasek przesypujący się między palcami u
rąk - i gdyby nie to że ten widok nie był dla mnie obcy, czułbym się niczym
rozbitek na bezludnej wyspie. Ale to była tylko Floryda.
Uniosłem głowę, jednak to nie był najlepszy pomysł. Od razu
wróciła do mnie fala bólu która była przez chwilę niewidoczna. Jęknąłem głucho
i dotknąłem tyłu głowy. Na szczęście nie poczułem niczego lepkiego więc w
myślach westchnąłem z ulgą. Najwidoczniej była po prostu obita.
Odwróciłem się do tyłu i aż wzdrygnąłem się widząc twardy
kamień na którym spoczywała moja głowa. Zdecydowanie to on był źródłem
nieprzyjemnego pulsowania, co wcale nie było pocieszające. W dodatku wszystkie
wspomnienia pojawiły się z równie zdwojoną siłą i wyrazistością. Przypomniałem
sobie Red Velvet uciekającą głęboko w las, a potem Jutrzenkę dębującą i
płoszącą się.
- Chol*era ... - szepnąłem pod nosem. - Nieźle się wkopałem.
Cóż, tutaj zdecydowanie mówiłem poważnie. Wrócenie do
Akademii nie wchodziło w grę - dwa, przerażone konie biegające z całym
osprzętem i luźnymi wodzami, oraz pewnie jedna uczennica gdzieś daleko od
ośrodka. Nie zapowiadało się kolorowo.
Postanowiłem więc że podejmę tę rozpaczliwą próbę
znalezienia moich zaginionych towarzyszy, choć moja kondycja zdecydowanie nie
pomagała. Wstałem więc powoli i na drżących nogach ruszyłęm przed siebie. Nie
będę zgrywać - bałem się. Byłem przerażony tym że była już siedemnasta co
oznaczało ciemność. Dużo ciemności. Ale nie miałem innego wyboru - nie mogłem
tak po prostu podnieść się i jak gdyby nigdy nic raźnym krokiem wrócić do
akademii.
Przedzierałem się przez gęste krzaki ignorując ostre gałęzie
drażniące na pozór delikatną skórę. Nie zwracałem również uwagi na to że coś
ciepłego, co prawdopodobnie było czerwone, spływało po mojej skroni.
*******
Nie wiem ile minęło czasu odkąd zacząłem swoje poszukiwania.
Wiem jednak że wiele razy przez ten czas byłem na skraju załamania. Mógłbym
również przysiąc że przeszedłem połowę lasu a przecież on jest ogromny.
Dlaczego więc nie znalazłem żadnej znanej, żywej duszy?
Błąkałem się wokół drzew próbując usilnie znaleźć jakąś
drogę. Miałem tysiące ugryzień od mrówek, jako że nie obyło się bez
kilkukrotnego wejścia do ich królestwa. Dlatego wolałem trochę przystopować z
ich jadem i wyczołgać się z tych leśnych gęstwin.
Nagle poczułem jak przez chwilę staje mi serce. Przez długie
gałęzie, zobaczyłem w oddali jakąś sylwetkę. Nie był to człowiek - o nie,
zdecydowanie, ludzie nie są tak .. dłudzy i kolorowi. I nie rżą.
Od razu wszystkie ugryzienia i bóle znikły w ułamku sekundy
a przyszła nowa, czysta energia i nadzieja. Powstrzymałem się od wrzaśnięcia ze
szczęścia i jak opętany wystrzeliłem do przodu, taranując krzaki. Gdy wybiegłem
na wydeptaną ścieżkę, po drugiej stronie jeszcze wyraźniej zobaczyłem .... no,
nic przyjemnego.
Klacz próbowała rozpaczliwie wyciągnąć się z potrzasku. Od
razu podbiegłem do niej i dopiero wtedy ujrzałem charakterystyczną odmianę na
pysku. Jęknąłem cicho, próbując rozerwać drapiące rośliny.
- Jutrzenka, chyba tylko ty potrafisz się tak załatwić. -
zaśmiałem się ponuro, następując butem na jedną z kolczastych gałęzi. Trwało to
naprawdę niekrótko - Rozplątanie darów natury z żywego zwierzęcia bez żadnej
szkody nie jest łatwą sztuką. Jednak udało mi się oswobodzić folblutkę wokół
nóg i na grzbiecie. Zostało najgorsze - pysk. Delikatnie ująłem jej łeb w ręce
i przyjrzałem się gałęziom. Błysnęło przede mną jej białko oczu a kiedy
ostrożnie odsunąłem krzew spod jej gardła, szarpnęła głową i próbowała się
wyrwać. Przetrzymałem ją jednak, starając się uspokajać głosem. Po kilku
kolejnych minutach siłowania się z roślinami, udało mi się wyprowadzić
Jutrzenkę na drogę.
Wyglądała źle - nie, to za mało powiedziane. Tragicznie. Na
całym ciele widniały ranki po kolcach a i sam sprzęt nie wyglądał dobrze.
Popręg był postrzępiony i obłocony, ogłowie pozbyło się jakimś dziwnym sposobem
podgardla i cóż ... tylko wyrzucić i podpalić.
Zrobiłem więc co mogłem - zdjąłem jej ostrożnie całe siodło
i czaprak, starając się nie zwracać uwagi na stan sierści pod nimi i wyrzuciłem
pod drzewo, starając się zapamiętać to miejsce by potem wrócić po wszystko.
Zrobiłem to samo z ogłowiem, lecz po chwili odpiąłem wodze. Przewiesiłem je
przez szyję Jutrzenki, uważając na pokaleczone miejsca. Musiałem w końcu jakoś
ją trzymać, a sama z własnej woli za mną nie pójdzie. Ruszyliśmy więc powoli
przez las. Nie miałem pojęcia gdzie - z jednej strony wiedziałem że muszę
wrócić do Akademii bo oboje nie byliśmy w dobrym stanie, ale nie potrafiłem tak
po prostu zostawić Velvet i Renee. Nie było szans.
****************
Było ciemno. Tym stwierdzeniem mógłbym się wytłumaczyć - ale
komu? Jutrzence która już teoretycznie zasypiała?
Włóczyłem się przez dobrą godzinę od czasu znalezienia
swojej klaczy. Nie znalazłem niczego oprócz ... no, oprócz niczego.
Drzewa rzucały na nas tańczące cienie, przez które
dostawałem oczopląsu. Nie pomagały - zresztą nic tu nie pomagało.
Nagle jednak usłyszałem czyiś głos. Zdecydowanie posiadacz
go nie był zadowolony - klął jak szewc, a raczej klęła gdyż usłyszałem w tym
damską nutę. Podniesiony na duchu, zacząłem rozglądać się wokół, aż mój wzrok
przykuło drzewo przy którym ktoś siedział.
- Renee? - spytałem cicho, a kiedy dziewczyna odwróciła się
w moją stronę oblała mnie fala ulgi. Podbiegłem do niej, nie zważając na mój
stan. - Dziękuje, dziękuje!
Renee uniosła pytająco brew i przeniosła wzrok ze mnie na
Jutrzenkę. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak wyglądamy - cali poobijani i
poobcierani szaleńcy. Czemu tu się dziwić? Nagle zobaczyłem że dziewczyna jest
sama. Zmarszczyłem nos i objąłem wzrokiem teren.
- Gdzie Red?
Dziewczyna rozłożyła rękę, jakby mówiła "Gdzieś
tam". Westchnąłem ponownie tym razem z rezygnacją i oparłem czoło o szyję
klaczy.
- Zaje*iście. - mruknąłem.
<Renee? Pisałam na bieżąco/na spontanie (tak jak zawsze)
więc nie wiem co z tego wyszło xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)