Rano wstałam i wyciągnęłam się na
łóżku. Niedziela. Kochany dzień. Cho**ra! Karmienie koni! Pogoniłam w piżamie
na dół by nakarmić konie. Goniłam jak oszalała. Nie wiem czy miało to jaki
kolwiek sens bo i tak było godzinę po karmieniu. Wleciałam do stajni i wpadłam
na wiadro z wodą.
-No najlepiej! Kurczaczki!-
krzyknęłam i usłyszałam kopanie z boksu.
To West usłyszał mój przecudowny
głosik i domagał się głaskania.Podeszłam do niego by wkrótce odejść od niego.
Wszystkie były nakarmione. Wróciłam do akademika i przebrałam się w strój
jeździecki. Zjadłam śniadanie. Jajecznica i pomidor. Wyszłam ponownie do
stajni. Zastałam tam Alexandrę.
-Hej Alex. Może poćwiczymy
przejazd crossu?- zapytałam.
-Chętnie. To za kilka minutek.-
powiedziała i pogoniła do stajni prywatów.
-OK, to widzimy się za chwilę.-
odpowiedziałam za chwilę.
Ja czyściłam Faldo. Bo West był
już zmęczony. Nie wiem zresztą dlaczego. Oporządziłam go i zastałam już gotową
Alexandrę siedzącą na oklep na swoim koniu. Ja postanowiłam nie być gorszą
amazonką, więc ubrałam mu tylko ogłowie i wsiadłam na Falda.
-No to jedź. Na ten crossowy
tor.- powiedziała po czym ruszyła konia.
Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach.
Ja nawijałam o tym, że moi rodzice wykupili chyba ok. 20 koni z rzeźni. A Alex
o tym jak sobie radzi z koniem. Słuchałysmy siebie z zainteresowaniem. Az w
końcu zasnęłam. Obudziło mnie wstrząśnięcie mną. Alexandra krzyczała do mnie.
-Esma! Obudź się! Tam są wilki.-
krzyczała.
-Co gdzie?- zapytałam.
-No tam widzisz!?- powiedziała
Alex.
-Nie....O kurde!- krzyknęłam.
Ja dopiero wtedy się
opamiętałam.Spadłam na ziemie a oba konie wystartowały z kopyta. W moją stronę
goniła wataha wilków. Około 8 sztuk szarego futra z kompletem zębów i pazurów.
Ja zaczęłam zwiewać.Nigdzie nie było żadnego ratunku. Moje oczy latały na
wszystkie możliwe strony. Nie było szansy bym uciekła. Aż zobaczyłam drzewo.
Postanowiłam się tam wdrapać. Chwyciłam gałąź i podciągnęłam się. Raz po raz
chwytałam się wyższej gałęzi. Aż byłam na samym szczycie. Siedziałam tam pewnie
z kilka minut. No może nie. Z godzinę. Alexandry nigdzie nie było. Może szukała
Falda.Każda dłużyła się w nieskończoność. Jedna minuta trwała chyba z 10 minut.
Więc kiepsko. Aż wilki zasnęły. Zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam w stronę lasu.
Wilki w samą porę się obudziły i pobiegły za mną. Tym razem nigdzie nie było
drzewa,ale był koń! Faldo dokładniej. Podbiegł do mnie a ja wskoczyłam mu na
grzbiet. Pogalopował w odwrotną stronę i dojechał do rzeki. Po drugiej stronie
czekała Alexandra. Pokazywała mi coś. W każdym razie nie wiedziałam co.
Postanowiłam zejść i przejść nurt rzeki. Nie było to łatwe. Ciągnęłam Faldo.
Ale nic to nie dawało. Nie chciał wejść do wody. Bałam się, że będziemy musieli
zginąć. Dreszcz przeszył mnie na całym ciele. Usłyszałam wycie wilków i
wiedziałam, że muszę jakoś go przeprowadzić. O mało co nie zemdlałam.Wsiadłam
na niego i wyszłam z rzeki. Pogalopowałam z nurtem rzeki po czym na zakręcie
zmusiłam go do skoku. Trochę się wahał. W tamtym miejscu woda była płytka jak i
szerokość nie była największa. Jak to na zakrętach. Często się tam po prostu
woda nie zbierała. Z nurtem rzeki gałęzie płynęły coraz szybciej.Przeskoczyliśmy
i byliśmy na drugim brzegu. Wilki wkrótce nadbiegły i szczekając i wyjąc
spłoszyły Falda. Poniósł mnie w stronę Alex. Przecwałowaliśmy obok nich.
-Alex ratuj!!!- krzyknęłam
trzymając się jeszcze jego szyi.
Wilki goniły w naszą stronę.Faldo
galopował nieskończenie. Wjeżdżaliśmy w las. Spomiędzy drzew prześwitywały
strużki światła. Alexandra pogalopowała za nami.
-Faldo stój! -krzyczałam.
Faldo galopował nadal. O mało co
nie spadłam. Trzymałam się jego bujnej grzywy. Gdy już mieliśmy skakać przez
kłodę dopadła nas Alex, Faldo zatrzymał się w ostatniej chwili.
-Stój.- powiedziała.- Chol*ra ,
ale ten koń galopuje.
-No niestety, mogłam go dziś nie
brać. Nigdy go jeszcze nie miałam na jazdach.- powiedziałam.
W tej chwili wilki znalazły się
przed nami. Galopowałyśmy wytrwale i konie już mogły by cwałować gdyby nie
nasze ręce. W końcu wypuściłam wodze a Faldo zaczął cwałować. Wilki zostały w
tyle a my przejechałyśmy przez łąkę. Ujadanie wilków ustało a my zwolniłyśmy do
kłusa. Konie z nadal szalejącymi oczami i co chwila ruszających się uchami (XD)
dostojnym kłusem szły i teraz to my popędzałyśmy je a one na złość się
zatrzymywały. Teraz postanowiłyśmy zsiąść. Położyłyśmy się na kwiatach.
-Ale miałyśmy dziś przygodę.-
powiedziałam.
-Było ostro.- zaśmiała się Alex.
-Może...- odpłynęłam.
Zasnęłam w połowie zdania. Alex
też zasnęła.Obudziłyśmy się rano.
-Zasnęłyśmy?- zapytałam.
-O kurde. Tak!- krzyknęła
Alexandra i poderwała się z kwiatów.
Wsiadłyśmy na konie i
pogalopowałyśmy do akademii. Tam czekała nas niespodzianka. Luna wprowadzała
nowe konie do stajni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)