Za dwa dni miała się odbyć impreza, która była nagrodą za wysokie wyniki w szkole i ciężką pracę wszystkich uczniów. Największą atrakcją miał być pokaz fajerwerków o północy! Uwielbiałam fajerwerki, wiec nie mogłam się doczekać. Zabawa miała się odbyć w piątek. Podczas gdy nauczyciele i niektórzy pracownicy zajmowali się przygotowaniami, inni ciężko trenowali do zawodów, które miały się odbyć niedługo.
Obudził mnie dźwięk budzika. Leniwie wyjęłam rękę spod kołdry i całą dłonią uderzyłam w wyłącznik, nawet nie wyjmując głowy z pod ciepłej kołdry. Im bliżej była zima, tym było zimniej i nie chciało mi się tym bardziej wstawać. Powoli się wynurzyła z pod kołdry i od razu uderzyło mnie potworne zimno otoczenia. Dzisiejszego dnia miałam potrenować z Alkatrasem skoki, gdyż ujeżdżanie trenowałam wczoraj. Szybko się wyszykowałam i pobiegłam do stajni. Gdy zbliżyłam się do boksu Alkatrasa, ten podniósł z nad siana łeb i cicho zarżał na powitanie. Uśmiechnęłam się na to i poszłam po jego sprzęt. Osiodłałam konia po czym wyprowadziłam go ze stajni i skierowałam się na halę. Zaczęłam rozgrzewać ogiera aż w końcu po pół godzinie zaczęłam ćwiczyć ujeżdżanie. Koń zmieniał tempo idealnie i był posłuszny, choć wiedziałam, że niezbyt lubi ujeżdżanie.
Po skończonym treningu, odprowadziłam konia do stajni, zajęłam się nim i poszłam na dalsze zajęcia.
**
Dzisiejszego dnia miała się odbyć impreza! Nauczyciele kazali nam się jakoś ładnie wyszykować, a jednocześnie ciepło się ubrać gdy będziemy oglądać fajerwerki. O godzinie osiemnastej zaczęła się impreza. Przyszli wszyscy z całej szkoły. Sala była pięknie udekorowana a z głośników leciała muzyka. Piliśmy szampana, jedliśmy i tańczyliśmy dowolni. Razem z Lily, Luną i Kiarą siedziałyśmy przy stoliku bo wykończyły nas chwilowo tańce. Miałam na sobie taką suknię:
Była bardzo lekka i zwiewna. Każda z dziewczyn świetnie wyglądała, ja założyłam skromniejszą suknię, gdyż prawdę powiedziawszy, to nigdy nie była na takiej typu imprezie. A ponadto, nie lubiłam się stroić, gdyż to nie leżało w moim typie. Razem z dziewczynami poznałyśmy przy okazji nowe koleżanki oraz kolegów. W końcu poczułam, że muszę wyjść na zewnątrz, bo nie lubiłam przebywać w dużych tłumach ludzi zbyt długo. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o filar i spojrzałam w niebo, gdzie było pełno gwiazd. Para leciała mi z ust a po nogach od razu przeleciało mi zimne powietrze lecz nie chciałam jeszcze wracać.
Stałam tak oparta o filar budynku i wpatrywałam się ze spokojem w to piękne zjawisko, gdy nagle usłyszałam za sobą jakiś męski głos:
- Przeziębisz się – powiedział ktoś za mną.
Powoli się odwróciłam i wodziłam wzrokiem po ciemności i po chwili zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Nie znałam go, więc pewnie był nowy!
- Nie przeszkadza mi to – powiedziałam spokojnie – Też przyszedłeś chwilę złapać oddech? – spytałam patrząc na niego. Po chwili podszedł do drugiego filara, po mojej lewej stronie, oparł się o niego swoim lewym barkiem i również spojrzał w niebo.
- Nie za bardzo lunie tłumy, wiec przyszedłem chwilę odetchnąć. – powiedział nadal patrząc w niebo. Po chwili i ja spojrzałam ponownie w górę i tak trwaliśmy w ciszy przez kilka minut.
- Jestem Jonathan – odezwał się nagle co wyrwało mnie z zamyśleń – A ty? – spytał i spojrzał na mnie.
- Irma – odpowiedziałam – Jesteś tu nowy prawda? – spytałam.
- Tak! Niedawno dołączyłem – odparł.
- I jak Ci się u nas podoba? – spytałam zaciekawiona.
- Jest fajnie choć niektórzy nauczyciele są.. Em… - szukał słowa.
- Szaleni? – podsunęłam ze śmiechem.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i po chwili lekko prychnął ze śmiechu.
- Można tak powiedzieć – dodał po chwili uśmiechając się. – A ty? Długo tu już jesteś? – spytał.
- Prawie rok, choć czuję się nadal jakbym dopiero dołączyła – przyznałam. – Z początku było mi ciężko i nie mogłam się przyzwyczaić lecz teraz jestem zadowolona, ze mogę tu być. – powiedziałam spokojnie po czym dodałam – Będziesz na pokazie fajerwerk? – spytałam z zaciekawieniem.
- Pewnie! – odparł od razu. – Nie przegapił bym tego!
- To dobrze! – powiedziałam i wróciłam do środka.
**
Powoli dochodziła północ. Wszyscy powoli zaczęliśmy wychodzić z ciepłej Sali na zewnątrz by przygotować się na pokaz fajerwerk. Wszyscy staliśmy w milczeniu i czekaliśmy. Gdy w końcu wybiła północ, nagle na niebie zrobiło się jasno od pięknych kolorów.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/04/45/6b/04456b27ea8af88b3751d64a256ee825.gif
Staliśmy tak z uniesionymi głowami i obserwowaliśmy z zachwytem pokaz, gdy nagle zauważyłam że jedna z fajerwerk zboczyła z kursu i poleciała niebezpiecznie blisko pastwisk, gdzie pasły się niektóre konie. Gdy tylko fajerwerka wystrzeliła, było słychać przerażone rżenie koni. Chyba nikt inny tego nie zauważył, więc szybko pobiegłam to sprawdzić. Spojrzałam na pastwiska. Nie było jednego konia! Przestraszyłam się bo nie wiedziałam czy aby przypadkiem coś mu sienie stało… Nagle znikąd pojawił się Jonathan.
- Też przyszłaś zobaczyć czy nic się nie stało? – spytał z lekka zdyszany.
- Tak! – odparłam szybko – Nie ma jednego konia, wiec pewnie się spłoszył! – dodałam ze strachem.
- Wiesz jaki to był koń? – spytał z niepokojem.
- Kary ogier o imieniu Faldo! Bardzo łatwo się płoszy, więc ta fajerwerka musiała go nieźle przestraszyć! Muszę go znaleźć! Pomożesz mi? – spytałam.
- Pewnie! – odparł i wtedy pojawiły się Lily i Luna.
- Co nie stało? – spytały – Widziałyśmy jak biegniecie…
- Faldo się spłoszył i uciekł, po tym jak jedna z fajerwerk poleciała w kierunku stajni.
**
Wszyscy zaczęliśmy szukać ogiera. Luna poinformowała swoich rodziców, że koń uciekł, więc wszyscy zaczęli poszukiwania. Podzieliliśmy się na dwuosobowe grupy. Wzięliśmy latarki i zmieniliśmy buty na bardziej wygodne. Jednak nie zdjęłam sukienki i nie przebrałam się gdyż zbyt martwiłam się o konia. Był sam w lesie przerażony! Chciałam go odnaleźć! Pobiegłam w stronę lasu z latarka gdy zatrzymała mnie czyjaś ręka, która mnie złapała.
- Nie powinnaś iść sama! Pójdę z Tobą! – powiedział ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam Jonathana. Na jego słowa tylko kiwnęłam głową i pobiegliśmy w stronę lasu. Wołaliśmy ogiera po imieniu i ostrożnie stąpaliśmy śliskiej trawie od rosy. Było z kilka stopni na minusie. Temperatura bardzo spadła. Powoli zaczęłam drżeć z zimna lecz szłam dalej.
- Faldo! Faldo! – wołałam konia po imieniu. Stałam przez chwilę w miejscu i nasłuchiwałam i wtedy usłyszałam zdenerwowane rżenie. Poświeciłam w stronę, z kąt dobiegał ten dźwięk i zobaczyłam ogiera, zaplątanego w jakieś krzewy.
- Faldo! – powiedziałam i podbiegłam do niego. – Znalazłam go! – krzyknęłam w stronę chłopaka. Ten szybko do mnie podbiegł i zaczął mi pomagać oswobodzić konia. W końcu po jakiś piętnastu minutach, koń był wolny. Zaczęłam go głaskać po szyi i uspokajać. Zaczęliśmy powoli wracać w kierunku stajni. Mimo iż miałam kurtkę, to dygotałam z zimna lecz starałam się tego nie okazywać w obecności chłopaka, bo nie chciałam wyjść na jakaś niezdarę. Mimo iż myślałam że zaraz zacznę szczekać zębami… Nie miałam grubej krótkie tylko letnią, bo grubą oddałam do pralni. „ No ładnie Imra! Ty i te twoje pomysły…” Skarciłam siebie w myślach. Chłopak poinformował wszystkich że Kon się znalazł a ja poszłam do stajni, żeby odprowadzić konia. Zamknęłam go w ciepłym boksie i stałam przez chwilę przy nim. Byłam zmęczona lecz szczęśliwa, że ogierowi nic się Nie stało. Wtedy usłyszałam za sobą czyjś głos:
< Jonathan? Zechcesz kontynuować? :3 >
Stałam tak oparta o filar budynku i wpatrywałam się ze spokojem w to piękne zjawisko, gdy nagle usłyszałam za sobą jakiś męski głos:
- Przeziębisz się – powiedział ktoś za mną.
Powoli się odwróciłam i wodziłam wzrokiem po ciemności i po chwili zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Nie znałam go, więc pewnie był nowy!
- Nie przeszkadza mi to – powiedziałam spokojnie – Też przyszedłeś chwilę złapać oddech? – spytałam patrząc na niego. Po chwili podszedł do drugiego filara, po mojej lewej stronie, oparł się o niego swoim lewym barkiem i również spojrzał w niebo.
- Nie za bardzo lunie tłumy, wiec przyszedłem chwilę odetchnąć. – powiedział nadal patrząc w niebo. Po chwili i ja spojrzałam ponownie w górę i tak trwaliśmy w ciszy przez kilka minut.
- Jestem Jonathan – odezwał się nagle co wyrwało mnie z zamyśleń – A ty? – spytał i spojrzał na mnie.
- Irma – odpowiedziałam – Jesteś tu nowy prawda? – spytałam.
- Tak! Niedawno dołączyłem – odparł.
- I jak Ci się u nas podoba? – spytałam zaciekawiona.
- Jest fajnie choć niektórzy nauczyciele są.. Em… - szukał słowa.
- Szaleni? – podsunęłam ze śmiechem.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i po chwili lekko prychnął ze śmiechu.
- Można tak powiedzieć – dodał po chwili uśmiechając się. – A ty? Długo tu już jesteś? – spytał.
- Prawie rok, choć czuję się nadal jakbym dopiero dołączyła – przyznałam. – Z początku było mi ciężko i nie mogłam się przyzwyczaić lecz teraz jestem zadowolona, ze mogę tu być. – powiedziałam spokojnie po czym dodałam – Będziesz na pokazie fajerwerk? – spytałam z zaciekawieniem.
- Pewnie! – odparł od razu. – Nie przegapił bym tego!
- To dobrze! – powiedziałam i wróciłam do środka.
**
Powoli dochodziła północ. Wszyscy powoli zaczęliśmy wychodzić z ciepłej Sali na zewnątrz by przygotować się na pokaz fajerwerk. Wszyscy staliśmy w milczeniu i czekaliśmy. Gdy w końcu wybiła północ, nagle na niebie zrobiło się jasno od pięknych kolorów.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/04/45/6b/04456b27ea8af88b3751d64a256ee825.gif
Staliśmy tak z uniesionymi głowami i obserwowaliśmy z zachwytem pokaz, gdy nagle zauważyłam że jedna z fajerwerk zboczyła z kursu i poleciała niebezpiecznie blisko pastwisk, gdzie pasły się niektóre konie. Gdy tylko fajerwerka wystrzeliła, było słychać przerażone rżenie koni. Chyba nikt inny tego nie zauważył, więc szybko pobiegłam to sprawdzić. Spojrzałam na pastwiska. Nie było jednego konia! Przestraszyłam się bo nie wiedziałam czy aby przypadkiem coś mu sienie stało… Nagle znikąd pojawił się Jonathan.
- Też przyszłaś zobaczyć czy nic się nie stało? – spytał z lekka zdyszany.
- Tak! – odparłam szybko – Nie ma jednego konia, wiec pewnie się spłoszył! – dodałam ze strachem.
- Wiesz jaki to był koń? – spytał z niepokojem.
- Kary ogier o imieniu Faldo! Bardzo łatwo się płoszy, więc ta fajerwerka musiała go nieźle przestraszyć! Muszę go znaleźć! Pomożesz mi? – spytałam.
- Pewnie! – odparł i wtedy pojawiły się Lily i Luna.
- Co nie stało? – spytały – Widziałyśmy jak biegniecie…
- Faldo się spłoszył i uciekł, po tym jak jedna z fajerwerk poleciała w kierunku stajni.
**
Wszyscy zaczęliśmy szukać ogiera. Luna poinformowała swoich rodziców, że koń uciekł, więc wszyscy zaczęli poszukiwania. Podzieliliśmy się na dwuosobowe grupy. Wzięliśmy latarki i zmieniliśmy buty na bardziej wygodne. Jednak nie zdjęłam sukienki i nie przebrałam się gdyż zbyt martwiłam się o konia. Był sam w lesie przerażony! Chciałam go odnaleźć! Pobiegłam w stronę lasu z latarka gdy zatrzymała mnie czyjaś ręka, która mnie złapała.
- Nie powinnaś iść sama! Pójdę z Tobą! – powiedział ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam Jonathana. Na jego słowa tylko kiwnęłam głową i pobiegliśmy w stronę lasu. Wołaliśmy ogiera po imieniu i ostrożnie stąpaliśmy śliskiej trawie od rosy. Było z kilka stopni na minusie. Temperatura bardzo spadła. Powoli zaczęłam drżeć z zimna lecz szłam dalej.
- Faldo! Faldo! – wołałam konia po imieniu. Stałam przez chwilę w miejscu i nasłuchiwałam i wtedy usłyszałam zdenerwowane rżenie. Poświeciłam w stronę, z kąt dobiegał ten dźwięk i zobaczyłam ogiera, zaplątanego w jakieś krzewy.
- Faldo! – powiedziałam i podbiegłam do niego. – Znalazłam go! – krzyknęłam w stronę chłopaka. Ten szybko do mnie podbiegł i zaczął mi pomagać oswobodzić konia. W końcu po jakiś piętnastu minutach, koń był wolny. Zaczęłam go głaskać po szyi i uspokajać. Zaczęliśmy powoli wracać w kierunku stajni. Mimo iż miałam kurtkę, to dygotałam z zimna lecz starałam się tego nie okazywać w obecności chłopaka, bo nie chciałam wyjść na jakaś niezdarę. Mimo iż myślałam że zaraz zacznę szczekać zębami… Nie miałam grubej krótkie tylko letnią, bo grubą oddałam do pralni. „ No ładnie Imra! Ty i te twoje pomysły…” Skarciłam siebie w myślach. Chłopak poinformował wszystkich że Kon się znalazł a ja poszłam do stajni, żeby odprowadzić konia. Zamknęłam go w ciepłym boksie i stałam przez chwilę przy nim. Byłam zmęczona lecz szczęśliwa, że ogierowi nic się Nie stało. Wtedy usłyszałam za sobą czyjś głos:
< Jonathan? Zechcesz kontynuować? :3 >
odtrzymujesz 30 p i 10 dolarów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)