wtorek, 15 listopada 2016

Od Lotte - zawody

Do dzisiejszych zawodów przygotowywaliśmy się z River'em już długi czas. Codziennie jeździliśmy dwie godziny spod okiem pani Cecylii Frau. Mimo tego ,że instruktorka powiedziała nam , że sobie poradzimy stresowałam się bardzo. Wraz z pięcioma innymi jeźdźcami czekałam niecierpliwie na sygnał do startu.
-Trzy, dwa, jeden-zaczęto odliczanie.-Start!
Wszystkie konie ruszyły z kopyta. Próbowałam wyprzedzić innych lecz nie bardzo mi się to udawało. Na pierwszej przeszkodzie byliśmy tuż za jakimś jeźdźcem, więc wybicie było słabe. River delikatnie musnął kopytami powierzchnię wody.
- No, dalej-zachęcałam go-jeszcze zwyciężymy.
I rzeczywiście następna przeszkoda poszła lepiej. Była co prawda niziutka, ale i tak się cieszyłam. Teraz do przejechania mieliśmy dłuższy odcinek bez przeszkód. Popędziłam Rivera. Teraz pędziliśmy łeb w łeb z innym koniem. Nadeszła pora na murek. Była to ulubiona przeszkoda Rivera. Pokonaliśmy ją na równi z innym koniem. Po delikatnym łuku w lewo przed nami znalazła się kłoda. River nie był na nie przygotowany więc stracił pewność.
-Damy radę koniku-szepnęłam i dałam mu łydkę.
River jakby się ożywił i dał radę przeskoczyć. Coś mną potrząsnęło, więc pomyślałam że może koń delikatnie zahaczył kopytami o kłodę. Nie było czasu nad tym myśleć. Przed nami długa, w miarę prosta droga. Przyspieszyłam River'a. Znajdowaliśmy się teraz tuż za innym koniem. Teraz mieliśmy pokonać snopki. Nie mieliśmy problemu aby je pokonać. Potem ostry łuk w lewo. Nagle przed nami znalazła się dosyć wysoka kłoda. Zaczęłam się jeszcze bardziej stresować, ale River wiedział co robić. Przeskoczył ją bez zarzutu. Kolejną przeszkodą był stos drewna. Był prawie trzy razy wyższy niż szerszy. Mimo to wylądowaliśmy po drugiej stronie w całości. Po ostrym zakręcie w lewo mieliśmy przeskoczyć płot. River nie lubił tej przeszkody.
-No, koniku jesteśmy zbyt daleko żeby to zpie*rzyć -powiedziałam spokojnie dodając łydkę.
Mimo dużej wysokości płotu River nie wyłamał, lecz tylko zawahał się. Na ślimaku w lewo znajdowały się dwie kłody. Koń pokonał pierwszą przeszkodę z dużym zapasem, więc drugą musiał skakać praktycznie z miejsca. Już widziałam mnie i Rivera zahaczających o przeszkodę i lądujących po drugiej stronie z dużymi obrażeniami. Całe szczęście moja wizja nie sprawdziła się i jedyne co się stało to dosyć duże zachwianie River'a, które całe szczęście nie zakończyło się upadkiem. Teraz przyszedł czas na uskok. Gdy River odzyskał równowagę popędziłam go. Z uskoku skoczył bardzo daleko. Lubiłam to uczucie, jakbyśmy latali. Ale musiałam wrócić do rzeczywistości. Przed nami rów z wodą i kłodą. Skoczyliśmy go bez problemu. Teraz szereg dwóch murków. Były bardzo wysokie. Riverowi chciało się je skakać tylko dlatego, że były to murki. Gdy już je pokonaliśmy przyszedł czas na przekazanie pałeczki. Gdy wydawało się, że już wyjedziemy z żółtej strefy Jennifer złapała pałeczkę i pogalopowała dalej. Poklepałam Rivera po łopatce i zjechałam z toru by nie przeszkadzać innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)