Dzisiejszy dzień miał być zupełnie inny, niż wszystkie inne pozostałe. Jechaliśmy bowiem do mojej cioci Merry Foxster. Kobieta wyprowadzała się do Francji. Była przez to zmuszona sprzedać swoją stadninę. Postanowiła, że kilkanaście koni da nam do sajni, a niektóre będą mogły być dla mnie, Patrcika i Amber. Szczerze wątpiłam, że znajdę jeszcze jakiegoś konia dla siebie. Bo stracie Diamond ciężko mi było myśleć o nowym koniu. Moja klacz została ukradziona prawie pół roku temu i rodzice zapewniali mnie, że ją znajdą, ale wątpiłam w to. Dobrze pamiętam to wydarzenie, gdy Arabka zniknęła
Były zawody Hallowenowe. Jako jedna z organizatorek czekałam przy mecie i informowałam uczestników o różnych rzeczach. Ludzie przyjeżdżali oglądać zawody. Po ogłoszeniu wyników nie miałam nawet czasu pójść do swoich koni zobaczyć czy wszystko u nich dobrze. Było trzeba jeszcze wszystko ogarnąć, do pokoju wróciłam po północy. Następnego dnia poszłam do stajni, a Diamond nie było. Ktoś ją ukradł. Przejechałam wszystkie tereny wokół akademii, wszystkie pobliskie wsie i miasta a po klaczy nie było ani śladu. Pozamieszczałam ogłoszenia w internecie, ale i to nie dało żadnych rezultatów. Cała akademia włączyła się w poszukiwania, ale nie udało się. Arabka przepadła jak kamień w wodę.
Gdy zjadłam śniadanie moja mama zarządziła zbiórkę osób, które jadą z nami przed akademią. Mieliśmy zabrać około 20 koni. Z instruktorów jechali moi rodzice, Cecylia, Sue, Mia i George, a z uczniów ja, Patrick, Amber, Lily, Noah, Castiel, Helen, Renee, Alexandra, Edward, Naomi, Holiday, Jennefer, Irma, Cavan, Jonathan i Isabella.
- Uwaga! - krzyknęła właścicielka akademii. - Ja jadę z Luną, Lily i Naomi. Z Jamesem pojadą Amber i Isabella. Z Cecylią zabiorą się Noah, Castiela i Jonathana. Sue - zwróciła się do niej. - Ty weź ze sobą Holiday, Alexandrę i Jennefer. Mia zabiera Edwarda, Patricka i Cavana, a George Renee i Irmę.
Każdy podszedł do instruktorki z którą jechał. Podeszłam do mojej mamy i spytałam:
- Jak my zabierzemy te konie?
- Mamy przyczepy na dwa konie, ale ciocia Merry, wujek John i Olivier - mój kuzyn. - też przywiązą konie które wybierzemy. Mają dwie przyczepy na dwa konie i jedną pojedynczą. Chodźcie, idziemy.
Wsiadłyśmy do czarnego Jeepa mojej mamy. Miał już przyczepioną przyczepę z tyłu. Ja z Lily usiadłyśmy z tyłu, a Naomi z przodu. Najstarsza z nas zajęła miejsce kierowcy.
- Ciekawe jakie będą te konie - powiedziała Naomi.
Zaczęłyśmy rozmowę, którą na chwilę przerwała nam moja mama:
- Wzięłyście kaski?
- Tak - odparłyśmy hurem.
- Najeździcie się dzisiaj - zaśmiała się. - Merry ma w stajni około stu dwudziestu koni.
***
Po godzinie byłyśmy na miejscu. Stajnia była DUŻO większa od naszej akademii. Na ujeżdżalni dostrzegłam Oliviera trenującego na jego koniu - Salvadorze. Wiedziałam, że zabiera go ze sobą do Francji.
- Wielka ta stadnina - rzekła Lily z podziwem
- Gigantyczna - powiedziałam.
- Dobrze dziewczyny idźcie oglądać konie. Jak jakiś wam się spodoba to zawołajcie, któregoś z instruktorów - Elizabeth poszła w stronę ujeżdżalni gdzie Amber trzymała jakiegoś konia w ręku i rozmawiała z moim tatą.
- To gdzie idziemy najpierw? - spytała Lily.
- Myślę by tam do tej małej stajni - wskazała na budynek Naomi.
Pokiwałyśmy z Lily głowami i ruszyłyśmy w jej stronę. Gdy szlyśmy podeszła do nas Helen trzymająca na uwiązie małego kucyka Falabelle.
- Hej - uśmiechnęła się.
- Hej - odarłyśmy równo.
- Co to za kucyk? - spytała Lily. - Przepiękny jest.
- To ona - poprawiła ją blondynka. - To Arcadia. Na pewno z nami jedzie.
- Naprawdę? - zaczęłam. - Cudowna jest!
Naomi ukucnęła przy puchatej kuleczce i ją pogłaskała.
- Mam ją na padok odprowadzić - rzekła odchodząc. - Puźniej do was przyjdę.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)