czwartek, 17 listopada 2016

Od Renee C.D Edwarda

Kucając w boksie nie dostrzegliśmy zbyt wiele - dookoła panował jedynie mrok, rozświetlany przez pojedynczą strużkę światła, zapewne pochodzącą z latarki. O obecności kogoś w stajni świadczyły również rozchodzące się odgłosy kroków - ktoś wędrował od jednego boksu do drugiego, za pewne zaniepokojony naszymi wcześniejszymi rozmowami.
Dopiero po chwili zauważyłam, że klęczymy w boksie, w którym jest koń - klacz Edwarda. Już miałam pytać, czy aby na pewno Jutrzenka nas nie kopnie, kiedy powstrzymałam sama siebie, z dwóch prostych powodów - ktoś szukał potencjalnych włamywaczy, a po drugie - teoretycznie każdy koń mógłby nas kopnąć.

Kiedy w końcu ciekawość wzięła we mnie górę, już praktycznie stanęłam na proste nogi, aby zobaczyć kto wtargnął o tej godzinie do stajni - kroki ustały, zatrzymując się pod boksem folblutki. Momentalnie spojrzałam na Edwarda u którego zobaczyłam przerażenie, wymieszane z iskierkami rozbawienia, pojawiającymi się w jego oczach.
Obydwoje w praktycznie tym samym momencie, wstrzymaliśmy powietrze, gryząc się mocno po policzkach.
- Dobranoc - usłyszeliśmy głos dojrzałej kobiety, poprzedzony bananowym przysmakiem, którego Jutrzenka zjadła ze smakiem. Ku naszemu niezadowoleniu, śliniła się niezmiernie, tuż przy naszych głowach. Na odchodne kobieta poklepała klacz, aby po chwili wyjść ze stajni, uwcześniej rozglądając się po każdym jej kącie.
- Naprawdę nie widziała szczotek przed boksem? Albo tego, że jest niemiłosiernie spocona? - wybuchnęłam cichym, od dłuższego momentu stłumionym śmiechem, który dosyć szybko udzielił się brunetowi. Podniosłam z ziemi jedną ze szczotek, które wcześniej zostały przez nas zakopane w sianie.
- To trochę daje do myślenia, wiesz? Jak tak się zajmują końmi, kiedy nas nie ma... Szkoda aż gadać. - machnął ręką, chwytając do wolnej ręki niebieskie zgrzebło. Wzięliśmy się za szczotkowanie Jutrzenki, której stan sierści pozostawiał wieeele do życzenia.
- Wiesz, że nie wyjdziemy stąd aż do karmienia, prawda? - przerwałam na chwilę szczotkowanie jej lewego boku, spoglądając na Edwarda, który znowuż spojrzał na mnie "nieco" zdziwionym wzrokiem. - Mogą czekać przed stajnią, aż ten "włamywacz" w końcu z niej wyjdzie. No, a rano znajdziemy jakieś sensowne wytłumaczenie... A przynajmniej mam taką nadzieję.

< Edward? To chyba najkrótsze opo., które kiedykolwiek wysłałam.. Chyba mi się udzielił Twój brak weny. ;_; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)