środa, 16 listopada 2016

Od Wery - zadanie 1

Słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, do którego i tak było jeszcze trochę czasu, a na zewnątrz robiło się coraz chłodniej. Od dziesięciu minut siedziałam na parapecie ubrana w moje stare, wysłużone oficerki i rysowałam palcem różne wzory na szybie. Byłam już tutaj kilka dni i potrafiłam bez problemu poruszać się po okolicznych terenach, a co za tym szło - znałam o tyle o ile wszystkie konie, które stały w stajni i mniej więcej wiedziałam czego się po nich spodziewać.Dalej nie znałam tu praktycznie nikogo i tylko potrafiłam rozpoznać kilka sprzątaczek, które chodziły po Akademii jak w zegarku. Chociaż w sumie to w ogóle mi to nie przeszkadzało. Aktualnie nawet wolałam trzymać się z boku, niż starać się na siłę wpychać we wszystko.
Za drzwiami usłyszałam pisk kółek wózka na środki czystości. Pani Ambler jak codziennie przemierzała długi korytarz od którego odchodziły drzwi do poszczególnych pokoi, a w tym także do mojego. Podeszłam niczym kot pod wyjście i przez dłuższy czas nasłuchiwałam oddalającego się pisku. Dwie minuty potem w pośpiechu rzuciłam się na łóżko z którego zabrałam kask i parę rękawiczek. Ubrałam na siebie ciepłą kurtkę i wyślizgnęłam się z pokoju na zewnątrz budynku. Jeżeli dobrze przekalkulowałam to przez najbliższe dwie godziny nikt nie powinien pojawić się w stajni, a nawet gdyby to przynajmniej przez godzinę nikt nie miał prawa sprawdzić czy na pewno wszystkie konie stoją w swoich boksach, a do tego czasu mały koniokrad - czyli ja - mógł sobie "wypożyczyć konia" na jakiś czas i odstawić go po wyszaleniu się na pobliskich terenach.
Przebiegłam przez dziedziniec. Jak na razie szło nieźle, ale lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
Wleciałam do dużej stajni jak trafiona piorunem. Nie wiem dlaczego ale wydało mi się, że ktoś jednak mnie zauważył. Rozglądnęłam się po boksach. Nikogo nie było już w środku i tylko konie widząc mnie poparskiwały nerwowo.
Wierzchowca wybrałam praktycznie na oślep. Przeczytałam imię na metalowej tabliczce - "Shine" - i w tempie ekspresowym przyniosłam wszystkie potrzebne mi rzeczy z siodlarni. Na otwartej dłoni podałam klaczy kawałek marchewki i zaczęłam ją czyścić w boksie. Jak najszybciej chciałam na nią wsiąść, żeby mieć więcej czasu na samą jazdę.

- Cicho. - wyszeptałam opryskliwie do sowy, która huczała mi nad głową - Leć stąd zanim ktoś zobaczy, że tu jestem. - warknęłam i rzuciłam w ptaszysko szczotką.
Sowa nastroszyła pióra i odfrunęła w inne miejsce. Uśmiechnęłam się i wyprowadziłam osiodłanego konia na placyk przed stajnią.
Robiło się coraz zimniej, ale nie zniechęciło mnie to ani trochę. Powoli wsiadłam i ruszyłam. Starałam się jechać drogą, która była najmniej widoczna z całego ośrodka. W końcu wjechałam między drzewa i pospieszyłam konia do żywszego kłusa. Shine była bardzo wygodna i mogłam szczerze powiedzieć, że siedziało się na niej jak w wyjątkowo miękkim i wygodnym fotelu. Odprężyłam się zupełnie straciłam poczucie czasu. Ostatnie liście na drzewach spadały, a ja galopowałam po wyjeżdżonej drodze pomiędzy drzewami. Klacz parskała z zadowoleniem, a więc nie tylko mi ten mały teren się wyjątkowo podobał. Popędziłam ją przed wyższym rowem z wodą, który przeskoczyła bez większego problemu. Oczywiście ja nie miałam wprawy z taką przeszkodą więc przy lądowaniu odbiłam się kilka razy o siodło na co klacz odpowiedziała mi niesamowitym przyspieszeniem po którym mocno odgięło mnie do tyłu. Nieco zwolniłam.
- Wybacz, mój błąd. - powiedziałam przyciszonym głosem i pogłaskałam konia po szyi.
Przeszłam do stępa i z kieszeni kurtki wyciągnęłam telefon. Miałam już nie dużo czasu i wypadałoby gdybym powoli zaczęła wracać.
Skręciłam w dróżkę gdzie drzewa zaczynały rosnąć coraz bliżej siebie. Coś w krzakach zaszeleściło i Shine odskoczyła jakby co najmniej coś uderzyło ją mocno w zad. Z trudem utrzymałam się w siodle i faktycznie trochę się przestraszyłam. Może dopiero teraz doszło do mnie, że jadę sama przez las z koniem na którym jeszcze nigdy nie jeździłam.
Od tej chwili jechałam cała spięta i liczyłam się z każdym swoim ruchem. Kilkanaście metrów dalej coś wybiegło z krzaków przecinając nam drogę. Shine stanęła dęba na co ja w ogóle nie byłam przygotowana i spadłam do tyłu, a ona sama popędziła w las.
Chwilę zajęło mi dochodzenie do siebie po upadku. Najbardziej bolał kręgosłup i prawa ręka, ale miałam cichą nadzieję, że nie stało mi się nic poważniejszego od najzwyklejszego stłuczenia.
Zacisnęłam zęby i wstałam w miarę szybko. Zaczęłam rozglądać się po najbliższym otoczeniu. Nigdzie nie mogłam znaleźć Shine. Spojrzałam na miejsce w którym spadłam i kierując się zgodnie z kierunkiem w który mój koń stanął dęba, poszłam przed siebie. Szans na odnalezienie konia nie miałam zbyt wiele, ale zawsze jakieś były. A w końcu jakbym wytłumaczyła brak jednego mieszkańca stajni? Nie. Mogłam szukać jej nawet godzinami po tym lesie, ale postanowiłam że nie wrócę sama. Pobiegłam w wybraną stronę. Nie wiem ile mi to zajęło, ale dopiero gdy znalazłam się na jakiejś polanie na skraju lasu postanowiłam, że sama nie dam rady. Byłam gotowa nawet wyruszyć z jakąś ekipą ratowniczą. Rzuciłam się na trawę i zaczęłam ciężko oddychać. Bieganie nie było dla mnie. Zgarnęłam włosy do tyłu i dopiero wtedy usłyszałam rżenie. Prawie się przewracając skoczyłam na równe nogi. Klacz kłusowała niedaleko mnie z wodzami zaplątanymi na nogach. Zaczęłam iść żwawym krokiem w jej kierunku. Koń nawet widząc mnie nie potrafił się uspokoić. Z kieszeni wyciągnęłam całą marchewkę.
- Spokojnie, spokojnie. - mówiłam podchodząc powoli do wystraszonego wierzchowca - No już mała... - podsunęłam jej pod nos jedzenie, które ochoczo zjadła.
Odetchnęłam z ulgą. Zawiesiłam się na szyi klaczy i zaczęłam poprawiać wodze. Na szczęście Akademię widziałam zza drzew, więc z drogą powrotną nie było już kłopotów.

W stajni pojawiłam się późno. Akurat trwało karmienie, także chyba nie było nikogo kto mógłby nie zobaczyć mnie w brudnych ubraniach, liśćmi we włosach i koniem, który czepiał się snopków z sianem.
Wyszczerzyłam się, strzepnęłam brud z bryczesów i dumnym krokiem weszłam do boksu Shine.

Gratuluje, dostajesz 20 pkt. Wpisuje Cię do zakładki "Punkty" :')

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)