czwartek, 22 grudnia 2016

Od Anabell C.D Cavana

Kiedy weszłam do sali wzięłam krzesło i osiadłam obok leżącego chłopaka. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, lecz był też żal. Czemu? Ponieważ taka sytuacja się stała. Wyjęłam z plecaka jakiś sok, który kupiłam i położyłam na stoliku.
- Kupiłam Ci sok. - Spojrzałam na niego. - Jak się czujesz?
Chłopak wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. Nie wiedzieć czemu, lecz serce mi trochę przyspieszyło.
- Jeszcze żyję... - Nadal na mnie spoglądał. - Wybacz, że nie pojechaliśmy. Jeszcze za taką sytuację...
- Nie gniewam się za to. Ważne jest teraz twoje zdrowie, a na jazdę to kiedy indziej pojedziemy.
Nagle otrzymałam sms w telefonie. Wyjęłam telefon z plecaka i odczytałam sms. Znowu Anastazja mi dokucza. Czy ona nie ma przypadkiem chwili by przestać to robić? Niestety moje błagania są do niczego. Niestety przyszła pielęgniarka i powiedziała, że czas odwiedzin minął. Wyjęłam kartkę z notesu i zapisałam numer.
- Jak będzie tobie nudno to pisz sms'esy lub dzwoń. Ja uciekam do Akademika. Pa.
- Pa Anabell.
Wyszłam z pokoju i pojechałam autobusem do akademika. Po około godzinie byłam na miejscu. Wstąpiłam jeszcze do sklepu i kupiłam jakieś batony i jednego energetyka. Po zakupach ruszyłam do pokoju i odłożyłam rzeczy na miejsce.

<Cavan? ;-; Wybacz, że tak długo, lecz wena czeka na święta...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)