Już po piętnastu minutach miałem dość. Tak bardzo dość. Było mi zimno i mokro na zmianę. Albo na raz. To też. Moja równowaga poszła się walić i już po chwili leżałem tyłkiem w śniegu. Podniosłem rękę, machając nią na znak, że to już koniec. Jade podeszła, a potem wspólnie stwierdziliśmy, że zbieramy się już do akademii. Oboje dygotaliśmy z zimna.
- Nie wiesz, która może być godzina?- spytałem, na co pokręciła przecząco głową.
Kurna, nie możemy się spóźnić już pierwszego dnia. Jednak do głowy przyszła mi myśl, jak się z tego wykręcić.
- Zajmuję łazienkę gdy tylko przyjdziemy- wyszczerzyłem się, na co w odpowiedzi dostałem z pięści w brzuch.
Kto by pomyślał, że ma tyle siły. Po kilku minutach było już widać dachy budynków akademii. Chciałem przyspieszyć, ale Jade mimo moich ponaglań dalej się wlokła. Można by rzec, że jej każdy krok przymarzał do podłoża.
- Ja pierdziele, w takim tempie nigdy tam nie dotrzemy- mruknąłem i wziąłem ją na plecy.
Protestowała, ponownie okładała mnie pięściami. No co za kobieta! Tylko by mnie biła! Pff. No i co, biegłem tak z nią resztę drogi. Była całkiem lekka. Starałem się unikać instruktorów jak ognia. Czułem się jak szpieg. Przy okazji obmyśliłem już dla nich wersję na usprawiedliwienie naszej nieobecności. Odstawiłem blondynkę pod pokojem.
- Gdzie idziesz?- spytała, gdy zacząłem się oddalać w stronę schodów.
- Nigdzie. Idź do tej łazienki pierwsza, tylko nie siedź za długo.
- Ale…
- Idź póki się nie rozmyśliłem.
Westchnęła tylko i niechętnie zniknęła za drzwiami. Ja natomiast po kilku sekundach byłem już na stołówce. Zgarnąłem jakąś tackę, dwie, gorące herbaty, miód, cukier i jakieś ciastka. Wracałem już nieco wolniej, ostrożniej, żeby przypadkiem czegoś nie rozlać. Kiedy wróciłem, Jade okupowała jeszcze łazienkę. Ja natomiast miałem czas, żeby to wszystko rozstawić. Przebrałem się w dresy i jakąś ciepłą bluzę, a mokre rzeczy rozwiesiłem na grzejnikach. Zacząłem cicho nucić tekst pewnej piosenki, która mi się akurat przypomniała.
When, when we came home
Worn to the bones
I told myself, "this could get rough"
And when, when I was off, which happened a lot
You came to me and said, "that's enough"
Oh I know that this love is pain
But we can't cut it from out these veins, no
So I'll hit the lights and you lock the doors
We ain't leaving this room 'til we both feel more
Don't walk away, don't roll your eyes
They say love is pain, well darling, let's hurt tonight
W międzyczasie złotowłosa wyszła i zapewne wszystko słyszała. Walić. Sam rozsiadłem się w fotelu, wskazująć drugi, obok. Dzielił je tylko stolik z herbatą i ciastkami.
- Co powiemy instruktorom?- spytała, biorąc do ręki gorący jeszcze kubek.
- Zaczęłaś się źle czuć, więc zaprowadziłem cię do pokoju. Powiemy, że się rozchorowałaś i nie miałaś siły sama tutaj dotrzeć, więc poprosiłaś mnie o pomoc. A ja, jako dobry kolega, pomogłem ci- odparłem, wstając i okrywając ją szczelnie kocem, potem ponownie zajmując swoje miejsce.
- Jakiś ty dobry i łaskawy- przewróciła oczami, biorąc łyk wcześniej posłodzonej herbaty.
- No widzisz. Nie to co ty. Tylko mnie bijesz- zmrużyłem oczy, również sięgając po swój kubek.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)