sobota, 10 grudnia 2016

Od Esmeraldy do Noah’a

Rano wstając walnęłam się w łeb. Nie było to najmilsze uczucie gdyż rozwaliłam sobie czaszkę. Mówi się trudno i idzie się dalej. Poszłam się umyć. Gdy popatrzyłam w lustro ujrzałam drzewo a nie siebię. Moje włosy rozwaliły się na wszystkie możliwe strony. Ogarnęłam się i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam nakarmić konie. Czyli wszystkie zwyczajne czynności. Następnie zjadłam śniadanie i poszłam oporządzić oba konia- Draculę i Ideal. Następnie wzięłam Draculę na jazdę a Ideal wypuściłam na pastwisko. Na jeździe trochę poskakaliśmy a następnie p. Elizabeth przydzieliła mnie do grupki składającej się z Noah’a i Alexandry.
-Hej…- powiedziałam trochę niemrawo w ich stronę.
-Cześć.- odrzucili oboje.
Mieliśmy pojechać do miasta przywieźć coś tam. Niestety Alexandra z niewiadomych powodów nie mogła jechać. Ustaliliśmy, że Noah prowadzi, więc zajął miejsce za kierownicą a ja sobie klapnęłam obok niego. Gdy mieliśmy wyruszać ja jeszcze pogoniłam do mieszkania po pieniądze. Po jego minie wywnioskowałam, że zaraz zacznie walić głową w kierownicę. Ale ja jednak pobiegłam po pieniądze i wróciłam po 20 minutach… Zasiadłam na lodowatym siedzeniu pasażera a następnie zapięłam pas. Gdy Noah już ruszył zaczęłam coś majstrować przy radiu.
-Włącz muzykę…- rzuciłam badając wszystkie guziczki po kolei.
-Tu się włącza. A teraz: CIII! Prowadzę.- odrzekł i skupił się na jednym punkcie przed nim.
-Ja chcę muzykę.- zażądałam ponownie wciskając guziczki.
Po przyciśnięciu zielonego guziczka poszła muzyka.
-I szafa gra!- powiedziałam i zaczęłam przeglądać telefon.
Po kilku chwilach niecierpliwego przedzierania się przez cholerne strony internetowe doszłam do tej ulubionej. YOU TUBE! Puściłam jakąś piosenkę i powiedziałam do Noah’a.
-Mogę podłączyć moją muzykę do radia?- spojrzałam na niego błagalnie.
-Prowadzę. Spytasz się jak wysiądziesz.- powiedział niby skupiony.
-Podłączam.- powiedziałam wtykając swój kabelek do otworu.
Nagle z głośników poszła głośna kolęda.
-Na serio Esma? Już lepszej muzyki nie wzięłaś co?- zapytał z przekąsem.
-Mamy święta!- szybko rzuciłam trochę zniesmaczona.
-Tu nie ma świąt! Znaczy są, ale bez śniegu. Tu jest zupełnie inaczej niż u ciebie w domu. Tu jest ciepło nawet w zimę, o ile mogę to tak nazwać.- szybko powiedział i zamilkł.
Nic już nie odpowiedziałam gdyż postanowiłam poprawić makijaż. Nie było lepszego momentu Esma? Nie było gdyż do upragnionego miejsca mamy jeszcze 2 godziny. Próbowałam zrobić sobie kreskę, ale co chwilę to w lewo to w prawo.
-Ty to robisz specjalnie?- zapytałam patrząc na niego.
-Nie nie. Ale jakbyś mogła nie machać mi po oczach swoimi włosami. Byłbym wdzięczny.- odpowiedział.
Spróbowałam nie machać mu włosami po twarzy. Lecz nie udawało się to. Co chwilę a to miał moje kłaki w pyszczku a to smagałam mu po oczach. W końcu narysowałam idealną krechunię. Teraz trochę poprawić usta i manifik! W tym momencie samochód walnął w auto jadące z naprzeciwka. Były to sekundy. Noah nie zauważył, że tamto auto jedzie pod prąd. Uderzyło w nas a lusterko potłukło się. Jeden z odłamków wbił mi się w udo. Noah wyszedł bez szwanku. Przez krótką chwilę myślałam, że nie żyję a Noah zaczął się wiercić.
-Nie ruszaj się.- burknęłam.
-Nie będziesz mi rozkazywać.- odpowiedział.
-Najważniejszy jest teraz spokój.- starałam się być spokojna, ale w duszy gotowało się we mnie.
Co chwila czułam, że serce mi wali. Jednak zaraz usłyszałam trzask rozcinanego metalu. Ujrzałam głowę ratownika a następnie spytał nas czy wszystko w porządku. Pokiwaliśmy tylko głowami po czym zostaliśmy wyciągnięci. Od razu trafiliśmy do lekarza a następnie do akademii.
*********************
Następnego dnia
Obudziłam się i wstałam szybko. Dziś byliśmy w tej samej grupie. Tym razem mieliśmy pójść do lasu i tam było coś do znalezienia. Alexandra ponownie nie mogła nigdzie pójść. Zostaliśmy ja i Noah.
-Cześć. Znowu strzelimy sobie wypadek samochodowy?- zapytałam z lekkim uśmiechcem na twarzy.
-Tak, tylko tym razem jedziemy twoim autem.- delikatnie się uśmiechnął.
Jednak dziś mieliśmy iść do lasu. Ubrałam coś wygodniejszego od koturnów i jakieś ciepłe ubranko po czym zeszłam schodami do już czekającego-Noah’a.
-Raczyłaś mnie wreszcie zaszczycić swoją obecnością, co Esma?- zapytał trochę zdenerwowany.
-Wyluzuj, mamy jeszcze 4 godziny. –powiedziałam.
-Tak, tak. Tylko jak znam nasze szczęście do tarapatów znów coś nam się stanie.- powiedział podchodząc do mnie.
Wyruszyliśmy wreszcie a jak przewidywał Noah wpakowaliśmy się w kłopoty.
-22 KOTLETY NA PÓŁCE!-wrzasnęłam.
Humor mi dopisywał choć Noah tego nie tolerował.
-Facet! Rozluźnij się.- to mówiąc chwyciłam jego okulary, które miał na czole i założyłam je sobie na nos.
-Oddaj to.- powiedział spokojnie.
Nie oddałam tylko pobiegłam. Stąpałam twardo po ziemi a jednak w pewnej sekundzie ziemia opadła mi pod nogami.
-Uratujesz mnie?- zapytała patrząc na jego roześmianą twarz.
-A nie mówiłem oddaj.- powiedział podając mi rękę.
-Tylko się zaprzyj.
Chwyciłam go za rękę po czym poślizgnął się i wpadł na mnie.
-A ja mówiłam. Zaprzyj się! I kto nas uratuje?- zapytałam.
-Ech. Wyjdę stąd i tym razem wyciągnę cie.- powiedział i zaczął wspinać się po krawędzi.
Ziemia się obsunęła ponownie a my zostaliśmy ubrudzeni czymś o czarnej barwie.


<Noah? Zadanie wykonane xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)