Siedziałem przy jej łóżku dopóki nie otworzyła oczu,miałem nadzieję,że gdy mnie zobaczy ucieszy się. Ale sprawy przybrały odwrotny kierunek.
Hache musimy porozmawiać .
- O co chodzi? - uśmiechnąłem się lekko.
- No więc ... Ja już nie chcę z tobą być...
Nie nie wierzyłem w to był to cios prosto w moje serce. W tym momencie sam nie wiem co czułem.
Dawny ja zaczął by za pewne ją szarpać i wyzywać po czym zniszczyłbym połowę rzeczy w tym pokoju.
-Ale ...
-Proszę Hache zostaw mnie. Ten związek po prostu nie jest możliwy
Tego już bym nie wytrzymał wiedziałem,że zrobię jej krzywdę jeśli zaraz nie wyjdę.
Wstałem i wyskoczyłem przez okno,podniosłem się i poszedłem prosto do stajni.
Wziąłem szczotki Klejnota i sprzęt po czym ogarnąłem konia. Nie wiedziałem sam czy chce być teraz sam. Wziąłem na ogiera który odwalał ale trudno dawno nie był ruszany więc przyszła pora aby się wyżył. Wziąłem go w teren po czym gdy był rozgrzany na prostej drodze pozwoliłem mu się rozpędzić
Dobrze dla niego bo się wybiega a dla mnie bo się odstresuje. Nie wiem ale on się nie męczył był niemal cały mokry ale po godzinnym terenie który głownie był z samego galopu i na koniec kłus i dobre 20 minut stepa aby ochłonął. Po dotarciu do stajni zabrałem go o razu po rozsiodłaniu na myjkę. Postanowiłem całego go umyć .. wszystko by ochłonąć. Wybiegany ogier to spokojny ogier a kąpiel sprawiała mu przyjemność. Pokochałem go i przywiązałem się bardzo on z resztą chyba też.
Kiedy ściągnąłem z niego wodę założyłem derkę i zaprowadziłem do boksu. Dałem mu siana oraz owsa z musli i specjalną mieszankę dla sportowych koni.
Wróciłem do pokoju i wziąłem Cywila zmieniłem tylko kurtkę i poszedłem na spacer wypaliłem całą paczkę papierosów nie wiedziałem co o tym myśleć. Analizowałem słowa Luny kilkakrotnie przywracając wspomnienie. To nie była jej decyzja na pewno,nie mówiła serio.
Po powrocie do pokoju wziąłem prysznic i ogarnąłem się idąc spać.
Rankiem wstałem ubrałem się i wyszedłem z Cywilem karmić konie. Wypaliłem kilka papierosów udałem się na śniadanie a potem znowu poszedłem do stajni.
Spotkałem tam mamę Luny była normalna ale widziałem coś dziwnego w jej spojrzeniu to samo gdy widziałem pana Jamesa. Czułem,ze oni za tym stoją.
Wyszedłem na chwilę zapalić a po chwili natknąłem się na Lunę nie chciałem jej tego tak łatwo odpuścić. Jedyne czego się bałem to,że zrobię coś wbrew sobie.
-Zaczekaj
-Nie mamy o czym rozmawiać -powiedziała
-Chce pogadać ..
-Nie mamy o czym -chciała mnie wyminąć
-Ja mam na ten temat inne zdanie -westchnęła
-Powiedz mi o co Ci chodzi twierdziłaś ,ze mnie kochasz a teraz ! -lekko mnie ponosiło
-Daj mi spokój ..
-Powiedz,że to co mówisz to kłamstwo ,ze to nie jest na prawdę .. powiedz
<Luna>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)