Zamyśliłam się.
- Nie wiem, to będzie trudna decyzja... Najbardziej jestem zżyta z Holiday, ale Lily to też jakaś opcja... Później o tym pomyślimy. Ale chce mieć ślub po porodzie
Skinął głową.
- Jeśli tak wolisz...
Przyjrzałam mu się dokładnie. Mimo, że u moich rodziców wydawał się spokojny, teraz mięśnie jego ramion wyrażały napięcie.
- Hej - powiedziałam łagodnie - Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie. Dzieciom nic nie będzie. Tobie też nic nie będzie.
Nie wydawał się przekonany
~~*~~
Z rana obudziło mnie słońce. Cas nadal spał. Wyglądał tak spokojnie, że postanowiłam go nie budzić.
Wzięłam karteczkę i napisałam:
Idę na spacer, nie martw się o mnie. Dawno nic nie pisałeś, może to pomoże? - H
Położyłam ją na szafce nocnej, powinien zauważyć. Szybko się ubrałam i wyszłam. Wybrałam ścieżkę w lesie i ruszyłam nią powoli.
Wszystko było pięknie do czasu.
W pewnym momencie ktoś podszedł do mnie bezgłośnie od tyłu i narzucił worek na ziemniaki na głowę. Próbowałam się wyrwać - bezskutecznie. Worek miał dziwny zapach. Śroki odurzające - to sobie uświadomiłam zanim zemdlałam.
~~*~~
Zamrugałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było kompletnie czarno. Nic nie widziałam. Czułam tylko zimną podłogę i knebel w ustach. Ręce miałam związane za plecami.
Zaczęłam panikować.
Szarpałam się chwilę bezskutecznie. W końcu zrezygnowana zaprzestałam próby.
Kto mnie porwał? Facet, o którym mówił Castiel czy jacyś przypadkowi żule?
Zamknęłam oczy i pomyślałam:
"Niech mi ktoś pomoże..."
<Cas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)