
W pierwszym momencie się przestraszyłam, ale gdy tylko Narnia wstała uśmiechnęłam się szeroko. Nirvana podążała w moją stronę. Cóż za grzeczny konik. Nawet nie potknęła się o żadną piłkę.Gdy tylko zobaczyła, że jej mama podeszła do mnie, Narnia zrobiła coś w rodzaju bryknięcia i podbiegła do nas galopem.

Zaśmiałam się.
- Ty wariacie
Złapałam Nirvanę na uwiąz i zaprowadziłam do boksu. Narnia poszła grzecznie za nami. Po drodze spotkałam Jonathana.
- Cześć - przywitał się
- Hej, jedziemy gdzieś razem? - spytałam
<Jonathan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)