- Dziś do akademii przyjeżdża nowy chłopak, Luke. Holiday, mogłabyś go odprowadzić?
Kiwnęłam niepewnie głową:
- Pewnie, o której będzie?
Luna uśmiechnęła się szeroko:
- Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć. Będzie koło południa.
Zastanawiałam się chwilkę.
- Pokażę mu stajnie i budynek akademii. Jeśli będzie chciał to zabiorę to w teren lub na basen.
- Genialny pomysł, lecę już. Mam dziś roboty po pachy - wstała i wyszła ze stołówki
~~*~~
Kilka godzin później stałam na parkingu. Wzięłam ze sobą książkę i chwilowo pochłonął mnie jej świat. Co jakiś czas tylko zerkalam znad kartek, by sie upewnić że żaden nowy samochód nie wjechał na parking. W końcu po około piętnastu minutach przyjechał samochód. Że środka wysiadl chłopak i zabrał bagaże, i bez zbędnych pożegnań ruszył w kierunku budynku akademii. Dogonilam go.
- Jesteś Luke? - spytalam
Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie.
Skulilam się. Nie wiem dlaczego. Chyba po prostu nie przywyklam do towarzystwa tak wielkich osób. Opanowałam sie i spojrzalam w górę.
- Tak
- Jestem Holiday, Mam Cię oprowadzic. Chcesz zacząć od stajni?
Kiwnal głową.
Przyjrzalam mu się dokładnie.Z mojego punktu widzenia był wielki. Przynajmniej 30 cm wyższy niż ja. W holu pokazałam mu gdzie Na razie ma zostawić bagaże. Poprowadzilam go do głównej stajni. Pokazałam mu wszystkie konie. Wydawał się w miarę zainteresowany. Dalej jeszcze prywatne mu 'przedstawilam'.
Gdy skończyłam mówić o koniach zapadło niezreczne milczenie. W końcu niepewnie spytalam:
- Chcesz jechać w teren? Sydney potrzebuje trochę ruchu...
- Jesteś Luke? - spytalam
Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie.
Skulilam się. Nie wiem dlaczego. Chyba po prostu nie przywyklam do towarzystwa tak wielkich osób. Opanowałam sie i spojrzalam w górę.
- Tak
- Jestem Holiday, Mam Cię oprowadzic. Chcesz zacząć od stajni?
Kiwnal głową.
Przyjrzalam mu się dokładnie.Z mojego punktu widzenia był wielki. Przynajmniej 30 cm wyższy niż ja. W holu pokazałam mu gdzie Na razie ma zostawić bagaże. Poprowadzilam go do głównej stajni. Pokazałam mu wszystkie konie. Wydawał się w miarę zainteresowany. Dalej jeszcze prywatne mu 'przedstawilam'.
Gdy skończyłam mówić o koniach zapadło niezreczne milczenie. W końcu niepewnie spytalam:
- Chcesz jechać w teren? Sydney potrzebuje trochę ruchu...
<Luke? Wybacz ten brak znaków polskich... Jak tylko się dobiore do kompa poprawię :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)