Obudził mnie dźwięk budzika i leniwie zwlekłam się z łóżka. Wstałam z
lekka zaspana i podeszłam do okna, żeby je odsłonić i wpuścić trochę
światła do pokoju. Gdy to zrobiłam, ujrzałam za oknem wstające słońce,
które zaczynało ogrzewać stajnię.
Uśmiechnęłam się na toi zaczęłam się szybko szykować, żeby nie spóźnić
się na zajęcia, które miałam wyjątkowo o tak wczesnej porze, gdyż jeden z
nauczycieli się rozchorował i mięliśmy zastępstwo z innym. Westchnęłam
głośno na tą myśl i zaczęłam się ubierać.
**
Gdy w końcu się wyszykowałam, poszłam do kuchni, bo nigdy nie lubiłam
chodzić na stołówkę... Wolałam sama sobie coś przygotować, niż jeść
według mnie niesmaczne jedzenie stołówkowe jak w wojsku! Cóż! Innym
spakowało tamto jedzenie, lecz ja byłam przyzwyczajona do zupełnie
innego jedzenia, gdyż w Polsce nieco inaczej się jadło, więc pewnie ma
to duży wpływ na moje kubki smakowe... Weszłam do kuchni pewnym krokiem,
gdy nagle zobaczyłam Jonathana.
-Cześć - przywitałam się ciepło, gdy go zobaczyłam.
-Hej - również się przywitał i podszedł do mnie - Chciałabyś pójść że mną na obiad? - zapytał ostrożnie.
- Pewnie! - odparłam od razu, na co chłopak się uśmiechnął. - Mam
dzisiaj zastępstwo i chyba wolę zapaść się pod ziemie niż tam iść... -
powiedziałam z głośnym westchnieniem.
- Z kim masz? - spytał.
- Z Gilbertem.... - odparłam ponuro i zaczęłam sobie robić śniadanie. - Nienawidzę tego gościa...
- Teraz masz z nim zajęcia? - spytał zamyślony.
- Tak a co? - spytałam widząc jego minę.
- Też teraz z nim mam... - powiedział nagle.
- W takim razie mamy łączone grupy dzisiaj! -odparłam nieco zadowolona.
Gdy mięliśmy łączone zajęcia, to Gilbert zawsze się na nas mniej
wyżywał, bo ie mógł się skupić przy kolejnych dziesięciu osobach.
< Jonathan? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)