czwartek, 15 grudnia 2016

Od Jade C.D Collin'a

Opatuliwszy się mocno kocykiem, który znowuż chwyciłam w dosłownie ostatniej chwili, pobiegłam kilka kroków, aby dogonić Collin'a, powoli już znikającego we mgle. Wyszliśmy z pokoju kilka minut wcześniej, a ja już czułam, jak odpadają mi dosłownie wszystkie kończyny, plus nos i odkryte uszy. Wtedy zaczynałam żałować, że nie zdecydowałam się na zabranie czapki, czy też bluzy z kapturem. Byłam zdana na koc, który mimo wszystko był niewielkim zlepkiem materiału, w dodatku ogrzewającym już moje zmarznięte ramiona. Nie musiałam zbytnio narzekać, aby chłopak zauważył moją drżącą szczękę, czy też ogólny wpływ mrozu na moje ciało. Zdradziła mnie niemalże chmura pary, której pozazdrościłby niejeden z nałogowych palaczy. Skwitował to jednak cichym śmiechem i poprawieniu mojego szalika, delikatnie spadającego w kierunku zaśnieżonej ziemi. Swoją drogą, byłam naprawdę zszokowana nagłą zmianą temperatury. Kto by pomyślał, że na Florydzie będzie ona ujemna, a zamiast promyków słońca, spadnie śnieg? Widocznie nie tylko ja byłam zafascynowana tym zjawiskiem, bo mój telefon co chwila wydzwaniał - jak się okazało, był to mój 'ukochany' ojciec. Za pewnie dowiedział się z jakichkolwiek portali o nagłym zachwianiu temperatur i pragnął, abym zarzuciła na siebie trzy pary skarpet i ocieplane buty. Także, wiedząc, z jakim zamiarem psuje moje delektowanie się mrozem, wyciszyłam telefon, ciskając go do tylnej kieszeni jeansów.
- Namolny adorator? - Zaśmiał się brunet, wkładając zziębnięte dłonie do kieszonek. Zdawał się być coraz bardziej rozśmieszony moją reakcją, a potem jeszcze moją miną, gdy wykrzywiłam swe usta w nieco nieudanym uśmiechu.
- Powiedzmy - mruknęłam jedynie, wzdychając po cichu, aby mieć pewność, że nie będzie drążył dalej tematu, który wyraźnie nie był mi na rękę. Widząc jednakże, jak odwrócił głowę w mą stronę, byłam pewna, że oczekiwał rozwoju w kwestii niezręcznej rozmowy. Czując po dłuższym czasie, jak wciąż mierzy mnie wzrokiem, wymierzyłam delikatny cios łokciem między jego żebra, jednakże skubaniec odskoczył w porę.
- Chciałabym mieć jakiś talent. W sensie, nie wiem, móc grać na jakimś instrumencie jak Ty, wiesz, tak z pasją - odezwałam się po chwili, siadając po środku ośnieżonej łąki na spruchniałym wieki temu płocie, trzeszczącym delikatnie pod mym ciężarem.
- Może nawet nie wiesz, że robisz coś całkiem dobrze? Ja na przykład, zafunduję Ci za góra miesiąc laryngologa, a dzięki tobie wyląduje w wariatkowie, bo kij wie, co siedzi pod Twoją blond czupryną.
- Powiem Ci całkiem szczerze, że sama nie wiem. Prawdopodobnie coś weszło między moje trybiki, czy Bóg wie między co. Na pewno to jest powodem mojego nieogarnięcia, ewentualnie kolor włosów, bo to w sumie do czegoś zobowiązuje - wzruszyłam delikatnie ramionami, strzepując trochę śniegu z drewnianej belki, powodując tym samym, że prawdopodobieństwo wstania z tamtąd z mokrym tyłkiem nikło w oczach. Korzystając z sytuacji, brunet zajął otrzepane miejsce, co było niewątpliwym błędem. Po chwili dołączyłam do naszego ciężaru moje wymachy nogami, co spowodowało upadek wiekowego płotu do tyłu, i jego rychłą śmierć. Z początku leżeliśmy na jego zwłokach nieco zdziwieni, jednak kiedy doszło do nas, co właściwie się stało, wybuchliśmy nieprzerwanym przez kilka minut śmiechem, od którego swoją drogą, zaczął pierońsko boleć mnie brzuch. W końcu, w każdym zachowaniu jest drobny druczek, albo w tym wypadku efekt uboczny, jak kto woli. W końcu wstaliśmy z nieznikającym rozśmieszeniem obserwując szkody na czyimś terenie, jak i przemoczone ubrania, będące powodem dodatkowych, nieuniknionych drgawek.
- Lubisz jeść śnieg? - Usłyszałam za plecami głos chłopaka, na co chcąc nie chcąc, odwróciłam się do tyłu. Naiwnie wpatrując się w jego szare, wtapiające się w tło oczy nie dostrzegłam, kiedy Collin wymierzył we mnie jeden, trafny cios śnieżną kulą. Jedyne co poczułam, to to niewyobrażalne zimno towarzyszące odłamkom lodu, spływającym tuż pod moją bluzką. Przez chwilę stałam jak oniemiała, trzepiąc z zimna głową, jednakże dosyć szybko się opamiętałam - skoro chciał wojny, to ją dostanie, a co! Po chwili śnieg latał od jednej strony do drugiej, powodując, że w dosyć krótkim czasie ociekaliśmy wręcz wodą, a jedyne o czym marzyłam to coś ciepłego, czym mogłabym się opatulić w drodze powrotnej.


Collin? C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)