-I won't lie to you. I know he's just not right for you. And you can
tell me if I'm off. But I see it on your face. When you say that he's
the one that you want. And you're spending all your time. In this wrong
situation. And anytime you want it to stop-śpiewał Armin.
-Ładnie-skomentowałam gdy skończył.
-Dzięki-odrzekł.
-Zagrasz coś jeszcze?-spytałam.
-Tak, ale to już kiedy indziej-odpowiedział.
-Może pojedziemy w teren?-zaproponowałam.
-Z chęcią-odpowiedział.-Tylko pójdę do pokoju odłożyć gitarę.
-Ale pamiętaj tym razem bez żadnych upadków-zażartowałam.
Chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi i poszedł do pokoju zostawić gitarę.
W tym czasie poszłam do stajni oporządzić Desperado. Weszłam do boksu
ze szczotkami w ręku.
-Co malutki, dawno nie spędzałam z tobą czasu-pogłaskałam go i zaczęłam go czyścić.
Nagle koń zaczął mi wpychać łeb do kurtki.
-No kochany, przekąski dopiero po czyszczeniu-ogier jak zwykle wyczuł, że mam coś do jedzenia.
Osiodłałam go i zgodnie z obietnicą dałam mu marchewkę.
<Armin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)