wtorek, 13 grudnia 2016

Od Luny C.D Hache

- Chcą z tobą porozmawiać - rzekłam.
- Coś złego? - spytał.
- Nie wiem - odparłam. - Ale pewnie będą się czegoś czepiać ... Tak jak zawsze w takich sprawach. I pamiętaj - Nie lubią długo czekać - westchnęłam.
- To pójdę do nich - pocałował mnie w czoło
Poszedł w stronę drzwi i wyszedł. Wiedziałam, że powiedzą mu coś by nie był ze mną ... Chodź może się mylę, ale szczerze wątpię. Znam ich na tyle dobrze, że wiem o co im chodzi. Następną godzinę spędziłam grając na komputerze, przeglądając musical.ly i oglądając telewizję. Czułam się okropnie, bardzo chciałam iść do stajni, ale wiedziałam, że to zły pomysł. Mogłabym zemdleć czy coś. Później trochę poczytałam książkę ''Zamarznięta Charlotte''. Liczyłam, że Hache przyjdzie i powie mi co chcieli rodzice, ale tego nie zrobił. Wieczorem by trochę się przewietrzyć. Ubrałam ciuchy, uczesałam się i poszłam do stajni. Wynalazłam gdzieś kantar i uwiąz. Poszłam do boks Diany. Założyłam jej je i wyszłam z nią stajni. Klacz szła obok mnie spoojnym stępem. Nie miałam zamiaru wychodzić gdzieś daleko od akademii. Gdy doszłyśmy do małej łąki Diana zaczęła spokojnie jeść trawę. Ja za to usiadłam bo zaczęło mi się strasznie kręcić w głowię. Powoli czułam jak tracę przytomność. Po chwili zemdlałam

***

Do mojej głowy zaczęły docierać odgłosy
- Luna! Obudź się!
Powoli otworzyłam oczy i spytałam:
- Hache? to ty?

Hache?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)