- Chcą z tobą porozmawiać - rzekłam.
- Coś złego? - spytał.
- Nie wiem - odparłam. - Ale pewnie będą się czegoś czepiać ... Tak jak
zawsze w takich sprawach. I pamiętaj - Nie lubią długo czekać -
westchnęłam.
- To pójdę do nich - pocałował mnie w czoło
Poszedł w stronę drzwi i wyszedł. Wiedziałam, że powiedzą mu coś by nie
był ze mną ... Chodź może się mylę, ale szczerze wątpię. Znam ich na
tyle dobrze, że wiem o co im chodzi. Następną godzinę spędziłam grając
na komputerze, przeglądając musical.ly i oglądając telewizję. Czułam się
okropnie, bardzo chciałam iść do stajni, ale wiedziałam, że to zły
pomysł. Mogłabym zemdleć czy coś. Później trochę poczytałam książkę
''Zamarznięta Charlotte''. Liczyłam, że Hache przyjdzie i powie mi co
chcieli rodzice, ale tego nie zrobił. Wieczorem by trochę się
przewietrzyć. Ubrałam ciuchy, uczesałam się i poszłam do stajni.
Wynalazłam gdzieś kantar i uwiąz. Poszłam do boks Diany. Założyłam jej
je i wyszłam z nią stajni. Klacz szła obok mnie spoojnym stępem. Nie
miałam zamiaru wychodzić gdzieś daleko od akademii. Gdy doszłyśmy do
małej łąki Diana zaczęła spokojnie jeść trawę. Ja za to usiadłam bo
zaczęło mi się strasznie kręcić w głowię. Powoli czułam jak tracę
przytomność. Po chwili zemdlałam
***
Do mojej głowy zaczęły docierać odgłosy
- Luna! Obudź się!
Powoli otworzyłam oczy i spytałam:
- Hache? to ty?
Hache?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)