- Ładna – powiedziałam z uznaniem, widząc czarną folblutkę.
- To Castia
II De Kilati. Piękna, prawda? – poprzedni właściciel konia Esmy, pan
Kimkely.
- Tak, ale… nie ma czegoś takiego, co bym chciała. Nie
pasuje do mnie – wyjaśniłam, a mężczyzna kiwnął głową i zaprowadził klacz do
boksu. Pooglądałyśmy jeszcze konie, choć Esma patrzyła się tylko na jednego –
na Nomingę, pewnie w przyszłości ją kupi.
- A ten twój Empire, czy jego matka to nie czasem Estar? -
Zapytał pan Kimkely.
- To prawda, dlaczego pan pyta?
- W takim razie… Ojciec Estar to Enter, skolei ojciec
Enter’a to… Secretariat!
Popatrzyłam na mężczyznę, robiąc przy tym „wielkie oczy’. Po
chwili ciszy postanowiłam ją niezwłocznie przerwać i z niedowierzaniem
powiedziałam:
- To by wytłumaczyło jego niewiarygodną szybkość… Ale jakim
cudem???!!! Skąd pan to wie?!
- Widzisz moje dziecko, ze swego czasu miałem zaszczyt opiekować
się Enter’em, właściwie to był mój. Przyjaźniłem się ze pewnym człowiekiem,
który postanowił pokryć nim swoją klacz, jednak niedługo po tym powstały
źrebak.. such o nim zaginął. Dopiero niedawno dowiedziałem się o jego
wcześniejszej historii.
- Czyli… To dlatego jest taką torpedą! To niesamowite! –
zaczęłam się zachwycać, ale Esma mi przerwała:
- Niestety, musimy się już zbierać.
Osiodłałyśmy konie i pożegnałyśmy się z panem Kimkely.
Później pogalopowałyśmy do domu. W końcu dotarłyśmy do akademii. Zsiadłyśmy z
wierzchowców i wprowadziłyśmy je do stajni. Po oporządzeniu Empika poszłam do
siodlarni odnieść jego sprzęt. Zatrzymało mnie kolorowe ogłoszenie, które
wisiało na drzwiach budynku.
WSZYSTKICH UCZNIÓW
ZAPRASZAMY DO WZIĘCIA UDZIAŁU W KONKURSIE PIĘKNOŚCI KONI!!!
Konkurs odbędzie się
w sobotę 10 grudnia. Każdy będzie mógł wystroić swojego konia (w przypadku nie
posiadania własnego wierzchowca można brać udział z koniem przydzielonym do
opieki bądź po zapytaniu właścicielki stajni z koniem stajennym) dowolnym
stylem. Dozwolone są wszystkie przebrania. Będzie oceniany tylko koń, bez
jeźdźca. Zapisy kończą się 9 grudnia, proszę wpisywać się razem z biorącym
udział koniem w miejscu pod plakatem.
Dal zwycięzców
przewidziane są nagrody!
Lista biorących udział:
Lily - Moonlight
Edward - Wera o
Castiel - Atlantic
Luna - Paris
- Esmuś, chodź tu! - zawołałam, patrząc z niedowierzaniem na
kartkę. Dziewczyna podbiegła i w mig przeczytała tekst.
- Biorę udział... Hmm... Z Ideał - powiedziała stanowczo.
- Ja raczej wezmę Akate, mam już nawet pomysł na przebranie.
- Bo co? Empik jest według ciebie brzydki? - zaśmiała się
Esma.
- Nie, przeciwnie, z nim będzie nieuczciwie, z łatwością
rozwali konkurencję. Jego zajebistość oślepiłaby wszystkich bez wyjątku, wolę
nie mieć tego na sumieniu - zadarłam nos, uśmiechając się sarkastycznie. Esma
się skrzywiła, po czym wybuchła śmiechem. Odniosłyśmy siodła, a później wzięłyśmy
pierwszy lepszy długopis, który znalazłyśmy na drodze i wpisałyśmy się na liście.
Potem rozstałyśmy się do swojego pokoju. Miałam już pomysł co do Akate, więc
musiałam trochę go upiększyć i wziąć się do racy. Ale jednocześnie byłam
zmęczona i strasznie podekscytowana wiadomością, że mój konik to prawnuk, jeśli
się nie mylę, Secretariata, mojego wzoru konia wyścigowego. Kiedyś, kiedy byłam
mała i głupia marzyłam sobie, że jest on moim koniem, ale później, kiedy trochę
podrosłam zrozumiałam, że jest to nadzwyczajnie niemożliwe. Kiedy więc
dowiedziałam się, że mój koń to jego potomek, na początku trudno mi było
uwierzyć, i nawet teraz mam wątpliwości, czy to prawda. Ale, jako że byłam
naprawdę zmęczona, wzięłam szybki prysznic, trochę posurfowałam po Internecie i
padłam na poduszkę.
***
Rano wstałam nie mniej podekscytowana niż wczoraj wieczorem.
Ubrałam coś na siebie i po krótkiej próbie uczesania moich zawsze rozwalonych
na wszystkie strony włosów można było uznać, że MOŻE ktoś mnie rozpozna. Była
już 07.00, a konie na konkurs miały się stawić już o 12.00, czego dowiedziałam
się od pani Rose. Musze przyznać, że trochę zaspałam, bo mój matematyczny umysł
podpowiadał, że będę mieć około 4 godziny czasu na wystrojenie i umycie konia.
Czyli źle, baaardzo źle… w pośpiechu chwyciłam wielką, brązową apaszkę, którą
znikąd miałam w szafie, ale mogła być teraz bardzo przydatna. Cieszyłam się
wtedy, że dość lubię brązowy, bo dzięki temu miałam zapasowy kantarek,
nauszniki i owijki w tym samym kolorze. Miałam już bowiem niecne plany.
Zbiegłam do stajni, zerkając na plakat z ogłoszeniem konkursu. Będą startować:
Lily i Moonlight
Edward i Wera o
Castiel i Atlantic
Luna i Paris
Esmeralda i Ideał
Naomi i Akate
Jennefer i Avene Tsuki
Noah i Melissa
Ok, może uda mi się wygrać… Dziewczyno, opanuj się, przecież
bierzesz udział dla zabawy! Poszłam do stajni, a Empiryk zarżał mi na
powitanie.
- Nie teraz, malutki – odpowiedziałam mu szybko, ledwo
zdążając musnąć go w niewiarygodnie miękkie chrapy – Wiesz, że jesteś potomkiem
Secretariat? Tak, mój książę!
Koń już zaczął międlić moją jakże piękną dziurawą bluzę,
więc szybko odeszłam, żeby się przynajmniej jakoś prezentować. Podeszłam do
izabelowatej klaczy, która akurat teraz zaczęła „bawić się ze mną w berka” na
padoku. W końcu udało mi się ją złapać w kantar i przypiąć do płotu. Wzięłam
szampon specjalnie przeznaczony dla koni, wiadro z wodą i gąbkę i zaczęłam ją
myć. Musiałam się nieźle napracować, bo po namydleniu i spłukaniu szamponu
musiałam jeszcze trochę ją ‘podsuszyć”, co zrobiłam chodząc z nią w ręku po
dziedzińcu na pełnym słońcu, robiąc nieskończoną liczbę kółek. Później wtarłam
w Akate mój prywatny nabłyszczacz do sierści, czy jak to tam zwą. Później znowu
podsuszanie… zmęczyłam się niemiłosiernie, ale efekty były tego warte.
Zerknęłam na zegarek – już tylko godzina! Rzuciłam się na grzebień do grzywy i zaczęłam
energicznymi machnięciami ją rozczesywać. Później zaplatanie, dziękowałam Bogu,
ze kiedyś chciałam się nauczyć kilku prostych splotów na grzywie i ogonie. No,
ten, który zrobiłam nie był znowu taki łatwy. Teraz ogon, i ciągłe kopanie. Tu
spociłam się najbardziej, ale w końcu, z kilkoma siniakami skończyłam robotę. Ozdobiłam
jeszcze sploty kokardkami i… kątem oka zobaczyłam biegnącą w moją stronę Esmę.
- Hej, jeszcze tylko 5 minut – zawołała, ale na chwilę
stanęła i oniemiała, widząc klacz – Pięknie… musisz mnie czegoś takiego
nauczyć.
- Tylko 5 minut?! – przerażona zarzuciłam brązową apaszkę na
szyję konia, później tego samego koloru nauszniki i owijki, które założyłam
tylko na przednie nogi, według mnie tak wyglądało ładniej. Na końcu zmieniłam
normalny, trochę zużyty kantar Akate na piękny, brązowy i nieużywany mój.
Postarałam się wet, żebym miała brązowy uwiąż, tym razem stajenny.
Poprowadziłam dumną klacz na dziedziniec, gdzie czekała na mnie już cała
reszta. Pani Rose posłała mi nieprzyjemne spojrzenie mówiące „Spóźniłaś się!”, więc
od razu zwróciłam wzrok na moich konkurentów. Według mnie wszystkim należały
się pierwsze miejsca, konie wyglądały szałowo. Właścicielka stajni powiedziała:
- Według mnie wszystkim należą się brawa, wasze konie
wyglądają przecudownie! Teraz pozwólcie, by komisja przeszła i ustaliła
miejsca.
Komisja składała się z dwóch stajennych i pana Rose, ale się
nie odzywam. Czułam się trochę dziwnie, kiedy oglądali Akate ze wszystkich
stron, klacz zaczęła się już niepokoić.
- Proszę uważać, Akate nie jest konikiem, który będzie
ciągle stał bez ruchu – próbowałam delikatnie wytłumaczyć jury, co może za
chwilę zrobić klacz. Stajenny na „znak pokoju” pogłaskał ją po nosie, można by
uznać za śmieszne, że w ogóle tu go zatrudnili. Dostał to, co mu się należało –
Akatka capnęła go w kurtkę i mocno pociągnęła. Zanim mężczyzna zdążył się
zorientować miał już dość ostrzegawczy znak – niemałą dziurę w zarzutce.
Wszyscy parsknęli śmiechem, a zawstydzony stajenny wysłał mi przepraszające
spojrzenie.
- To takie ostrzeżenie, jakby miał pan to robić drugi raz.
Wtedy będzie bolało – uśmiechnęłam się sarkastycznie. Tym razem obaj
właściciele akademii wysłali mi karcące spojrzenia, ale nie jestem grzeczną
dziewczynką, powinni się tego nauczyć. A od tej uwagi wprost nie mogłam się
powstrzymać. Później wszystko poszło gładko,
jury naradzili się i szepnęli wyniki pani Rose.
- A więc… na trzecim miejscu znajduje sięęę… Edward Chase! –
zawołała – Na drugim… Naomi Sullivan, a na pierwszym… Esmeralda Schrase!
Rozległy się gromkie brawa, które jednak ucichły na widok
nagród. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem, bo naprawdę, nie mogli znaleźć
czegoś bardziej wyszukanego. Kiedy w końcu atmosfera zrobiła się luźniejsza
podeszłam do Esmy z książką „Moja pierwsza książka o koniach” przy boku. Mimo,
że dziewczyna była na pierwszym miejscu w dłoniach dzierżyła książkę „Ja i mój
koń’ i wór słodyczy. Szczerze, nie żałuję, że nie jestem zwycięzcą, bo biedne
słodkości przeterminowałyby się w kącie mojej półki, a książka pokryłaby się
kurzem.
- Jak tam, zadowolona ze zwycięstwa i nagród? – uśmiechnęłam
się żartobliwie.
<Esma?>
Dostajesz 45 punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)